Sezon na in vitro

Wiesława Dąbrowska-Macura

|

GN 29/2012

O wakacjach mówi się, że to sezon ogórkowy. Bo niewiele się dzieje, a ważne decyzje odkłada się na „po urlopie”.

Sezon na in vitro

WPO – jak się okazuje – to sezon na in vitro. Prace nad prawnym uregulowaniem kwestii związanych ze sztucznym zapłodnieniem nagle nabrały przyspieszenia. Skąd ten nagły pośpiech? To prawda, że brak jasnych przepisów regulujących stosowanie metody in vitro jest niedopuszczalny, bo pozwala na nadużycia. Ale taka sytuacja trwa w Polsce od wielu lat (prof. Szamatowicz pierwszego udanego zapłodnienia metodą in vitro dokonał 25 lat temu) i do tej pory politykom specjalnie nie przeszkadzała.

Teraz partia rządząca podjęła się niemożliwego, jak się dotąd wydawało, zadania – połączenia wody z ogniem. Bo projekty ustawy bioetycznej, firmowane przez posłankę Małgorzatę Kidawę-Błońską i ministra Jarosława Gowina, w kwestii in vitro są tak różne jak ogień i woda. Łączy je tylko jedno – oba dopuszczają in vitro. Oba też już w obecnej formie są nie do przyjęcia z punktu widzenia nauki Kościoła. Dlatego bez względu na efekt, jaki przyniesie próba pogodzenia tych rozwiązań (piszemy o tym na str. 7), już dziś wiadomo, że żaden poseł poważnie traktujący wiarę i naukę Kościoła nie będzie mógł poprzeć tego uzgodnionego projektu. Powiedzmy jasno: moralnie dopuszczalne jest tylko jedno rozwiązanie problemu in vitro – prawne zakazanie stosowania tej metody.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.