Bez znieczulenia

ks. Marek Gancarczyk

|

GN 38/2012

Przynajmniej kilka razy słyszałem zarzut, że zbyt często piszemy w „Gościu Niedzielnym” o homoseksualizmie i związkach partnerskich.

Bez znieczulenia

Lepiej, żebyśmy się skupili na czymś przyjemniejszym – podpowiadają krytycy. W pewnym sensie mają rację. Nieustanne zajmowanie się dwoma mężczyznami/dwiema kobietami, którzy chcą wspólnie żyć i mieć prawo do adopcji dzieci – mówiąc delikatnie – nie nastraja optymistycznie.

Niestety, musimy zajmować się tym trudnym tematem, niezależnie od estetycznych odczuć. Mamy bowiem do czynienia z niezwykle poważnym problemem. Tendencja do zalegalizowania tzw. związków partnerskich, czy – w dalszej kolejności – do nazywania takich związków małżeństwem nie jest igraszką. Jeżeli ten niebezpieczny eksperyment – jak nazywamy go na okładce – będzie święcił kolejne sukcesy, a tak ciągle się dzieje, pewnego dnia obudzimy się w kompletnie zdegenerowanym społeczeństwie. Zwolennicy związków gejowskich nie próżnują. Już chciałem napisać „małżeństw gejowskich”, co jeszcze dziesięć lat temu nie przyszłoby mi nawet do głowy, a co jest świadectwem tego, jak sam ulegam wpływom postępowej reklamy. „Postępowi” konsekwentnie, dzień po dniu, zdobywają dla swoich szalonych pomysłów wyobraźnię społeczną. Przekraczają kolejne bariery, stawiają coraz większe żądania (przekonująco pisze o tym ks. Józef Augustyn SJ na str. 32–33), a większość najpierw się gorszy – i słusznie, potem tylko dziwi, by w końcu zaakceptować nowe rozwiązania. Jeżeli tak często wracamy do problemu, to po to, by nie dać się znieczulić.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.