Mrocza powitała mistrza olimpijskiego

PAP

publikacja 10.08.2012 06:39

Mistrz olimpijski w podnoszeniu ciężarów Adrian Zieliński wraz z bratem Tomaszem wrócili do Mroczy. Mimo bardzo późnej pory czekali na nich nie tylko mieszkańcy ich miasta, ale także władze samorządowe, działacze, koledzy klubowi, dziennikarze.

Mrocza powitała mistrza olimpijskiego Adrian Zieliński rozdaje autografy PAP/Rafał Guz

Bracia Zielińscy w pierwszej kolejności przyjechali do stolicy powiatu Nakła n. Notecią, gdzie powitano ich na boisku I Liceum Ogólnokształcącego. Wraz z trenerem Jerzym Śliwińskim przesiedli się do odkrytego samochodu osobowego, którym w asyście motocyklistów z sekcji KŻR-LOK "Nadnoteckie Sokoły" przejechali ulicami Nakła i udali się w kierunku Mroczy.

Tam na stadionie czekali przedstawiciele władz państwowych, organizacji samorządowych, mieszkańcy, klubowi koledzy z Tarpana oraz oczywiście rodzice.

Podczas oczekiwania na przyjazd braci Zielińskich na specjalnie przygotowanym telebimie można było obejrzeć powtórki z rywalizacji, w której Adrian zdobył złoty medal. Specjalnie na tę okazję przygotowano także krótki film o klubie Tarpan Mrocza, który w tym roku obchodzi 65-lecie.

Tuż po wjeździe na stadion kilkutysięczna publiczność zaczęła śpiewać +sto lat+ oraz krzyczeć +dziękujemy+. Gdy bracia Zielińscy wraz z trenerem Jerzym Śliwińskim pojawili się na scenie, jako pierwszy głos zabrał mistrz.

"Chciałbym podziękować za kibicowanie w piątek 3 sierpnia i za to, że wierzyliście we mnie. Ciężko będzie chyba przebić to, co przygotowaliście dzisiaj, jeśli okaże się, że za cztery lata wrócimy z bratem z medalami. Chciałbym, żeby tak było. Wierzę, że jeśli zdrowie dopisze, jest to możliwe".

Po chwili oklasków i kolejnym +sto lat+ przyszedł czas na gratulacje i podziękowania, które złożył m.in. mieszkaniec powiatu nakielskiego, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, przywożąc drobny prezent.

"W imieniu własnym i przede wszystkim parlamentarzystów chciałem poinformować, że jest to specjalny szampan ministra spraw zagranicznych, który wręczam tylko zasłużonym dla promocji naszego kraju. Panie Adrianie, po stokroć zasłużył pan i jest co oblać - na zdrowie!" - powiedział minister.

Wojewoda kujawsko-pomorski Ewa Mes także przygotowała upominek dla mistrza. "Żebyś zawsze zdążył na treningi, na randki i nie spóźniał się na obiady, podarowuję tobie zegarek".

Podziękowania i gratulacje trwały ponad godzinę. Po nich bracia Zielińscy odpowiadali na pytania.

Co jest trudniejsze, fizyczna część podnoszenia ciężarów, czy psychika? Adrian Zieliński odpowiedział:

"Rozmawiałem z Szymonem Kołeckim, który stwierdził, że na igrzyskach nie dźwiga się ciałem, mięśniami, tylko umysłem. Jeśli głowa wytrzyma, to wytrzyma wszystko. Bardzo ciężko jest wytrzymać całą otoczkę związaną z igrzyskami; na szczęście zachowałem zimną krew i opanowałem nerwy. Rozmawiając z trenerem przed zawodami pytałem, dlaczego jestem taki spokojny. Zazwyczaj jestem przecież zdenerwowany. Trener stwierdził, że jestem po prostu dobrze przygotowany i nie mam się o co martwić. Gdybym miał zaliczone pierwsze podejście, to myślę, że pobiłbym rekord olimpijski w podrzucie".

Tomasz Zieliński, dziewiąty w kategorii do 94 kg, potwierdził, że bardzo często liczy się ze zdaniem i opinią starszego o rok brata.

"Adrian jest moim najlepszym przyjacielem. W czasie treningów podpowiada, co mam robić, co poprawić, bo jest bardziej poważny ode mnie. Ja czasami myślę lekkomyślnie. Brat doradza mi w kwestii treningu, odpoczynku, więc staram się go w miarę możliwości słuchać".

Korzystając z okazji bracia Zielińscy zachęcali wszystkich zebranych, by osobiście kibicowali im podczas mistrzostw świata, które w przyszłym roku w październiku odbędą się na warszawskim Torwarze. Nie ukrywali także, że postarają się obaj przywieźć medale.

Na zakończenie powitania i... dnia bracia przez kilkadziesiąt minut rozdawali autografy.