Wuj Sam odchodzi

Andrzej Grajewski

|

GN 46/2012

publikacja 15.11.2012 00:15

Wielu komentatorów pisze, że wybór Obamy nie ma dla Polski większego znaczenia, gdyż z perspektywy Ameryki nie jesteśmy ważni. Ale ten fakt przekłada się także na nasze bezpieczeństwo i pozycję w świecie.

9 listopada w Łasku zainaugurował działalność pierwszy stacjonujący na stałe w Polsce pododdział lotniczy Sił Powietrznych USA. Jednak w polityce zagranicznej USA Polska liczy się coraz mniej 9 listopada w Łasku zainaugurował działalność pierwszy stacjonujący na stałe w Polsce pododdział lotniczy Sił Powietrznych USA. Jednak w polityce zagranicznej USA Polska liczy się coraz mniej
PAP/Grzegorz Michałowski

Zapewne dla wielu z nas program polityki zagranicznej prezydenta Baracka Obamy będzie się kojarzył z jego nieostrożną wymianą myśli z prezydentem Miedwiediewem, która poszła w świat dzięki włączonym mikrofonom.

Jak bardzo elastyczny?

Podczas szczytu nuklearnego w Seulu w marcu br. Obama powiedział, że po tegorocznych wyborach, w których ubiega się o reelekcję, będzie bardziej elastyczny i „będzie miał większą swobodę manewru” w sprawie tarczy antyrakietowej, której budowie Rosja zawsze była zdecydowanie przeciwna. Trudno było interpretować tę wypowiedź inaczej, aniżeli jako zapowiedź kolejnych ustępstw wobec Rosji w sprawie, która dotyczy nas bezpośrednio. Zgodnie z porozumieniem, zawartym we wrześniu 2011 r., elementy amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej (EPAA) mają być umieszczone w polskiej bazie w Redzikowie. System ma przede wszystkim chronić USA przed ograniczonym atakiem z użyciem międzykontynentalnych rakiet balistycznych z Bliskiego Wschodu, ale także wzmocnić obronę Europy przed rakietami pośredniego zasięgu. Pytanie, czy administracja Obamy będzie budowała ten system, ma kluczowe znaczenie dla naszego bezpieczeństwa, nie tylko ze względu na jego militarne znaczenie, ale także przez fakt, że stała obecność amerykańskich żołnierzy w Polsce jest także wyraźnym sygnałem dla Rosji, gdzie kończy się jej strefa wpływów.

Odwrót z Europy

Eurodeputowany Paweł Kowal nie ma wątpliwości, że druga kadencja Obamy tylko pogłębi negatywne konsekwencje jego dotychczasowej polityki zagranicznej, co nie oznacza, że wybór Mitta Romneya oznaczałby jakąś zasadniczą jej zmianę. Problem w tym, podkreśla Kowal, że Europa przestaje się dla Ameryki liczyć i taka jest ocena nie tylko administracji Obamy, ale i najważniejszych ośrodków analitycznych zajmujących się polityką zagraniczną w tym kraju. Poniekąd jest to podyktowane obiektywnymi uwarunkowaniami. Najważniejsze interesy USA nie są już w strefie Atlantyku, ale Pacyfiku. Głównymi ich rywalami są dzisiaj Chiny czy Iran i wobec tych nowych wyzwań amerykańscy politycy starają się szukać sojuszników. Słaba, podzielona, mimo wysiłków, nieposiadająca skoordynowanej polityki zagranicznej Europa z pewnością nie jest z tej perspektywy atrakcyjnym partnerem, zwraca uwagę Kowal. Dodaje jednocześnie, że elity amerykańskie nie mają już złudzeń, co do natury rządów Putina, któremu wiele wybaczano w nadziei, że choć to zamordysta, to jednak modernizuje kraj. Zamordyzm bowiem stał się jeszcze bardziej widoczny, natomiast modernizacji nie widać. Jednak sam fakt, że prezydent Obama ostentacyjnie nieomalże okazywał podczas tej kampanii brak zainteresowania dla Europy Środkowej, oznacza tym samym, że daje zielone światło innym, którzy uważają, że jest to naturalna strefa ich wpływów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.