Powiedz mi, skąd jesteś…

Agata Puścikowska

|

GN 29/2012

Zaczyna się sympatycznie. Spotykają się ludzie: na wędrówkach wakacyjnych, w podróży autokarowej, u cioci na imieninach.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Jest miło, rozmawia się o wszystkim i o niczym. Nowa znajomość, nowa przyjaźń. Ale wkrótce pada TO pytanie. Pytanie, które niby niewinne i niby tylko z ciekawości, więc przecież nie zmieni przyjaznego nastawienia. A jednak… – A skąd jesteś? – Z Warszawy. – Ojej! My nie lubimy warszawiaków! Lub też: – A nie wyglądasz! – albo w końcu: – Warszawiacy są cwaniacy.

A chociaż potem następują zapewnienia, że „jednak zdarzają się wyjątki”, atmosfera jakoś się warzy. I przykro. Doszło do tego, że czasem – gdy jakieś wyjątkowo fajne towarzystwo się pozna, w imię podtrzymania rozmowy odpowiedź ulega lekkiej modyfikacji: – Matka pochodzi z Kresów, a ojciec z Podlasia – ja się urodziłam w Warszawie. Taka odpowiedź nie wywołuje skrajnych emocji. Domyślam się, że teraz podniosły się głosy oburzenia: że naprawdę ci warszawiacy zadzierają nosa, szpanują, kasy zarabiają jak lodu i ogólnie wstrętni są.

Taką argumentację i ja usłyszałam… Jednak biorąc pod uwagę, że warszawiaka z dziada pradziada, ze względu na historię, ze świecą w stolicy szukać, jakoś zgodzić się nie mogę. Najwyżej 70 proc. mieszkańców Warszawy to warszawiacy w pierwszym pokoleniu (jak ja). Reszta przyjechała do stolicy „za chlebem”. Więc kto zadziera nosa? To od casusu warszawiaka przejdźmy dalej. Poznaniak, jak wiadomo, to chytry taki, że nawet na zgniłych pyrach oszczędza.

Górale piją na umór i żony biją. A Ślązacy są zamknięci i na „goroli” patrzą z wyższością. A idąc dalej – z całą pewnością można stwierdzić, że lisek jest chytrusek, osioł jest uparty, sowa jest przemądrzała, kot wredny, a zaskroniec – jak to wąż – samo zło. I trzymać się z daleka. Stereotyp, uprzedzenia w postrzeganiu ludzi, rządzą nami od Bałtyku po Tatr szczyty. I tak nam pięknie rzeczywistość upraszczają. Bać się przestajemy, układamy sobie w głowach i emocjach świat pod nasze zapotrzebowania, porządkujemy ludzi, jak nam wygodniej. A że przy tym krzywdzimy innych, a może i… samych siebie – bo nieraz skutecznie blokujemy się na… prawdę? – Nie zadzieraj nosa, warszawianko! – Postaram się.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.