Dobry duch czworonogów

Daria Kaszubowska

|

Gość Gdański 34/2012

publikacja 23.08.2012 00:00

W Polsce potrzebna jest służba, która pilnowałaby praw zwierząt. Trudno wymagać, by ich miłośnicy wchodzili na cudze posesje i kontrolowali, czy psy i koty mają odpowiednie warunki – wzdycha Jolanta Wilsher, działaczka Greenpeace i opiekunka skrzywdzonych psów.

 Pani Jola z psem Kaśką. Dziś suczka wygląda wspaniale, ale przed laty omal nie umarła z wycieńczenia na ulicy. Wokół codziennie kręciło się tylu ludzi, ale nikt nie zainteresował się jej losem Pani Jola z psem Kaśką. Dziś suczka wygląda wspaniale, ale przed laty omal nie umarła z wycieńczenia na ulicy. Wokół codziennie kręciło się tylu ludzi, ale nikt nie zainteresował się jej losem
Daria Kaszubowska

–Dom ukryty jest w kotlinie między starymi drzewami. Z ulicy zupełnie niewidoczny. To właśnie tutaj w zaciszu w wiosce Goręczyno kobieta o dobrym sercu ratuje pokrzywdzone zwierzęta. Kiedy wspina się pod górę, by otworzyć bramę, wygląda niepozornie. Drobna, szczupła, ubrana w sweter i wygodne dresy. Ale energiczne ruchy i przenikliwe spojrzenie błękitnych oczu dają znać, że to aktywna, silna kobieta. Przecież jeszcze nie tak dawno działała w organizacji Greenpeace. A potem przywędrowała na Kaszuby, by znaleźć spokój.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.