Komisja czy konsylium?

Piotr Legutko

|

GN 45/2012

publikacja 08.11.2012 00:15

Reakcje na nowe informacje dotyczące katastrofy smoleńskiej są skrajne. Warto wyłączyć emocje i zastanowić się, co z pojawiających się wątpliwości wynika.

Konferencja prok. Ireneusza Szeląga wzbudziła ogromne zainteresowanie mediów Konferencja prok. Ireneusza Szeląga wzbudziła ogromne zainteresowanie mediów
PAP/Rafał Guz

A jest co wyłączać, bo po publikacji „Rzeczpospolitej” o śladach trotylu na wraku tupolewa emocje sięgnęły poziomu sprzed dwóch lat. Dla wielu sceptycznych dotąd obserwatorów sytuacja dojrzała do powołania międzynarodowej komisji, która zbadałaby narastające wokół katastrofy wątpliwości. Ale dla nadających ton mediów i polityków wkraczamy właśnie w obszar zbiorowego szaleństwa, któremu kres położyć może konsylium lekarskie. I odosobnienie Jarosława Kaczyńskiego.

Czarny wtorek

30 października 2012 roku był dniem niezwykłej kumulacji wydarzeń związanych z katastrofą smoleńską. „Rzeczpospolita” opublikowała swój sensacyjny tekst, potem przez pół dnia cała Polska zastanawiała się, dlaczego głosu w jego sprawie nie zabierają powołane do tego instytucje. Napięcie narastało, by eksplodować po posiedzeniu zespołu parlamentarnego zajmującego się przyczynami katastrofy. Wtedy to padły słynne już dziś słowa o „zamordowaniu 96 osób”, „niesłychanej zbrodni”, „matactwach i poplecznictwie”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.