Gdy w Belgradzie ogłaszano zwycięstwo Tomislava Nikolicia, na ulice stolicy Serbii wylegli triumfujący zwolennicy nowego prezydenta, wymachując flagami z trupimi czaszkami, symbolem czetników. Bałkany wstrzymały oddech. Z obawy, że czaszki zastąpią z trudem oswojone symbole unijne.
Czy symbole czetników, które pojawiły się na ulicach Belgradu po wyborach prezydenckich wyprą teraz z Serbii symbole unijne? east news/AFP PHOTO/DIMITAR DILKOFF
I trudno się temu dziwić. Nikolić to człowiek wywodzący się ze środowisk nacjonalistycznych, marzących o realizacji idei Wielkiej Serbii. U schyłku Jugosławii stał się też człowiekiem aparatu Slobodana Miloszevicia, współodpowiedzialnego za krwawe rozstanie jugosłowiańskich republik. Gdy na Belgrad spadały bomby NATO, mające wymusić na Serbach zaprzestanie rzezi w Kosowie, Nikolić był wicepremierem. Jego wybór na stanowisko prezydenta niektórzy odczytali jako powrót „starego”. Boją się zemsty za upokorzenie Serbii.
Rewizjonista?
Nikolić polityczną karierę zaczynał w latach 90. XX w. jako antyzachodni i mocno prorosyjski radykał. Współpracował z sądzonym później za zbrodnie wojenne przez Trybunał w Hadze Vojislavem Šešeljem. W 2008 r. stworzył Serbską Partię Postępową (SNS), występując ze skrajnie nacjonalistycznej Serbskiej Partii Radykalnej (SRS) Šešelja, sądzonego w Hadze.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.