Do dziś nie wiadomo, jakim cudem Cypr znalazł się w Unii Europejskiej. A w lipcu obejmuje w niej formalne przewodnictwo. Z coraz większymi problemami na karku.
Otoczona Morzem Śródziemnym wyspa jest ciągle celem wakacyjnych wojaży. Kryzys może jednak uderzyć również w branżę turystyczną
east news/AP/Petros Karadjias
To jeden z najdziwniejszych członków Unii Europejskiej. Wewnętrzna granica dzieląca wyspę na część grecką i turecką. Podzielona (jak niegdyś Berlin) stolica Nikozja, gęste zasieki i ciągle widoczne ślady kul na budynkach pogranicza. Do tego dochodzą bieżące kłopoty z płynnością finansową. Należący do strefy euro Cypr dał do zrozumienia, że przed końcem miesiąca, czyli tuż przed objęciem prezydencji w Unii, może się zwrócić o międzynarodową pomoc finansową, zarówno dla swych banków, jak i dla państwa. „Sprawa jest pilna. Wiemy, że dokapitalizowanie cypryjskich banków musi się zakończyć do 30 czerwca, więc zostało już niewiele dni” – powiedział minister finansów Wasos Sziarlis. A to oznacza, że po raz pierwszy w historii Unii przewodnictwo obejmie kraj pozbywający się sporej części suwerenności. Bo takie są konsekwencje przyjęcia międzynarodowej pomocy mającej uchronić przed bankructwem. Po raz pierwszy organizacją prac UE zajmie się kraj, który może pociągnąć resztę strefy euro na dno.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.