Pytania w sprawie Amber Gold

Barbara Fedyszak-Radziejowska

|

GN 36/2012

publikacja 06.09.2012 00:15

Dlaczego tak wielu ludzi na wysokich stanowiskach myliło się zawsze tak samo?

Barbara Fedyszak-Radziejowska Barbara Fedyszak-Radziejowska

Ostatnie dwa dni sierpnia zapisały się w historii Polski podpisaniem Porozumień Sierpniowych w Szczecinie i w Gdańsku. Ale w 2012 r. obchody rocznicy Sierpnia '80 przesłoniła sejmowa debata o aferze Amber Gold oraz odrzucenie przez posłów PO i PSL wniosku PiS o powołanie sejmowej komisji śledczej badającej polityczne okoliczności tej afery.

Gdy 30 sierpnia w Szczecinie przewodniczący KK NSZZ „Solidarność” Piotr Duda mówił, że Polska demokracja nie może się kończyć, gdy wrzucamy kartkę do urny wyborczej, premier Donald Tusk w Warszawie pozornie mu wtórował, mówiąc: ta debata (wokół Amber Gold) ma kluczowe znaczenie dla przyszłości Polski, bo dotyczy wolności obywatelskich, niezależności prokuratury od nadzoru polityków i zakresu ingerencji państwa w niezależność publicznych instytucji. Dodał wątek ojca – premiera, który szanuje autonomię swojego dorosłego syna. Innymi słowy, premier Tusk stanął po stronie wolności. Gdy po długiej debacie posłowie partii popierających rząd odrzucili w nocnym głosowaniu wniosek o powołanie komisji śledczej, premier zamknął dyskusję obietnicą: „Nie mam wątpliwości, że spoczywa na mnie, na całej administracji, także na prokuraturze, wielka odpowiedzialność, żeby wyjaśnić wszystkie szczegóły Amber Gold. To jest także w moim osobistym interesie”.


Całe to zamieszanie wokół premiera, jego syna, prezydenta Gdańska i innych polityków PO zakończyło się więc (dla nich) szczęśliwie. Tym bardziej że tajemniczym zbiegiem okoliczności niezależny od polityków Sąd Rejonowy Gdańsk Południe dokładnie w dzień debaty o Amber Gold zadecydował na wniosek niezależnej prokuratury o trzech miesiącach aresztu dla prezesa tej firmy, Marcina P.

Były to najbardziej oryginalne obchody rocznicy Porozumień Sierpniowych, jakie pamiętam. Dodajmy, że oficjalne świętowanie z udziałem prezydenta RP, premiera D. Tuska i L. Wałęsy zorganizowano za zamkniętymi drzwiami Pałacu Prezydenckiego. Jednak wszystkie najważniejsze pytania w aferze Amber Gold pozostały bez odpowiedzi. I niczego tu nie zmienia wystąpienie prokuratora generalnego A. Seremeta, który poinformował opinię publiczną o popełnionych przez prokuratorów błędach i planowanych dyscyplinarnych zwolnieniach. Pytania brzmią tak: Dlaczego szefowa Prokuratury Rejonowej w Gdańsku, prowadząca śledztwo od 2009 r., wstrzymywała działania współpracujących z nią policjantów? Dlaczego dopiero sąd zmusił ją do prowadzenia śledztwa, uznając zasadność zażalenia Komisji Nadzoru Finansowego? Dlaczego wstrzymywała policjantów przed przeszukaniem siedziby Amber Gold? Dlaczego inni prokuratorzy godzili się, by Marcin P. dobrowolnie poddawał się karze, mimo wcześniejszych wyroków w zawieszeniu za nadużycia finansowe? Dlaczego kuratorzy (kurator?) informowali sąd, że Marcin P. spłacił oszukanych przez siebie klientów Multikas, chociaż w rzeczywistości ich nie spłacił? Dlaczego naczelnicy dwóch urzędów skarbowych w Gdańsku nie reagowali na niepłacenie przez AG podatków? Dlaczego w lutym 2012 r. odwołano bez podania powodów prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego G. Kruszyńskiego na wniosek ministra S. Nowaka, a kilka tygodni później ULC przyznał koncesję dla linii lotniczych OLT Express, mimo że przepisy na to nie pozwalały? Czy ma to jakiś związek z pełnieniem przez ministra transportu funkcji szefa PO na Pomorzu? I dlaczego wiceszef Biura Prokuratora Generalnego nie pokazał A. Seremetowi pisma Komisji Nadzoru Finansowego ostrzegającego o nieprawidłowościach w AG? 

Reasumując, dlaczego tak wielu ludzi na tak wysokich stanowiskach i w tak wielu miejscach myliło się zawsze tak samo – bagatelizując sygnały wskazujące na możliwość popełnienia przestępstw przez prezesa Amber Gold?

Do tej listy premier dodał jeszcze szefową Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, która nie skontrolowała niejasności reklamowych i zasugerował: „Wydaje się, że tu zabrakło albo odwagi, albo refleksu, albo gotowości do działania…”. To nie jest odpowiedź. Czego tak naprawdę zabrakło tak wielu osobom w tak wielu miejscach? Odwagi i refleksu, czy profesjonalnej uczciwości w wykonywaniu obowiązków? I kto odpowiada za ich mianowanie oraz za brak profesjonalizmu czy odwagi, jak woli premier? Nikt? 

Premier obiecuje „wyjaśnienie wszystkich szczegółów”, ale nie daje pewności, że wyjaśniającym nie zabraknie „odwagi i refleksu”. Jest jednak instytucja demokratyczna, która daje takie gwarancje, gdy bada sprawy, w których decyzje szkodzące interesom państwa i obywateli mogą mieć partyjne uwarunkowania. To sejmowa komisja śledcza. Jej obrady toczą się w obecności mediów, są obserwowane przez obywateli, a osoby wezwane na przesłuchania składają zeznania pod przysięgą ze świadomością odpowiedzialności prawnej. I nie mogą opowiadać medialnych historyjek o wszystkim. Zdaniem premiera, komisji śledczej nie będzie „dla dobra Polaków” i „mieliśmy kolejny dowód na to, do czego tak naprawdę komisja była potrzebna przede wszystkim PiS, ale też innym klubom opozycji.

Wydaje się, że naprawdę szkoda cennego dla Polski czasu, żebyśmy mieli całe miesiące marnować na taką młockę, jaką dzisiaj zaproponowano, pełną insynuacji i obelg”. Dokładnie te same słowa mógł 32 lata temu powiedzieć E. Gierek, uznając, że młocka negocjacji pełna obelg pod adresem PZPR, prowadzona na oczach Polaków, jest Polsce niepotrzebna. Była potrzebna jak dzisiaj komisja śledcza.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.