Tęsknota za Jezusem i Komunią

Ks. Tomasz Horak

|

GN 27/2012

Nieporozumieniem jest programowe opóźnianie wieku Pierwszej Komunii wbrew szybszemu rozwojowi psychicznemu dzieci.

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Kilka razy zmieniali termin, ale rozumiałem, dlaczego. Bo jak tu zebrać znaczącą część koleżanek i kolegów z rocznika Pierwszej Komunii roku Pańskiego 1952? Sześćdziesiąt lat! Zebrało się kilkanaście osób – prawie połowa. To i tak organizacyjny sukces. 100 procent nie mogło być – 60 lat to dużo. Niektórym czas ziemskiej wędrówki się skończył. Niektórzy mieszkają daleko.

Patrzę od ołtarza – zajęli pierwszą ławkę i trochę. Zdjęcie na koniec, wspólne. Na pierwszokomunijnej fotografii (niewielka, czarno-biała) podobni do siebie. Sami mieli kłopoty z identyfikacją niektórych postaci. Dziś – jakże różni! Życie pisało na ich twarzach historię – i osobistą, i rodzinną, i społeczną, i zawodową. Nie znam tych historii, niektórych widzę po raz pierwszy. I słyszę.

Bo jedni rozgadani, nieomal hałaśliwi. Inni siedzą cichutko, jakby ich nie było. No i wszystkie odcienie pośrednie. A co w sercach? Boża, komunijna tajemnica. Ważne, by nie zaglądać ludziom w ich wnętrza, pamięć, sumienia. Wystarczy, że rocznicowy Gość to uczynił. Ślad dotknięcia Jego obecnością widać było w skupieniu podczas Mszy świętej. Po południu, przy stole w świetlicy, rozmowy.

Trochę wspomnień. No tak, to były jeszcze powojenne pozostałości. Do Pierwszej Komunii proboszcz przygotował dzieci z trzech roczników. Nie mam pojęcia, czym się kierował, dobierając je do jednej grupy. Mówią o tym, żartując. Ale proboszcz swój rozum bez wątpienia miał. Programy (o ile istniały) nie były tak sztywne. Ilość materiału dydaktycznego nie była tak obfita jak dziś. Miał proboszcz kryteria bardziej sięgające wiary – i dziecka, i rodziców, ich obecności w życiu parafialnym, oznak tęsknoty dziecka za Jezusem i Komunią.

Nie mówcie, że tego nie widać. Kilka lat temu z rozmysłem podałem Komunię na wielkoczwartkowej Mszy dwojgu dzieciom, które do Pierwszej Komunii dopiero się przygotowywały i jak inne podeszły „po krzyżyk”. Czy w ogóle nie byłoby lepiej odejść od sztywnych ram wiekowych na rzecz innych? Nazwijmy je ogólnie duszpasterskimi. Może tędy byłaby droga do powolnego demontażu imprezy pod tytułem „pierwsza komunia”, by budować prawdziwą komunię z Jezusem i Kościołem?

A już na pewno nieporozumieniem jest programowe opóźnianie wieku Pierwszej Komunii wbrew szybszemu rozwojowi psychicznemu dzieci, a nawet wbrew dekretowi papieża Piusa X sprzed 100 lat. Wiem, że proponuję trudniejsze w miejsce prostszego. A ów proboszcz sprzed 60 lat? „Dobry człowiek był” – mówią zgodnie. I we wspomnieniach kreślą obraz człowieka bliskiego dzieciom.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.