Rządu troska o geja

ks. Dariusz Kowalczyk

|

GN 38/2012

publikacja 20.09.2012 00:15

Tolerancja nie oznacza, że należy gejów obdarzać przywilejami.

Rządu troska o geja ks. Dariusz Kowalczyk jezuita, wykładowca teologii na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie

W Polsce mamy potężny kryzys demograficzny, który – jeśli nic się nie zmieni – spowoduje bardzo poważne trudności ekonomiczno-
społeczne. Wśród 222 krajów świata zajmujemy 13. miejsce od końca na poziomie dzietności. Ale o tym, aby politycy pracowali nad sensowną, długofalową polityką prorodzinną, która wspierałaby młode, mające dzieci małżeństwa, nic nie słychać.

Oczywiście wiem, że lęk lub niechęć wielu młodych do zawierania stałych związków i wychowywania dzieci to sprawa złożona, której politycy nie załatwią jakąś ustawą o becikowym. Tym niemniej państwo ma w tym względzie swoje zadania do wykonania. Ale ich nie wykonuje. Słyszymy natomiast, że Klub PO złożył projekt ustawy, zgodnie z którą związek partnerski jako związek tworzony przez dwoje – niezależnie od płci – partnerów może być zawarty przed notariuszem lub kierownikiem urzędu stanu cywilnego i ma być otoczony różnymi przywilejami. Za taką ustawą lobbowały głównie środowiska homoseksualne, które traktują ją jako ważny krok w całkowitym prawnym zrównaniu par homoseksualnych z tym, co od tysięcy lat nazywano małżeństwem.

Taka jest bowiem strategia i taktyka seksualno‑kulturowej rewolucji, która od prawie pół wieku niszczy naszą cywilizację. W jej dalekosiężnej perspektywie normą miałoby być na przykład to, że dwóch gejów przez metodę in vitro i wypożyczenie kobiety do urodzenia dziecka funduje sobie radośnie dziecko. A wszelka krytyka takich praktyk byłaby karana jako dyskryminacja lub tzw. mowa nienawiści.



Osobą wyróżniającą się wspieraniem progejowskiej ideologii jest pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-
Rajewicz, która ostatnio wykazuje wielką troskę o los homoseksualnych uczniów w polskiej szkole. Edukacja, skutecznie rozkładana kolejnymi reformami, boryka się z wieloma problemami, ale pani pełnomocnik zwróciła szczególną uwagę na jakieś badania Kampanii Przeciw Homofobii (instytucji od lat promującej homoseksualizm), z których wynika, że w szkole często dochodzi do przemocy słownej związanej z homofobią. Wstrząśnięta tym „bardzo ważnym” problemem polskiego szkolnictwa Kozłowska-Rajewicz proponuje szkołom nawiązanie współpracy z organizacjami, które mają bardzo duże doświadczenie w dziedzinie edukacji antydyskryminacyjnej i wiedzy o seksualności człowieka. W praktyce oznacza to po prostu wprowadzenie do szkół aktywistów homoseksualnych z takich organizacji jak właśnie Kampania Przeciw Homofobii. Cóż to mogłoby oznaczać, możemy zobaczyć na przykładzie innych państw. 

W Anglii rząd chce zmienić definicję małżeństwa, tak aby wyplenić przekonanie, że małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety. Taka zmiana oznacza, że np. nauczycielom, którzy nie zechcą opierać swych lekcji na nowej „homoseksualnej” definicji małżeństwa, grozić będzie zwolnienie z pracy.

Wszystkim zostaną narzucone podręczniki promujące śluby gejowskie i lesbijskie. Rodzice nie będą mieli w całej sprawie wiele do powiedzenia i zostaną zmuszeni do zgadzania się, aby ich dzieci poddawano indoktrynacji homoseksualnej. Starszy adwokat królewski, Aidan O’Neill podaje hipotetyczny przykład chrześcijańskiego nauczyciela, który będzie zmuszony omówić z dziećmi bajkę i na jej podstawie przygotować szkolne przedstawienie o księciu „zawierającym małżeństwo” z jakimś rycerzem.

Niestety, takie wizje mogą stać się rzeczywistością również w Polsce. Chyba że… większość wyborców powie jasno, iż jest przeciwna tego rodzaju eksperymentom. Ale czy powie?



Biskup Stanisław Stefanek, wieloletni przewodniczący Rady ds. Rodziny Episkopatu Polski, uważa, że projekt ustawy o związkach partnerskich świadczy o tym, iż PO pod rządami Donalda Tuska „wykonuje ogólnoświatowe dyrektywy i ubiera je w bardzo modne hasła, iż na tym polega postęp i wolność”. Biskup stwierdza jednocześnie, że spora część naszego społeczeństwa dosyć łatwo ulega tego rodzaju ideologii, ponieważ sama niekoniecznie męczy głowę myśleniem, tylko przyjmuje gotowe, narzucone sobie schematy jako obowiązujące ponoć w „nowoczesnym” świecie. 



To, że dwóch panów chce dzielić wspólne mieszkanie i łoże, powinno pozostać ich prywatną sprawą. Państwo nie ma żadnego interesu w tym, aby takie związki w jakikolwiek sposób sankcjonować i nadawać im różne, m.in. finansowe przywileje. Tolerancja i poszanowanie każdej osoby jako osoby wcale nie oznacza, że społeczeństwo ma robić gejom dobrze i obdarzać ich przywilejami. Takie sprawy jak wspólnota majątkowa, dziedziczenie czy też możliwość towarzyszenia choremu w szpitalu, można załatwić przy już obowiązującym porządku prawnym. Nie potrzeba do tego tworzenia przez państwo prawa o jakichś paramałżeństwach. Państwo, rząd, politycy niech się lepiej zatroszczą, przez dobre ustawy, o małżeństwa z dziećmi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.