Na rozstaju dróg

Jacek Dziedzina

|

GN 43/2012

publikacja 25.10.2012 00:15

Bez czołgów i karabinów, za to przy stole i w drodze referendum – tak może wyglądać szkocko-angielskie rozstanie po trzech wiekach unii. Tylko czy Szkoci naprawdę chcą niepodległości?

Na rozstaju dróg pap/EPA/GORDON TERRIS

W 2014 roku Szkoci zdecydują, czy chcą pełnej suwerenności, czy też wolą pozostać częścią Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Brytyjski premier David Cameron i szef szkockiego rządu Alex Salmond podpisali porozumienie w sprawie referendum, które określi przyszłość polityczną na Wyspach. Gdyby do rozstania doszło, byłby to pierwszy współcześnie (nie licząc Czechosłowacji) przykład rozejścia za porozumieniem stron.

Ryzykowna gra Londynu

Cameron, zgadzając się na referendum, gra ryzykownie, bo choć na razie Szkoci niekoniecznie garną się masowo do niepodległości (ok. 28–38 proc. według różnych sondaży), to w ciągu dwóch lat może się jeszcze wiele wydarzyć. I rok 2014 jest tutaj kluczowy dla rządzącej Szkockiej Partii Narodowej, która mocno naciskała na Camerona, by ten zgodził się właśnie na tę datę. Po pierwsze, zwolennicy niepodległości zyskują więcej czasu na przekonanie nieprzekonanych. Po drugie – w 2014 roku przypada 700. rocznica zwycięskiej dla Szkotów bitwy pod Bannockburn. Nacjonaliści liczą więc, że obchody związane z tym wydarzeniem wzmocnią poczucie odrębności i tożsamości narodowej u Szkotów, a to będzie miało przełożenie na decyzje podejmowane przy urnach. Cameron długo obstawał przy jak najwcześniejszej dacie referendum, znając dobrze wyniki sondaży. Gdyby referendum skończyło się fiaskiem szkockich nacjonalistów, premier Wielkiej Brytanii przeszedłby do historii jako ten, który powstrzymał kraj przed rozpadem. Zgoda na 2-letnią kampanię przed referendum jest zatem ryzykiem, jakie podjął. Szkocki rząd uzyskał również inną gwarancję: w referendum będą mogli wziąć udział już 16-latkowie. Z kolei Cameron nie zgodził się na to, by w referendum Szkoci mogli odpowiadać na jeszcze jedno pytanie dotyczące ewentualnego zwiększenia autonomii Edynburga wobec Londynu. Na tym pytaniu zależało Alexowi Salmondowi, szefowi szkockiego rządu. Dlaczego? On też jest świadomy, że większość rodaków może nie zagłosować za suwerennością, i chciał zabezpieczyć się alternatywą.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.