Śmieszno… nie, straszno tylko tyle można powiedzieć po przeczytaniu wywiadu, którego marszałek Województwa Śląskiego udzielił na temat Muzeum Śląskiego.
Kilka dni temu na łamach „Dziennika Zachodniego” ukazał się wywiad z Adamem Matusiewiczem, marszałkiem Województwa Śląskiego. Rozmowa dotyczyła także wystawy na temat historii Śląska, która ma być eksponowana w budowanym Muzeum Śląskim. Marszałek uznał, że ekspozycja jest niedopuszczalna i skrajnie proniemiecka. „Pierwszy raz, jak tu pracuję od półtora roku, w ogóle jak sprawuję jakąkolwiek funkcję publiczną - zostałem wyprowadzony z równowagi, wpadłem w szewską pasję” - emocjonował się Marszałek Matusiewicz. Naprawdę nie rozumiem tego wzburzenia. Gdy odpowiedzialnym za kulturę w zarządzie województwa czyni się Jerzego Gorzelika, szefa Ruchu Autonomii Śląska, osobę, która ma mocno wykrzywiony w stronę Berlina obraz historii Śląska, należy się takiego samego skrzywienia spodziewać w działaniach przez tę osobę podejmowanych i nadzorowanych.
Marszałek województwa przyznał, że jego wzburzenie było tak duże, że był „bardzo bliski stosownych decyzji kadrowych”. Ostatecznie zdecydował się na „specjalny nadzór” nad tym co w Muzeum Śląskim będzie się w przyszłości działo. W województwie śląskim rządzi Platforma Obywatelska z autonomistami. Choć ci drudzy mają tylko trzech radnych, są potrzebni do tego, by PO mogła rządzić. Platforma Obywatelska na Śląsku woli uwiarygodniać niewielką w liczbie, ale hałaśliwą medialnie grupę ludzi, dla których historia to substancja nader plastyczna. Grupę ludzi, których liderem jest człowiek, który niczego Polsce nie zawdzięcza, a w niedawnym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” mówił: "nie rozumiem, dlaczego dzieci śląskie mają czytać Sienkiewicza czy uczyć się o romantyzmie i polskich uniesieniach. Ta kultura jest nam kompletnie obca". Nam, czyli komu? Chyba RAŚowcom. A może tylko przewodniczącemu Gorzelikowi?
Na swojej stronie internetowej, marszałek Adam Matusiewicz pisze, że jego największym hobby jest historia. Panie marszałku, czy dla samego zachowania władzy warto współpracować z kimś, kto historię właśnie traktuje tak instrumentalnie? Czy warto kogoś takiego robić odpowiedzialnym za kulturę? Czy nie skończy się tak samo jak zabawa małpy z zegarkiem?