Matka i syn

Szymon Babuchowski

|

GN 42/2012

publikacja 18.10.2012 00:15

To niezwykła książka. I wcale nie ze względu na jej walory literackie, choć napisana została bardzo sprawnie. Jest niezwykła przede wszystkim dzięki swoim bohaterom. Matce i synowi, którzy promieniują świętością.

Matka i syn Ta rana zawsze jest i będzie – mówi o śmierci ks. Jerzego jego matka, Marianna Popiełuszko. Mimo to wybaczyła zabójcom syna Henryk Przondziono

Książkę Mileny Kindziuk czyta się jednym tchem. Może dlatego, że przyciąga ona mocą samej prawdy. Autorka zaś – jak na dobrego reportażystę przystało – ukrywa się w cieniu swoich bohaterów. Swój komentarz ograniczyła do minimum, oddając głos Mariannie Popiełuszko – matce ks. Jerzego.

Ludzie twardej wiary

Właściwie nie do końca wiadomo, kto jest głównym bohaterem „Matki świętego” – tak bardzo losy tych dwojga ludzi – matki i syna – splatają się w jedno. Czytając, ma się wrażenie, że świętość jest obecna w tej rodzinie od zawsze. Prostą, tradycyjną – w najlepszym tych słów znaczeniu – pobożność Marianna odziedziczyła po rodzicach i przekazała synowi.

Tu, na Wschodzie, była ona czymś naturalnym. „Wiara była u nas twarda, w serce wbita każdemu, dziadom, pradziadom” – mówi Marianna Popiełuszko. Pewnie dlatego młody Alek (ks. Jerzy otrzymał na chrzcie imię Alfons) codziennie, niezależnie od pogody i samopoczucia, wstawał wcześnie rano, by zdążyć przed szkołą na Mszę w Suchowoli, oddalonej od rodzinnych Okopów o 5 kilometrów. I pewnie dlatego, mimo trudnych doświadczeń w wojsku, gdzie znęcano się nad młodym klerykiem, mógł zapisać: „Okazałem się bardzo twardy, nie można mnie złamać groźbą ani torturami. Może to dobrze, że akurat ja, bo może ktoś inny by się załamał, a jeszcze innych wkopał”. W czasie ciąży ofiarowała go Panu Bogu, prosząc, by syn został kapłanem. A jeśli będzie dziewczynka – zakonnicą. Nie dziwiły jej więc specjalnie jego dziecięce zabawy – zamienianie stołu w ołtarz, rozkładanie na nim świętych obrazków. Choć do matury nikomu o tym nie mówił, ona domyślała się już, że zostanie księdzem.

Nikt nie ma dziecka dla siebie

Decyzję Alka o wyborze kapłańskiej drogi przyjęła ze spokojem, mimo że wiązała się ona z rozłąką. Późniejszy ks. Jerzy wybrał seminarium w Warszawie i odtąd jego życie związało się ze stolicą. Jeśli wpadał do domu, to na krótko, „jak po ogień”. Pani Marianna nie czyniła mu z tego powodu wyrzutów. Byli teraz osobno, ale łączyła ich modlitwa. „Nikt nie ma przecież dziecka dla siebie. Ono musi iść w świat, by spełnić wolę Bożą” – mówi w książce. W jego przypadku wiązało się to stale z narażaniem życia. Przeczuwała to, choć syn nie zwierzał się ze wszystkich problemów, jakie miał ze Służbą Bezpieczeństwa. By zanadto nie martwić matki, wspominał tylko o nich ogólnikowo. Ten ostatni raz zatrzymał się jednak w domu na nieco dłużej. Zostawił matce do zaszycia sutannę, mówiąc: „Odbiorę następnym razem. Albo najwyżej będzie mama miała na pamiątkę”. I jeszcze: „Jakbym zginął, to tylko nie płaczcie po mnie”. Potem kilka razy obchodził dom, pobiegł na pole, robił zdjęcia czerwonych maków, które zasiała matka. „A gdy odjeżdżał, pani Marianna odprowadziła go, jak nigdy, aż do Suchowoli. A potem długo stała na drodze i patrzyła na oddalający się samochód z jej synem, aż zniknął za horyzontem” – pisze Milena Kindziuk.

Pan Bóg tak chciał

Gdy przyszła ta straszna wiadomość, Marianna Popiełuszko nie płakała. To jej mąż Władysław krzyczał i płakał na przemian, ona natomiast siedziała w bezruchu, milcząca, jakby skamieniała. O swoim cierpieniu powie krótko, ale przejmująco: „Ja jestem ból do samego nieba”. A w innym miejscu: „Ta rana zawsze jest i będzie”. Dodaje, że od śmierci ks. Jerzego potrafi już odmawiać tylko bolesne tajemnice Różańca. A jednak przebaczyła zabójcom syna. „Najbardziej bym się cieszyła, żeby oni się nawrócili” – mówi. „Czy dobrze, czy źle – to i tak dobrze. Jak jest, tak jest dobrze. Maryja też była matką. Stała pod krzyżem i cierpiała z Panem Jezusem. Tak i ja zgodziłam się z tym cierpieniem. Widocznie Pan Bóg tak chciał. Co Pan Bóg komu wymianował, to ludzka zazdrość nie ukradnie. A co nie, to i z ręki wypadnie”. Zaskakująco brzmią te słowa, ale czytając książkę, nie mamy żadnych wątpliwości, że wypowiada je ktoś, kto całkowicie zawierzył Bogu. Tę ufność Bóg wynagradzał łaskami, które wielu ludzi otrzymywało po śmierci ks. Jerzego. Były wśród nich liczne nawrócenia, cudowne uzdrowienia. Sama pani Marianna dzięki wstawiennictwu syna również została uzdrowiona z choroby kolana.

Twój syn żyje!

To nie jest częsty przypadek, gdy matka widzi owoce świętości swojego dziecka. „Patrz! Twój syn żyje!” – te słowa zaczerpnięte z Biblii, wypowiedziane przez abp. Angela Amato podczas Mszy św. beatyfikacyjnej, były dla pani Marianny największą nagrodą. Ta prosta kobieta spod Suchowoli nigdy nie przypuszczała, że będzie się spotykać z największymi tego świata: prezydentami, premierami, a nawet samym papieżem. Nie lubi kamer, najchętniej pozostałaby w cieniu, ale zgadza się na rozmowy z dziennikarzami o swoim synu, bo traktuje to jako misję. „To moja służba Bogu i ludziom” – mówi. W zeznaniach z procesu beatyfikacyjnego, które po raz pierwszy zostały opublikowane w „Matce świętego”, Marianna Popiełuszko wyraża przekonanie, że jej syn jest „męczennikiem w sensie religijnym, to jest męczennikiem, który bronił krzyża, wiary i Ojczyzny”. Ale już wcześniej, oddając go Kościołowi, liczyła się z tym, że może męczennikiem zostać. Mądrość i pokorę pani Marianny najlepiej chyba widać w jej dialogu z Janem Pawłem II, przytoczonym na kartach tej książki: „– Matko, dałaś nam wielkiego syna. – Ojcze Święty, nie ja dałam, ale Bóg dał przeze mnie światu”.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.