Szaleństwo literackie

GN 29/2012

publikacja 19.07.2012 00:15

O tym, jak się robi dobre pismo literackie, z Krzysztofem Kuczkowskim rozmawia Szymon Babuchowski.

 Krzysztof Kuczkowski urodził się w 1955 roku. Poeta, autor kilkunastu tomów wierszy, redaktor naczelny dwumiesięcznika „Topos” Krzysztof Kuczkowski urodził się w 1955 roku. Poeta, autor kilkunastu tomów wierszy, redaktor naczelny dwumiesięcznika „Topos”
roman koszowski

Szymon Babuchowski: Trzeba mieć w sobie trochę szaleństwa, żeby wydawać dzisiaj pismo literackie.

Krzysztof Kuczkowski: – Gdybym teraz miał zaczynać, tobym się nie odważył. Ale ja to szaleństwo miałem 20 lat temu. I wtedy ono było w cenie. Na początku lat 90. otworzył się w przestrzeni kulturalnej i społecznej taki obszar, który pozwalał różne pomysły realizować. Skorzystałem wtedy z otwartości władz samorządowych i wojewódzkich.

Pierwotny pomysł ewoluował. Pierwsze numery „Toposu” ukazywały się pod szyldem: „Pismo o sztuce i ekologii”.

– Tak, to był szalony pomysł i tego akurat nie udało się zrealizować. Chodziło raczej o „ekologię myślenia”. Traktowałem ekologię jako dziedzinę humanistyczną. Tak, wiem, było to trochę naiwne, idealistyczne. Niestety, hasło „ekologia” zaczęło przyciągać do pisma różnych dziwaków, ezoteryków, którzy wypisywali straszne rzeczy. Uciekłem od tego określenia tam, gdzie pieprz rośnie, tj. w stronę pisma stricte literackiego.

W dzisiejszych, trudnych dla pism literackich czasach „Topos” nie tylko nie ograniczył swojej działalności, ale wręcz ją rozszerzył. Jak to robicie?

– W wydawaniu „Toposu” jest jakiś rys irracjonalny. Środków jest coraz mniej, a jednak udaje nam się dołączać w cenie numeru dwie książki i arkusz poetycki. Publikują u nas pierwszorzędni autorzy.

Utrzymujecie się z dotacji?

– Tak, ale „Topos” ma też dosyć dobrą sprzedaż jak na pismo literackie. Poza tym udało się nam pozyskać stałych reklamodawców, a także wierną grupę prenumeratorów. Funkcjonuje sprzedaż internetowa. Wszystko to tworzy jakiś budżet, który pozwala nam robić to, co robimy. Aczkolwiek – powiem teraz rzecz straszną – „Topos” opiera się też na pracy bez wynagrodzenia. Często rezygnujemy z własnych wynagrodzeń, z zatrudniania pracowników.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.