Trotyl we wraku Tu-154

jdud/rp.pl/PAP/rebelya.pl

|

GOSC.PL

publikacja 30.10.2012 06:55

Polscy eksperci odkryli ślady materiałów wybuchowych we wraku tupolewa, który rozbił się w Smoleńsku - donosi "Rzeczpospolita".

Trotyl we wraku Tu-154 Szczątki prezydenckiego tupolewa Serge Serebro, Vitebsk Popular News / CC 3.0

Badania przeprowadzi polscy prokuratorzy i biegli. Trwały miesiąc i zakończyły się dwa tygodnie temu.

Wcześniej polscy śledczy mieli wątpliwości co do rosyjskiej ekspertyzy pirotechnicznej. Nie spełniała ona wymogów proceduralnych. Ponadto polscy biegli odmówili podpisania ostatecznej opinii o przyczynach zgonu bez dokładnego przebadania wraku. Podkreślali, że domagali się tego nasi eksperci, którzy prowadzili wcześniejsze badanie, bo dysponowali zbyt małą liczbą próbek, by wykluczyć obecność materiałów wybuchowych.

Dlatego do Smoleńska wraz z prokuratorami pojechali pirotechnicy z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego oraz Centralnego Biura Śledczego. Już pierwsze badania, przy użyciu nowoczesnego sprzętu, wnętrza samolotu i poszycia skrzydła maszyny, dały wynik pozytywny. Okazało się, że na 30 fotelach lotniczych znajdują się ślady trotylu oraz nitrogliceryny. Te same substancje znaleziono również w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem. Było ich tyle, że jedno z urządzeń wyczerpało skalę - pisze „Rzeczpospolita”. Dziennik dodaje, że podobne wyniki dało badanie miejsca katastrofy, gdzie „odkryto wielkogabarytowe szczątki rozbitego samolotu”.

Autor tekstu Cezary Gmyz w Radio Wnet dopowiedział, że prokuratorzy nabrali wątpliwości po badaniu zwłok śp. Zbigniewa Wassermana i Janusza Kurtyki (w TVP Info padły nazwiska Przemysława Gosiewskiego i Janusza Kurtyki).

Eksperci nie są w stanie stwierdzić, w jaki sposób na wraku maszyny znalazły się ślady trotylu i nitrogliceryny. Biorą pod uwagę hipotezy, według których mogłyby one pochodzić z niewybuchów z okresu II wojny światowej.

"Przede wszystkim musimy poznać ustalenia prokuratury i ich interpretację; jakie jest źródło ewentualnego pochodzenia tych substancji, które według doniesień gazety zostały znalezione - od tego pewnie uzależnione będą wszystkie dalsze kroki. Przypomnę, że jeżeli chodzi o komisję ministra Millera, to zgodnie z procedurami jest możliwość wznowienia prac tej komisji, jeśli pojawią się nowe istotne wątki, nowe istotne szczegóły" - powiedział rzecznik rządu Paweł Graś w programie „Polityka przy kawie” w TVP1.

"Wszystkie wyniki naszych badań są w rękach prokuratury, proszę więc o to wszystko pytać prokuraturę, ponieważ oni mają wszystkie nasze dokumenty" - powiedział dziennikarzom Jerzy Miller, który kierował komisją badającą katastrofę smoleńską.

Pytany, czy dopuszcza możliwość wznowienia prac kierowanej przez niego komisji, odpowiedział: "Nie komentuję rzeczy, których nie znam, żadnych dokumentów dotyczących tych informacji, które państwo posiadają, nie znam i nie komentuję".

Miller nie chciał też odnieść się do pytania, czy stanąłby na czele komisji, gdyby wznowiła swoje prace. "Nie komentuję żadnego zdarzenia i w związku z tym proszę mnie o takie rzeczy nie pytać" - dodał.

Pytany, czy członkowie komisji wyjaśniającej przyczyny katastrofy dysponowali własną analizą pirotechniczną, czy też opierali się na badaniach wykonanych przez Rosjan, odparł, że własną.

Antoni Macierewicz powiedział portalowi wpolityce.pl, że jego zespół wykonał za granicą własne badania szczątków tupolewa i potwierdziły one doniesienia "Rzeczpospolitej". Informacje na ten temat mają być wkrótce opublikowane. Dodał, że "znaleziono nie tylko trotyl, ale też nitroglicerynę i inne środki".

- Samolot Tu-154M przed wylotem z Warszawy do Smoleńska był bardzo dokładnie sprawdzony; nie zostały wykryte żadne niebezpieczne substancje - poinformował we wtorek PAP rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz. "Samolot był bardzo dokładnie sprawdzony przez grupę funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu. W sprawdzeniu użyto także psa. Nie zostały wykryte żadne niebezpieczne substancje" - powiedział rzecznik BOR.

Komisja badająca katastrofę smoleńską powinna albo wznowić prace, albo należy powołać nową komisję – uważa ekspert prawa lotniczego prof. Marek Żylicz, b. członek komisji Millera. Jego zdaniem, badaniem katastrof lotniczych nie powinna zajmować się prokuratura. "Moje przekonanie jest takie, że powinna być wznowiona komisja albo powołana nowa komisja państwowa" – powiedział we wtorek PAP Żylicz.

Żylicz podkreślił: "Mam zaufanie do raportu Millera, inaczej bym go nie podpisał, ale przy takim tempie prac, jakie było i przy tych kłopotach z Rosjanami nie jest wykluczone, że się coś pominęło, że było jakieś niedopatrzenie".

Jak mówił, od paru miesięcy wypowiadał się na temat konieczności wznowienia prac komisji badającej katastrofę smoleńską. Przypomniał, że w lipcu 2011 r. zarówno przewodniczący komisji, ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller, jak i premier Donald Tusk zapowiadali, że prace mogą zostać wznowione, jeżeli będą nowe fakty. Możliwość wznowienia prac komisji przewiduje prawo.

"Dziwię się, że rząd tego dotąd nie zrobił" – powiedział we wtorek Żylicz. "Komisja powinna uwzględnić wszystkie nowe informacje, czy zarzuty, czy pseudodowody, czy wypowiedzi ekspertów czy pseudoekspertów, jak by one nie brzmiały bzdurnie" – ocenił.

Jak powiedział Żylicz, eksperci Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO) stoją na stanowisku, że badania katastrof lotniczych "nie wolno zostawiać prokuratorom".

Pytany, czy można powołać komisję międzynarodową do zbadania katastrofy smoleńskiej, Żylicz podkreślił, że nie ma takiej możliwości. "Prawo tego nie przewiduje. Byłaby ewentualnie możliwa międzynarodowa komisja z udziałem Rosji, ale trudno sądzić, żeby Rosjanie się na to zgodzili, a poza tym to byłaby komisja polityczna" – powiedział Żylicz. Przypomniał natomiast, że polska komisja może - zgodnie z unijnym prawem - sięgać po opinie ekspertów z innych krajów UE.