Odbudować ducha czujnego

ks. Tomasz Horak

|

GN 36/2012

Trzeba odbudować w narodzie i w Kościele ducha aktywności i wysiłku, ducha wspólnoty i radości. Wiem, ile to znaczy – z tego sam wyrosłem.

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Jechałem na uroczystości diecezjalne do Kamienia Śląskiego. To tam, gdzie na świat przyszedł św. Jacek, blisko Opola. Dojeżdżam do celu, widzę w oddali jakiś oddział. Plecaki, ubiór jednolity, z daleka szczegółów nie widać. Skręciłem w drogę, którą szli wśród pól. Zdjęcie z daleka. Może się przydać, nietypowy widok. Podszedłem. A byłem w sutannie zdradzającej prałata. „Szczęść Boże!” – przywitali mnie wędrowcy. Szczęść Boże! Harcerze, turyści, pielgrzymi? „Harcerze pielgrzymi” – brzmiała odpowiedź. Dokąd pielgrzymujecie? „Do Złotych Gór”. To znaczy? „Maria Pomocna czy jakoś tak”.
Toż to bliziutko od mojej parafii. Po czeskiej stronie granicy. Skąd jesteście? „Z Warszawy”. Opowiedziałem, jak to właśnie w tym czeskim sanktuarium zacząłem jako reporter śledzić pielgrzymkę „Młodzieży Różnych Dróg”, czyli hippisów – dodałem. Byli zorientowani, o co i o kogo chodzi. Zaprosiłem ich do Nowego Świętowa – to po drodze. Ciekawe, czy przyjdą.


Dlaczego o tym piszę? Bo sprawa nietypowa. Przynajmniej w naszych stronach. Harcerze pielgrzymi – tak powiedzieli o sobie. Siedmiu chłopaków, wszystko, co potrzebne na drogę, mają na plecach. Sympatyczne twarze, na widok księdza reagują bez alergii, mało tego – po katolicku pozdrawiają. No jasne – idą do Matki Boskiej Pomocnej. A przede wszystkim nie wyglądali na takich, którym trzeba wakacje zorganizować i ciepłej wody wieczorem nagrzać. Ani bajek na dobranoc z telewizora HD pokazywać. Myślałem, że taki gatunek dawno wymarł. Okazuje się, że nie. I pewnie jest ich więcej niż siedmiu. W biblijnej symbolice „siedem” to „tyle, ile trzeba; pełnia”. Może więc ten zastęp był takim symbolicznym zastępem?


W ich wieku też należałem do tych, którym wakacji nie trzeba było organizować. Z całą drużyną albo i we dwóch (ale w harcerskich mundurach) wędrowaliśmy na różne sposoby po Polsce. To była szkoła życiowych umiejętności. I nie byłoby pewnie ani waszego felietonisty, ani proboszcza w Nowym Świętowie bez tych wakacyjnych wypraw sprzed lat. Dlatego dobrze, druhowie, że was spotkałem. Cóż mogę wam powiedzieć? Wam i wszystkim podobnym, aktywnym, niekonwencjonalnym młodym ludziom? Czuwajcie, druhowie! Czuwajcie, bo trzeba odbudować w narodzie i w Kościele ducha czujnego, ducha aktywności i wysiłku, ducha wspólnoty i radości. Wiem, ile to znaczy – z tego sam wyrosłem. A oni zjawili się u mnie po tygodniu, było o kilku więcej i byli z księdzem. Skauci św. Bernarda – mówili o sobie. Nocowali u proboszcza w Polskim
 Świętowie – dziękuję, Szymonie!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.