Katolik Belloc

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 45/2012

publikacja 08.11.2012 00:15

Hilaire Belloc jest postacią nieznaną, którą koniecznie trzeba odkryć! Kochał namiętnie życie i równie silnie Kościół katolicki. Historyk, orator, poeta, autor 153 książek. Przewidywał, że Zachód bez wiary upadnie. Raczej się nie mylił.

Hilaire Belloc (1870–1953)  był jedną z najbardziej  wpływowych i barwnych postaci angielskiego katolicyzmu Hilaire Belloc (1870–1953) był jedną z najbardziej wpływowych i barwnych postaci angielskiego katolicyzmu
Mary Evans Picture Library

Płynęła w nim krew francusko-angielska i stąd być może brała się dość zaskakująca kombinacja talentów i temperament łączący w sobie cechy z pozoru przeciwne. Był niespokojnym duchem, zamiłowanym żeglarzem i wędrowcem. Świat był dla niego fascynującą przygodą. Dobre wino, jedzenie, ludzie, historia, miejsca, podróże, Bóg i generalnie to, jak działa ten świat – wszystko go pasjonowało. Obdarzony ciętym humorem i magnetyczną osobowością, uwielbiał wykładać, przekonywać, spierać się. Jak napisał jeden z jego biografów, czuł się w świecie jak w domu, ale zarazem doskonale wiedział, że czuć się tutaj jak w domu to złudzenie. „Gdziekolwiek świeci katolickie słońce, tam jest zawsze śmiech i dobre czerwone wino. Przynajmniej tak ja to zawsze odkrywałem. Benedicamus Domino!” – to jedno z najsłynniejszych jego powiedzeń.

Dodajmy dla równowagi inne: „Jedna tylko rzecz na tym świecie różni się od innych. Ma ona osobowość i siłę. Kiedy ktoś ją odkrywa, gwałtowanie kocha lub nienawidzi. To Kościół katolicki. Wewnątrz tego domostwa ludzki duch znajduje swoje schronienie. Poza nim jest noc”. Te dwa cytaty zestawione razem oddają niezwykłą duchowość Hilaire’a Belloca. Pasja życia i pasja wiary, bycie u siebie zarówno we współczesnym świecie, jak i w Kościele – co za połączenie! Niezwykła to inspiracja dla zakompleksionych katolików. Za życia przyczynił się do licznych konwersji wpływowych Brytyjczyków, między innymi G.K. Chestertona. Dziś mówią nadal jego książki. Wiele jego diagnoz dotyczących zachodniej cywilizacji okazuje się zaskakująco aktualnych. Na przykład to, że wojowniczy islam stanie się realnym zagrożeniem dla Zachodu. Nie żył na szczęście w czasach politycznej poprawności, ale politycznie poprawny nie był.

Stary Grzmot

Joseph Hilaire Pierre René Belloc przyszedł na świat w St. Cloud koło Paryża w 1870 roku. Jego matką była angielska pisarka Elizabeth Rayner Parkes, konwertytka na katolicyzm, zaangażowana w walkę kobiet o równouprawnienie. Ojciec, Louis Belloc, był francuskim adwokatem, zmarł 5 lat po ślubie. Młoda wdowa wróciła do Anglii z synem Hilaire i córką Marie. Osiedli w Slindon, w hrabstwie West Sussex. Młody Belloc kształcił się w słynnym oratorium, założonym przez bł. Johna Henry’ego Newmana w Birmingham. Jako obywatel francuski odbył służbę wojskową w pułku artylerii w pobliżu Toul, później studiował historię w Oksfordzie. Tam dał się poznać jako uczestnik licznych debat obdarzony zdolnością przekonywania. Studia ukończył z wyróżnieniem. Chciał pozostać na uniwersytecie jako wykładowca. Podczas rozmowy egzaminacyjnej w All Souls College Belloc postawił przed sobą na stole małą figurkę Maryi. Nie został przyjęty. Wyjechał na objazdowe wykłady po USA. Tam też zaczął publikować pierwsze książki, zbiory wierszy dla dzieci. Jego żoną została Amerykanka Elodie Hogan. Wzięli ślub w Kalifornii w 1896 roku. Wcześniej Belloc przewędrował pieszo przez pół Stanów.

Po powrocie do Anglii otrzymał obywatelstwo brytyjskie i pracował jako dziennikarz. Przez 4 lata był członkiem Izby Reprezentantów z ramienia Partii Liberalnej, trzeciej co do wielkości siły w parlamencie. Podczas kampanii wyborczej ktoś zapytał go, czy nie jest papistą. Riposta Bellona była błyskawiczna. Wyjął z kieszeni różaniec i zawołał w stronę pytającego: „Sir, staram się codziennie słuchać Mszy i klękam każdego wieczoru z tymi paciorkami. Jeśli to pana obraża, wtedy będę modlił się do Boga, by oszczędził mi tego upokorzenia, jakim byłoby reprezentowanie pana w parlamencie”. Belloc uwielbiał dysputy. „Debatowanie z Bellokiem to jak zmaganie się z gradobiciem”, notował H. G. Wells, kiedy ten zaatakował jego „Zarys historii” za niedocenianie roli chrześcijaństwa w historii Europy. Przezwisko z dzieciństwa „Stary Grzmot” okazało się adekwatne. To prawda, że nie oszczędzał przeciwników, punktował ich niekonsekwencje, bywał dosadny, złośliwy. Jednocześnie ujmował nawet swoich przeciwników osobistym urokiem. Po zakończeniu pracy w parlamencie wraz z żoną i pięciorgiem dzieci osiadł na wsi, w okolicy, w której się wychował. W 1914 roku jego żona zmarła po przebytej grypie. Belloc do końca życia nosił żałobę. Pokój Elodie pozostawił tak, jak go opuściła. W 1918 r. spadł na niego kolejny cios. Jego najstarszy syn zginął na froncie we Francji.

Tandem „Chesterbelloc”

Działalność polityczna przyniosła mu rozczarowanie. Żył więc głównie z pisania. Podejmował tysiące tematów. Kiedy pytano go, dlaczego pisze tak dużo, odpowiadał: „bo moje dzieci domagają się pereł i kawioru”. Zaliczono go do wielkiej czwórki pisarzy edwardiańskich, obok H.G. Wellsa, G.B. Shawa i G.K. Chestertona. Z Chestertonem połączyły Belloca duchowe pokrewieństwo i głęboka przyjaźń. G.B. Shaw ukuł nieco złośliwy termin na ten katolicki tandem: „Chesterbelloc”. Belloc uważał, że „pierwszym zadaniem pisarza jest ustalić kanon”, czyli określić, jakie dzieła uznaje się za wzór prozy czy poezji. Deklarował, że dla niego samego wzorem jasnego i zwięzłego stylu jest XIX-wieczny wierszyk dziecięcej poezji, klasy literatury angielskiej „Mary miała owieczkę”. Faktem jest, że bodaj najbardziej dziś znaną książką Belloca są „Opowieści ku przestrodze dla dzieci”, zbiór wierszy z morałem, niekoniecznie tylko dla dzieci, np. „Henryk Król, który miał zwyczaj żucia sznurka i skonał w okropnej agonii”, „Rebeka, która trzaskała dla zabawy drzwiami i skończyła bardzo kiepsko” czy „Matylda” – historia dziewczyny, która umarła z powodu swoich kłamstw. Belloc tworzył też poważniejszą poezję, religijną i romantyczną. Na YouTubie wygrzebałem nawet radiowe nagranie 4 pieśni, śpiewanych przez samego autora w 1932 roku. Jest tam również „Ballade to Our Lady of Czestochowa”, z powracającym refrenem: „To wiara, którą otrzymałem, i której się trzymam. I to jest wiara, w której chcę umrzeć”.

To owoc wizyty Belloca w Polsce. Najsłynniejsza podróżnicza powieść to „Ścieżka do Rzymu” (1902), relacja z pieszej ślubowanej pielgrzymki z centralnej Francji przez Alpy do Rzymu. Autor daje w niej wyraz swojego zamiłowania do kultury Europy zbudowanej na tradycji rzymsko-greckiej przetworzonej przez chrześcijaństwo. W dziele „Niewolnicze Państwo” (1912) przedstawia z kolei swoje poglądy społeczne. Inspirował się postacią kard. Henry’ego Edwarda Manniga, który był negocjatorem podczas wielkiego strajku w londyńskich dokach w 1889 roku. 19-letni wówczas pisarz był pod wielkim wrażeniem postawy i poglądów kardynała. Inspirował się także pierwszą encykliką społeczną Kościoła „Rerum novarum” Leona XIII z 1891 roku. Tandem „Chesterbelloc” rozwinął tzw. dystrybucjonizm. Ta doktryna odrzucała zarówno dziki kapitalizm, z jego potężnymi monopolami, jak i socjalizm, z jego wszechwładzą państwa, jako ustroje w równym stopniu krępujące indywidualizm i ograniczające własność. Postulowali upowszechnianie drobnej własności w przemyśle, handlu i rolnictwie. Uważali, że własność indywidualna jest podstawą wolności jednostki i zdrowego społeczeństwa opartego na rodzinie, która nie powinna być gnębiona ani przez wielki biznes, ani przez wielki rząd. Jeśli pomyślimy o współczesnym kryzysie, wywołanym m.in. przez wielkie koncerny i wszechwładne państwa lub Unię Europejską, widzimy, że diagnozy Belloca o „państwie niewolniczym” są wciąż aktualne. Belloc był także autorem mnóstwa biografii historycznych postaci. Nie był akademickim historykiem, nie dbał specjalnie o warsztat naukowy. Szukał raczej wglądu w ducha, w osobowość portretowanych osób. Atakował to, co nazywał oficjalną wersją historii (zwłaszcza angielskiej). Wydobywał na światło dzienne fakty, pomijane z powodu niechęci historyków do chrześcijaństwa, a zwłaszcza katolicyzmu. Był to swoisty apostolat historii.

Wiara to Europa i Europa to wiara

Jako młody człowiek Belloc stracił wiarę. Później stało się coś, co sprawiło, że do niej wrócił. Co dokładnie? On sam nigdy publicznie o tym nie mówił; w jego książkach można znaleźć jedynie aluzje do tego wydarzenia. Jedna z najsłynniejszych jego tez brzmi: „wiara to Europa i Europa to wiara”. To zdanie streszcza jego spojrzenie na historię Wysp i kontynentu. W książce „Europa i wiara” (1920) wykazywał, że sercem europejskiej kultury jest chrześcijaństwo. Dziedzictwo antycznej Grecji i Rzymu zostało wchłonięte i przemienione przez Kościół, i to dało fundament całej europejskiej cywilizacji. Belloc krytycznie oceniał reformację, uważając, że przyczyniła się do osłabienia jedności i tożsamości Europy. Podkreślał, że jeśli Europa ma przetrwać, musi wrócić do jedności budowanej na wierze, na poczuciu wspólnego dziedzictwa. Zarzucano mu, że utożsamia Europę z chrześcijaństwem, a przecież wiara jest propozycją dla całego świata. Tłumaczył więc: „Nigdy nie powiedziałem, że Kościół musi być koniecznie europejski. Kościół będzie trwał zawsze na tej ziemi, do końca świata. Nasi odlegli potomkowie mogą przekonać się, że centrum Kościoła znajdzie się w Afryce lub Azji. Powiedziałem natomiast, że to, co europejskie, jest z istoty katolickie, i że wartości europejskie znikną wraz ze zniknięciem katolicyzmu”. Belloc uważał, że islam jest jedną z chrześcijańskich herezji.

Przewidywał, że u drzwi Zachodu stanie kiedyś islam, którego siłą jest mocna wiara. Zachód pozbawiony duchowego kręgosłupa może okazać się za słaby, by przeciwstawić się ekspansji mahometan. Belloc sięgał nieraz do metafory barbarzyńcy rozumianego jako wróg wiary. Pisał, że nowoczesny barbarzyńca to ktoś, kto wyśmiewa utrwalone przekonania naszego dziedzictwa. Ktoś z wieczną drwiną na ustach, kto uważa się za kogoś ponad wszystkimi. Osądza biednego wierzącego, idącego do kościoła, starsze kobiety zmawiające pacierze przed figurkami Madonny. Owszem, ciężko jest dojść do wiary i nią żyć, ale odrzucać ją z powodu tanich kpin jest nikczemnością. To właśnie barbarzyństwo. Jeden ze znawców Belloca napisał, że angielska klasa średnia, do której on sam należał, najpierw go czytała i adorowała, potem dobrodusznie odłożyła na bok, a na końcu wyizolowała. Jego nieustępliwa obrona wszystkiego, co katolickie, najpierw bawiła wykształconych, nastawionych sceptycznie do każdej nowości, następnie obrażała, a w końcu uznano, że to nie do zniesienia. Oskarżano go niesłusznie o antysemityzm. Belloc, choć był postacią bardzo wpływową w brytyjskim życiu początku XX wieku, wydaje się zapomniany. Powód jest dość prosty: był zbyt niebezpieczny dla europejskich elit. W 1941 roku pisarz doznał udaru i nigdy nie odzyskał już pełnej sprawności. Zmarł w 1953 roku, pochowano go w sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w West Grinstead, gdzie uczęszczał na Msze. Ks. Ronald Knox w homilii pogrzebowej zauważył: „żaden człowiek w jego czasach nie walczył tak ciężko o dobro”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.