Wiatr w żagiel

Gość Zielonogórski 27/2012

publikacja 05.07.2012 00:00

– Uwielbiam pływać na desce i chciałbym to robić do końca życia. To dla mnie życiowa pasja, niesamowita frajda, odskocznia od codzienności i poczucie spełnienia – twierdzi Piotr Burchardt.

 – Windsurfing to sport dla każdego. Znam nawet 60–70-latków aktywnie go uprawiających. Marzę, żeby moje dzieci, Marta i Adaś, ze mną pływały na desce, ale oczywiście nie będę ich do tego zmuszał – mówi Piotr Burchardt – Windsurfing to sport dla każdego. Znam nawet 60–70-latków aktywnie go uprawiających. Marzę, żeby moje dzieci, Marta i Adaś, ze mną pływały na desce, ale oczywiście nie będę ich do tego zmuszał – mówi Piotr Burchardt
Agnieszka Burchardt

Deska, maszt, żagiel, bom, przedłużka – powtarzam to do znudzenia, wsiadając do samochodu, żeby nad wodą nie okazało się, że przyjechałem na darmo – mówi z uśmiechem Piotr Burchardt z Zielonej Góry, który od 15 lat uprawia windsurfing. Najprostsza definicja to: sport wodny uprawiany przy użyciu deski i przymocowanego do niej żagla.

Proboszcz uczy surfować

Pierwszy raz na takiej desce stanął w rodzinnej Przytocznej. Chodził wtedy do drugiej klasy liceum. – To było ściśle powiązane z moim nawróceniem się. Wywodzę się z rodziny katolickiej, ale do kościoła chodziłem tylko z tradycji. Siostra namówiła mnie do udziału w kursie „Filip”. I nagle poznałem Pana Boga i zobaczyłem, że moje życie nie musi być szare – opowiada Piotr. Pływać na desce nauczył go ówczesny proboszcz Przytocznej ks. Piotr Mazurek.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.