Kapłani jutra. Dookoła okładki tygodników i artykuły szkalujące stan duchowny oraz wypowiedzi polityków ośmieszające kapłaństwo, a tu tymczasem każdy mówi: „Chcę być księdzem”.
Każdy dzień rozpoczyna się od modlitwy w seminaryjnej kaplicy
ks. Rafał Kowalski
Jest ich 27. Jedni mają za sobą ukończone studia wyższe. Inni decyzję o wstąpieniu do seminarium podjęli zaraz po maturze. Niektórych od najmłodszych lat fascynowała służba kapłańska. Nie brakuje wśród nich i takich, którzy od myśli, że są powołani przez Boga, próbowali uciekać. Spotkali się kilkanaście dni temu w Henrykowie. Bo tutaj wszystko się zaczyna.
Ucieczka nie ma sensu
– Nie jesteśmy świętymi – mówią zgodnie. Niektórzy, tak jak Adam z Namysłowa, wyznają, że ich historia powołania ma w sobie coś z Jeremiasza i coś ze św. Augustyna. – Zawsze chciałem być księdzem, ale różne sploty wydarzeń sprawiały, że niekoniecznie kroczyłem właściwą drogą – mówi. – Z powołaniem było czasami pod górkę – dodaje i opowiada: – Zadawałem się z ludźmi, którzy deklarowali się jako ateiści. Wśród moich znajomych było także kilku świadków Jehowy, którzy wypowiadali się niepochlebnie o Kościele i ta myśl o kapłaństwie czasem gdzieś uciekała, zanikała. Jego kolega, Adrian, który pochodzi z diecezji legnickiej, mówi wprost, że przed tą myślą starał się uciec. – Bałem się dopuścić ją do siebie.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.