Chorzy na piłkę

Agata Puścikowska

|

GN 24/2012

publikacja 14.06.2012 00:15

– Ty, patrz… inwalidzi… – Sam jesteś inwalid. To są piłkarze!

Chorzy na piłkę Mecz trwa. I chociaż krótszy czas i boisko mniejsze – emocji więcej niż w zwykłym futbolu Jakub Szymczuk/GN

Ławka rezerwowych. Trzech facetów, sześć rąk, cztery nogi: Vlodi, Mateusz, Kamil. Z czego Kamil wyraźnie odstaje: nogi ma aż dwie i dwie ręce. No tak, bo jest tylko fanem. Na boisku któregoś z warszawskich orlików trwa mecz. Ampmecz.

Fan jak rzecznik

Kamil o ampfutbolu dowiedział się przypadkiem. Obejrzał jeden czy drugi film o zagranicznych rozgrywkach. Marzył, żeby i w Polsce takie drużyny powstały.

– Bo ampfutbol to dużo kapitalnych akcji, jeszcze więcej emocji, do tego pasja, walka i na boisku, i z sobą samym – mówi, cały czas pilnie obserwując murawę.

Tym razem na warszawskie zgrupowanie przyjechało czternastu graczy. Zwykle jest o kilku więcej. A wszystkich zawodników polskiej drużyny ampfutbolu jest już ok. 30. Pochodzą z całego kraju.

Do ławki na chwilkę podbiega Adrian, numer na koszulce 24. Coś tam poprawia przy nodze: jak się ma jedną, trzeba o nią dbać. Adrian pochodzi ze świętokrzyskiego, w Warszawie mieszka i studiuje.

– Uwielbiam ten sport – rzuca w przelocie. – Aż się sobie dziwię, że nie wpadłem sam na ten pomysł – wskazuje kolegów, co z dwiema kulami u rąk i jedną nogą szaleją (!) na boisku. – Ale dla naszego prezesa i założyciela to wielki szacun – macha kulą w stronę szczupłego, ciemnowłosego, młodego mężczyzny.

– Prezes to Mateusz Widłak, twórca drużyny, człowiek orkiestra – niezawodny fan Kamil działa jak samozwańczy, choć doskonale przygotowany rzecznik prasowy drużyny.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.