Kapitulacja 
1612

Andrzej Grajewski

|

GN 44/2012

publikacja 31.10.2012 00:15

Rosjanie obchodzą dzień kapitulacji polskiego garnizonu na Kremlu 
przed 400 laty jako swoje narodowe święto. 
Czy dla nas był to dzień klęski?


Pomnik Minina i Pożarskiego 
na Placu Czerwonym. Z tyłu Sobór Wasyla Błogosławionego Pomnik Minina i Pożarskiego 
na Placu Czerwonym. Z tyłu Sobór Wasyla Błogosławionego
Roman Koszowski

Tłum żołnierzy, kozaków oraz pospólstwa 7 listopada 1612 r. w ciszy obserwował, jak powoli otwierają się wrota Bramy Spaskiej, paradnego wejścia do Kremla. Spoza murów na Plac Czerwony zaczęli wychodzić ci, którzy niegdyś tworzyli elitę polskiego wojska. Byli nieprzytomni ze zmęczenia, głodu, chorób i ran. Na czele szedł ich dowódca, pułkownik Mikołaj Struś, który kilka dni wcześniej podpisał akt kapitulacji. Jej warunki przewidywały, że żołnierze – poza Polakami była to liczna grupa kozaków, a także Niemcy i Węgrzy, którzy służyli w piechocie, oraz sporo Rosjan, do końca walczących po naszej stronie – mieli być w niewoli traktowani honorowo. W praktyce ich mordowanie zaczęło się, jak tylko zdali broń. Nikt już nie chciał pamiętać, że te wojska wkroczyły do Moskwy 2 lata wcześniej nie jako najeźdźcy, ale sojusznicy.


Dwóch Dymitrów 


Na początku XVII w. Rosja przeżywała czas Wielkiej Smuty. Państwo despotycznie rządzone przez Iwana Groźnego ogarnął kryzys po jego śmierci w 1584 r. Chaos potęgowało pojawienie się w 1603 r. tajemniczego osobnika, twierdzącego, że jest Dymitrem, synem Iwana Groźnego, który zginął w tajemniczych okolicznościach w 1591 r. Samozwaniec (prawdopodobnie był to zbiegły mnich z kremlowskiego klasztoru Grigorij Otrepiew) był starannie wykształcony, odznaczał się dworską ogładą oraz znał wiele detali z okresu panowania Iwana Groźnego. Historycy przyznają, że miał kilka ciekawych pomysłów na rządzenie Rosją. Szybko skupił wokół siebie niezadowolonych z rządów cara Borysa Godunowa. Otrzymał także wsparcie kozaków, kilku polskich arystokratów oraz grupy bezrobotnych żołnierzy, których Rzeczpospolita usunęła ze służby z powodu rokoszu. Z tą niezbyt liczną armią jesienią 1604 r. ruszył na Moskwę, gdzie właśnie niespodziewanie zmarł car Godunow. Miasto poddało mu się bez walki, a Samozwaniec zdołał koronować się na cara. Skończył jednak tragicznie, gdyż w maju 1606 r. doszło w Moskwie do masakry jego zwolenników, w której i on zginął. Ale pamięć o nim pozostała, zwłaszcza w masach chłopskich, czekających na „dobrego cara”. Choć formalnie rządził car Wasyl Szujski, który przygotował majową masakrę, część bojarów oraz niedobitki z obozu Samozwańca chciały rewanżu. Ten klimat wykorzystał w 1607 r. kolejny osobnik podający się za Dymitra, a więc już drugi Samozwaniec. Nie miał jednak ani charyzmy, ani nimbu tajemniczości, który otaczał pierwszego rzekomego carewicza. Jednak dla wielu był wygodny w walce o carski tron. 
Rosja rozpadła się wtedy na dwa obozy. Na Kremlu rządził car Wasyl Szujski, natomiast w podmoskiewskim Tuszynie rozbił obóz drugi Samozwaniec, do którego dołączali wszyscy niezadowoleni z władzy legalnego cara. Były dwa wojska, dwóch patriarchów, dwie Dumy Bojarskie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.