Na cenzurowanym

Andrzej Grajewski

|

GN 46/2012

publikacja 15.11.2012 00:15

Gdyby wyrokować o Kościele wyłącznie na podstawie relacji mediów, powstałby 
obraz instytucji pazernej, nietolerancyjnej, dyskryminującej kobiety oraz mniejszości seksualne, tolerancyjnej dla pedofilów we własnych szeregach.

Z publikacji w polskiej prasie wyłania się bardzo ponury obraz Kościoła. Problem w tym, że zupełnie nieprawdziwy Z publikacji w polskiej prasie wyłania się bardzo ponury obraz Kościoła. Problem w tym, że zupełnie nieprawdziwy
Reprodukcja Roman Koszowski/GN

Mniej więcej taki obraz Kościoła wyłania się często z przekazu światowych mediów. Coraz częściej w podobnym tonie informują o Kościele także media krajowe. Systematycznie wlewana każdego dnia do naszych mózgów propaganda z pewnością pozostawia swój ślad. A ponieważ jej bezczelność idzie w parze z powszechną ignorancją u przeciętnego konsumenta medialnej papki, jej siła rażenia jest wielka, zwłaszcza u młodego pokolenia. Z inicjatywy KAI powstało opracowanie pt. „Kościół. Stereotypy, uprzedzenia, manipulacje”, które jest próbą zmierzenia się z tym problemem i rozprawia się z kilkunastoma, najczęściej powielanymi medialnymi stereotypami na temat Kościoła. Spośród kilkunastu przedstawionych analiz proponuję wybór trzech wątków, szczególnie deformowanych w medialnej narracji. 


Kościół zabrania seksu?


Obszarem nagminnie fałszywie interpretowanym w mediach jest kwestia nauczania Kościoła o płciowości, seksualności i małżeństwie. Niewielu z dziennikarzy ma jakąkolwiek wiedzę o nauczaniu Jana Pawła II na ten temat, choć aż dwie trzecie wszystkich wypowiedzi Kościoła o płciowości i małżeństwie pochodzi właśnie z okresu jego pontyfikatu. Nadal w medialnym przekazie dominuje przekonanie, że Kościół piętnuje seks oraz potępia czerpanie z niego przyjemności, a współżycie seksualne dopuszcza jedynie w sytuacji, gdy ma służyć poczęciu dziecka. Prawda jest inna. Kościół naucza, że współżycie seksualne powinno odbywać się wyłącznie pomiędzy małżonkami i dokonywać w sposób dobrowolny, całkowity, wierny i płodny. We wszystkich polskich diecezjach, na różnego typu kursach przedmałżeńskich, w poradniach rodzinnych, na rekolekcjach, gdzie działają zastępy ludzi świeckich, naucza się i zachęca do umiejętnego korzystania z daru seksualności w pożyciu małżeńskim. Rzecz jasna, nawet takie stanowisko we współczesnym świecie będzie ostro atakowane i wyszydzane jako staromodne i nieodpowiadające duchowi obecnych czasów, gdzie niewierność jest wręcz konstytutywną cechą propagowanego modelu szczęśliwej samorealizacji. Tym ważniejsza jest obrona prawdziwego nauczania Kościoła w tym względzie. 


Kościół pełen pedofilów


Czytając ten rozdział, przypomniałem sobie sceny z ubiegłorocznej pielgrzymki Benedykta XVI do Niemiec, gdzie obowiązkowym atrybutem każdej grupy kontestującej pobyt papieża w Berlinie był plakat przedstawiający osobnika w sutannie, lubieżnie wyciągającego dłonie po niewinną dziatwę płci obojga. Pomimo że przestępstwo pedofilii występuje we wszystkich grupach zawodowych, media donoszą głównie o przypadkach pedofilii wśród duchownych. Najczęściej wystarczy sam zarzut, bez jego udowodnienia w sądzie, aby księdza ogłosić pedofilem i dokonać na nim medialnego linczu. Tymczasem z danych, jakie posiada Watykan, wynika, że pedofilii dopuszcza się 0,07 proc. katolickich duchownych, czyli 7 kapłanów na 10 tys. Prawdą jest, że nie zawsze Kościół radził sobie z tym problemem. Niektórzy biskupi w Irlandii, USA czy Niemczech, powodowani źle rozumianą troską o uniknięcie skandalu, próbowali przypadki pedofilii wśród kapłanów tuszować. Stolica Apostolska wydała jednak w tej sprawie kilkanaście dokumentów. Najważniejszym są normy wykonawcze „De delictis gravioribus” do listu Jana Pawła II z 2001 r., w którym papież stwierdzał, że pedofilia należy do najcięższych przestępstw znanych prawu kościelnemu i wymaga surowych sankcji. Z informacji medialnych wynika, że problem pedofilii jest jakoby specjalnością katolicką. Tymczasem tylko w Stanach Zjednoczonych odnotowuje się ok. 39 mln nadużyć seksualnych względem dzieci. Blisko 60 proc. z nich dopuszczają się członkowie ich rodzin, jedynie 2 proc. sprawców tych nadużyć to duchowni katoliccy, natomiast media opisywały wyłącznie ich przypadki. W RFN na 201 tys. odnotowanych nadużyć wobec małoletnich w latach 1995–2010, związek z duchownymi katolickimi miało zaledwie 94, czyli 0,04 proc. Oczywiście każdy z tych przypadków jest tragedią dziecka i powinien być surowo ukarany. Warto jednak mieć świadomość, jaka jest rzeczywista skala tego problemu, a przede wszystkim faktu, że to jedynie Kościół podjął publicznie dyskusję o tym ciężkim grzechu i zastosował surowe normy prawne wobec odpowiedzialnych za nie.


Kościół bogaty


Pisanie o bogactwie Kościoła jest od wieków elementem szkalowania jego wizerunku. Skutecznie bazuje to na międzyludzkiej zawiści, która bywała zaczynem niejednego ważnego ruchu społecznego. Opisami rzekomych bogactw i przywilejów Kościoła wypełnione są „od zawsze” pierwsze strony antyklerykalnych czasopism, ale podobne relacje pojawiają się także w znacznie poważniejszej publicystyce. Tymczasem roczny budżet Kościoła w Polsce, który wynosi nieco ponad 2 mld zł, jest nie tylko 20-krotnie mniejszy od budżetu Kościoła katolickiego np. w RFN, ale jest także wielokrotnie mniejszy od budżetów dużych przedsiębiorstw. Na przykład roczny budżet PKN Orlen SA wynosi 82 mld zł, KGHM Polska Miedź SA 25 mld zł, a PGNiG SA 23 mld zł. Jak wynika z obliczeń, Kościół w Polsce należy do najuboższych w Europie i posiada zdecydowanie mniej środków materialnych nie tylko w porównaniu z bogatymi krajami Zachodu, ale także z Kościołem w Czechach. Swój dochód Kościół czerpie przede wszystkim z ofiarności wiernych, czyli ofiary składanej przez każdego z nas na tacę. Ofiary wiernych stanowią 80 proc. budżetu Kościoła, a wsparcie ze środków publicznych pokrywa zaledwie 20 proc. jego wydatków. Tymczasem w medialnym przekazie akcentowany jest przede wszystkim obraz Kościoła żyjącego z dotacji państwowych, choć nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. Drugim źródłem dochodów są tzw. intencje mszalne, które stanowią ok. 60 proc. wszystkich Mszy św. odprawianych przez kapłanów, ofiary z chrztów oraz składane przy okazji ślubów i pogrzebów. Dochody z działalności gospodarczej, prowadzonej przez podmioty kościelne, oszacować można na kilkadziesiąt milionów złotych, nieco więcej przynosi dzierżawa posiadanej ziemi. Do tego dochodzą darowizny od podmiotów prawnych – na cele kultu religijnego (ok. 29 mln zł – dane za 2009 r.) oraz darowizny od osób fizycznych (ok. 83 mln zł – dane za 2011 r.). Za mienie zrabowane Kościołowi przez komunistów państwo, za pośrednictwem Komisji Majątkowej, zwróciło Kościołowi 65 tys. ha, 143,5 mln zł oraz ponad 400 budynków, czyli ok. 30 proc. zabranych dóbr. Warto pamiętać, że np. w Czechach zdecydowano, że Kościołowi zostanie zwrócone 56 proc. wartości zabranych mu dóbr. W Polsce pomoc państwa na rzecz Kościoła katolickiego zamyka się w kwocie 492,5 mln zł i obejmuje m.in. finansowanie uczelni i wydziałów katolickich, dotacje na Fundusz Kościelny, pracę kapelanów w wojsku, więzieniach i szpitalach oraz restaurację zabytków sakralnych. Do tego dochodzą środki z funduszy europejskich, wynoszące w roku ubiegłym 122 mln złotych. 


Nasz wkład jest większy


Tymczasem wkład Kościoła na rzecz społeczeństwa można oszacować na kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie. Tylko kościelna Caritas, największa w kraju organizacja pozarządowa, prowadzi 9 tys. placówek oraz angażuje 102 tys. wolontariuszy, choć jej aktywność odnotowywana jest w mediach wyłącznie przy okazji akcji wigilijnej. Tymczasem wartość pomocy udzielanej przez Caritas wyniosła w ubiegłym roku 482,5 mln zł, pozyskanych głównie ze zbiórek i dobrowolnych ofiar. Tak więc tylko działalność tej jednej organizacji równoważy finansowe wsparcie państwa na rzecz Kościoła. Czy ktokolwiek czytał lub słyszał o tym w mediach niekościelnych? Albo o tym, że na terenie parafii działa 6,8 tys. organizacji na rzecz chorych i niepełnosprawnych, opiekujących się 664 tys. osób, o których najczęściej nikt inny nie pamięta? Kościół finansuje także kilkaset przedszkoli i 514 szkół katolickich. Gigantyczny jest też jego wkład w ochronę dóbr kultury narodowej, co wyraża się liczbą 11 670 zabytkowych obiektów, utrzymywanych i restaurowanych z funduszy parafialnych, zakonnych i diecezjalnych. To my składamy się na te wszystkie fundusze i jasno z tego zestawienia wynika, że katolicy są grupą, która w swej ofiarności na rzecz dobra wspólnego nie ma sobie w kraju wielu równych. Jednocześnie są często wyjątkowo niesprawiedliwie i stronniczo prezentowani w mediach. Warto mieć świadomość tego stanu rzeczy, domagając się należnego prawa do głosu katolickim mediom w przestrzeni publicznej, ale także zabierając głos we własnych środowiskach, gdy medialne obrazy i stereotypy wracają do nas w postaci złośliwych uwag, szkalowania bądź pomówień.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.