Błędne koło

Ks. Tomasz Horak

|

GN 24/2012

publikacja 14.06.2012 00:15

Nad wszystkim jest Bóg! Nie w niebie, Bóg jest z nami. Dlaczego chrześcijanie w to nie wierzą?

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

W którą stronę kręci się to koło? A może istotą błędnego koła jest to, że obraca się w obie strony naraz? I zatrzymać go nie sposób. Muszę wytłumaczyć, o co mi chodzi. Otóż miałem okazję na półgodzinną (na tyle opiewał bilet parkingowy) rozmowę z dobrym człowiekiem. Po załatwieniu sprawy, na pytanie, co w parafii, odrzekłem: komunijnych jest dziesięcioro, a ten rok to będzie jeszcze chudszy, wszystko się zapada. „A dlaczego?” No bo kolejne rządy, od wielu już lat nie lubią rodziny. „To my nie lubimy siebie!” – usłyszałem. I mój rozmówca kontynuował: „To my nie lubimy siebie. A władza jest taka jak społeczeństwo. I księża są tacy jak społeczeństwo. Jak ludzie zaczną się lubić, to i władza, i nauczyciele, i księża będą inni”. Właściwie racja. Zarówno posłowie i ministrowie, wojewodowie i starostowie są spośród nas. Ich sposób myślenia, ich hierarchia wartości, ich wierność (bądź niewierność) zasadom etycznym wyniesione zostały z rodziny i środowiska. Ale przecież... Przecież obserwujemy tyle niezrozumiałych pociągnięć władzy – nie tylko obecnej, patrzę na wszystkie lata od roku 1989. W niejednym obszarze to właśnie władza – od sołectwa do senatu, od wójta do premiera – udaremnia normalne funkcjonowanie społeczeństwa i państwa.

I tu mam to moje tytułowe błędne koło. Obraca się w jedną i drugą stronę równocześnie. Ktoś musiałby to wszystko zatrzymać. Życia ani czasu wstrzymać nie można. Jak sprawić, aby oba te koła zaczęły obracać się w tę samą stronę? A przynajmniej, by to, które przynosi więcej zła, kręciło się wolniej, z mniejszym impetem... Rozmówca jakby czytał moje myśli. Zaczął mówić: „Przecież jesteśmy chrześcijanami. Czytamy Ewangelię, także słowa o wróblach na dachu i włosach na głowie. Nad wszystkim jest Bóg! Nie w niebie, Bóg jest z nami. Dlaczego chrześcijanie w to nie wierzą? I tylko narzekają. Słucham kazań. Także biadolenie, wytykanie zła, gromienie. A nam trzeba nadziei! Że dobro jest z Boga. Oczywiście, my musimy zrobić, co do nas należy, ale resztę zostawić Bogu. Sursum corda!”. Czas parkowania się kończył, pożegnaliśmy się, poszedłem. Strzępy rozmowy i jej główne wątki zostały w pamięci. Jakoś trudno mi było wszystko ogarnąć. Ale on miał rację! Chyba trzeba nam takiego fundamentalizmu – pozytywnego fundamentalizmu. Wytrwałego i cierpliwego, gotowego na trud i krzyże, optymistycznego mimo wszystko. Fundamentalizmu nadziei – nie tej pytającej, kiedy będzie lepiej. Nadziei z uporem i radością twierdzącej, że warto swoje małe dobro pełnić.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.