Tata akuszer

Agata Puścikowska

|

GN 25/2012

publikacja 21.06.2012 00:00

Jeszcze dwadzieścia lat temu szpital położniczy 
był strefą matek. Dziś ojcowie czują się w nim jak u siebie. Słusznie?


Adam 
Wyrzykowski był przy narodzinach wszystkich swoich córek. Na zdjęciu z najmłodszą – Dorotką Adam 
Wyrzykowski był przy narodzinach wszystkich swoich córek. Na zdjęciu z najmłodszą – Dorotką
AGATA PUśCIKOWSKA

Adam Wyrzykowski z Warszawy, ojciec trzech córek, w tym trzymiesięcznej Dorotki, nie wyobraża sobie innego scenariusza: gdy żona Agata zaczyna rodzić, starsze dzieci zostają pod opieką babci. A małżonkowie do szpitala jadą razem, i razem przyjmują kolejnego potomka. 
– Od początku byliśmy zdecydowani na poród rodzinny. To nawet nie był przedmiot decyzji czy specjalnych dyskusji: oboje tego pragnęliśmy – opowiada Adam. – Dla mnie, faceta na porodówce, najtrudniejsze zawsze jest zaufanie nieznajomym osobom, od których… bardzo dużo zależy. Jednak na szczęście personel medyczny okazał się miły i profesjonalny. Wśród zaprzyjaźnionych z Wyrzykowskimi rodzin chyba nie ma takich, które „rodziłyby” osobno. Koledzy kolegom opowiadają, jak było, jakie to wielkie przeżycie: nowa jakość więzi z matką i dzieckiem. 
– Wydaje mi się, że obecność męża, ojca dziecka przy porodzie to stan całkowicie naturalny. Mąż kochający swoją żonę chce ją wspierać w trudnych i ważnych chwilach. Na szczęście rozumie to coraz więcej panów – twierdzi Adam. – Być może w swoistym boomie na porody rodzinne jest i trochę mody. Jednak w tym przypadku moda pomaga niezdecydowanym podjąć trafną decyzję.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.