Wszyscy jesteśmy pielgrzymami

Szymon Babuchowski

|

GN 27/2012

publikacja 05.07.2012 00:00

Pielgrzymi idą, czy deszcz, czy słońce, tak jak pierwsi chrześcijanie szli, żeby głosić królestwo Boże.

Wszyscy jesteśmy  pielgrzymami roman koszowski

Idzie już od siedmiu miesięcy. Z plecakiem i małą sakiewką przewieszoną przez ramię. Ma w niej parę groszy, które może wystarczą na najbliższe dni. Idzie z Sewilli do Wadowic. Przez Santiago de Compostela, Rzym, Loreto, Padwę, Wenecję, Medjugorie… Idzie, bo taki złożył ślub.

Zaczęło się od owiec

Nazywa się Diego Garcia Nuňez, ma 65 lat i pochodzi z Cordoby. Kiedy jego mama zachorowała na raka i musiała poddać się operacji, gorąco modlił się o jej zdrowie do Jana Pawła II. Obiecał wtedy, że jeśli mama wyzdrowieje, on pójdzie pieszo do Wadowic. Wyzdrowiała. W tej chwili ma 101 lat. – Przez czterdzieści dwa lata pasłem owce, dlatego jestem przyzwyczajony do chodzenia – uśmiecha się pątnik. Wcześniej pięciokrotnie pielgrzymował do Santiago de Compostela. Ale to „tylko” 900 kilometrów – niewielka część obecnej trasy. Diego nigdy nie chodził do szkoły, ale uczył się języków z kaset magnetofonowych. Tak poznał podstawy włoskiego i francuskiego. Był kiedyś niewierzący, ale trzydzieści lat temu miało miejsce zdarzenie, które diametralnie zmieniło jego życie. Podczas codziennej pracy na pastwisku spotkał czterech benedyktyńskich braci pielgrzymujących do Santiago de Compostela. Poczęstował ich serami i mlekiem. Wtedy jeden z benedyktynów zdjął z szyi krzyż i podarował mu go.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.