Kłamstwo strasburskie

Joanna Bątkiewicz-Brożek

|

GN 45/2012

publikacja 10.11.2012 13:56

Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu skazał Polskę na grzywnę w tzw. sprawie Agaty, dziewczynki, która 4 lata temu pod presją środowisk aborcyjnych zabiła swoje nienarodzone dziecko.

Trybunał Praw człowieka w Strasburgu wydał kolejny kontrowersyjny wyrok Trybunał Praw człowieka w Strasburgu wydał kolejny kontrowersyjny wyrok
forum/REUTERS/Vincent Kessler

Polska – zdaniem Trybunału – naruszyła Konwencję Europejską: art. 3, czyli „zakaz nieludzkiego i poniżającego traktowania”, art. 8 o „prawie do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego” oraz art. 5, a więc „prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego”. Będziemy musieli zapłacić za to 30 tys. euro „Agacie” (w trosce o nią już wówczas ukryto jej prawdziwe imię), dziś już 18-latce, u której w 2008 r. dokonano aborcji, 15 tys. euro jej matce i 16 tys. za wydatki poniesione z tytułu wniesienia sprawy.

Niech ktoś pomoże: – (

Przypomnijmy bieg wydarzeń sprzed 4 lat. Między 27 marca a 9 kwietnia na policję trafia zawiadomienie od ginekologa o stwierdzeniu odbycia stosunku płciowego u nieletniej. Policja zawiadamia matkę dziewczynki. Obie nie są pewne, czy doszło do poczęcia. Matka jednak uprzedza, że w grę wchodzi tylko aborcja. Z późniejszych zeznań matki na policji wynika, że Agata nie była pewna, czy stosunek był pełny. Niemniej jednak kobieta po miesiącu przekonuje całą Polskę, że był to gwałt. 8 maja policja znowu dzwoni do matki Agaty.

Zawiadamia ją o stwierdzeniu ciąży. Sprawa staje się publiczna. Matka walczy o legalną aborcję. Dziewczynka zrywa ze swoim chłopakiem, ale oboje zeznają, że współżyli dobrowolnie. 20 maja prokuratura wydaje zezwolenie na aborcję, bo „ciąża pochodzi z czynu zabronionego”. „I need help” – pisze na blogu dziewczyna. „To już w poniedziałek…; Niech ktoś pomoże: – (i nie dopuści by się stało: – ((…) Tonę we łzach”. Dziewczyna trafia do szpitala im. św. Jana Bożego w Lublinie. Tam lekarze odmawiają aborcji – nie ma na nią zgody Agaty. Matka szuka pomocy w środowisku proaborcyjnym. Jej córka pisze SMS-y do koleżanek. Tak sprawa dociera do dyrekcji jej szkoły i środowiska pro-life. Agata otrzymuje ofertę pomocy od ordynator szpitala, która widzi, że dziewczynka jest przymuszana do aborcji. O wszystkim dowiaduje się ks. Krzysztof Podstawka, wtedy dyrektor Domu Matek z Małoletnimi Dziećmi i Kobiet w Ciąży. Spotykają się. Potem dziewczyna sama pisze do księdza SMS-y, kolejne spotkania odbywają się na jej prośbę

. Zawsze w towarzystwie osób trzecich – koleżanki nastolatki. Wreszcie matka zabiera Agatę z Lublina i przewozi do kliniki w Warszawie, gdzie kręci się wokół niej federacja Wandy Nowickiej. W tym samym czasie sąd w Lublinie wydaje nakaz oddzielenia matki od Agaty i umieszczenia dziewczynki w placówce opiekuńczej. Szpital przy ul. Infanckiej utrudnia wydanie Agaty. Federacja obrońców życia i portal Fronda.pl wysyłają listy do szpitala z prośbą o odstąpienie od aborcji i wysłuchanie Agaty. Sprawa nabiera tempa. Trwa wyścig z czasem. Dziecko można zabić do 12 tygodnia. Włączają się „Gazeta Wyborcza” i „Newsweek”. Informują, że Agata była zgwałcona, do aborcji nie dopuścili „obrońcy życia” oraz „podążający krok w krok za dziewczyną ksiądz” (co jest nieprawdą – ks. Podstawka nie pojechał do Warszawy). We wszystko miesza się SLD (m.in. Leszek Miller). Grzegorz Napieralski grzmi, że „sytuacja, w której księża jeżdżą po Polsce i namawiają do odstąpienia od zabiegu, to przekroczenie norm”. W efekcie dziewczynka ulega i podpisuje zgodę na aborcję.

Była aborcja czy nie?

Oto jest pytanie. Bowiem w sprawozdaniu Sejmu RP na rok 2008, w rubryce dotyczącej statystyki aborcji wykonanych po gwałcie lub wskutek czynu zabronionego widnieje cyfra…0! Czyli co? Zabito dziecko Agaty czy nie? Jeśli tak, czemu nie wpisano zabiegu do rejestru? Przecież ponoć był zgodny z polskim prawem. O to toczyła się „wojna”. Jest jeszcze coś: gdyby faktycznie dziecko pochodziło z czynu zabronionego, gwałtu (tak twierdzi Trybunał – na jakiej podstawie?) ojciec, chłopak Agaty, powinien odpowiedzieć za taki czyn. Nic takiego nie miało miejsca… „Jesteśmy bardzo zadowolone z wyroku Trybunału. (…) Zawsze byłyśmy pewne, że córka ma prawo do przerwania ciąży i wspólnie podjęłyśmy decyzję w tej sprawie. Ale czekało nas piekło, nagonka i brak wrażliwości ze strony wszystkich, oprócz Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Była to jedyna organizacja, do której kiedykolwiek zwróciłyśmy się o pomoc” – to fragment oświadczenia wydanego przez P. i S. po wyroku Trybunału.

Kilka razy powtarza się to samo zdanie: „wspólnie podjęłyśmy decyzję” i „byłyśmy od początku przekonane”. Fakty są jednak inne: zarówno SMS-y, jakie pisała Agata do ks. Podstawki, jej wpisy na blogu (zresztą znakomicie udokumentowane przez Tomasza Terlikowskiego i Joannę Najfeld w książce „Agata. Anatomia manipulacji”) potwierdzają jednoznacznie, że Agata nie chciała zabić dziecka. Dziewczynka z własnej woli kontaktowała się z ks. Podstawką. I jeszcze coś. Z konferencji prasowej wygłoszonej 30 października 2012 r. na temat wyroku w sprawie P. i S. wynika, że Polskę w Trybunale reprezentowały adw. Monika Gąsiorowska i Karolina Więckiewicz – prawniczka Federacji. Jeśli tak, nie ma mowy o bezstronności wyroku. Trybunał wysłuchał wersji matki Agaty i obrony feministek. Czemu nie przesłuchał np. ks. Podstawki, choć wymienia go jako jednego z bezprawnie wywierających wpływ na decyzje Agaty? Tymczasem o tym, że skarga trafiła do Strasburga, dowiedział się z mediów po wyroku.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.