Podróż w czasie

GN 21/2012

publikacja 24.05.2012 00:15

Z Michałem Lorencem, kompozytorem muzyki do filmu „Ja Jestem”, rozmawia Marcin Jakimowicz

Podróż w czasie Jestem niewiernym Tomaszem – mówi Michał Lorenc józef wolny

Marcin Jakimowicz: Naszą rozmowę sprzed sześciu laty zakończyłeś stwierdzeniem: „Denerwuję się, gdy słyszę że »chrześcijaństwo jest normą«. Jaką normą? Czy to normalne, że w czasie Komunii pożerasz ciało swojego Boga?”. Miałeś kiedyś doświadczenie, że w tym kawałku chleba jest Jezus Chrystus?

Michał Lorenc: – Tak. Ale to było w bardzo dziwnych okolicznościach i nie odczytałem tego jako znak, ale jako dziwne, niewytłumaczalne zjawisko. Nie byłem wtedy w Kościele (nie byłem w nim przez kilkadziesiąt lat). Poproszono mnie, abym był ojcem chrzestnym dziecka. Zgodziłem się. I w czasie Podniesienia wydarzyło się coś niezwykłego. Trudno o tym opowiedzieć. W trakcie przyjęcia Komunii stało się coś, co wymyka się słowom. To był stan ogromnego pokoju, odjechania w inną rzeczywistość. Trwało to pewnie jedynie kilkanaście sekund, ale dla mnie było długą podróżą w czasie. Nie potrafiłem uporządkować w żaden sposób tego uczucia. Przyszło ono z zewnątrz. To jest nie do opowiedzenia... Osobiste opisy podobnych doświadczeń są ryzykowne. Narażam się na śmieszność i kpinę. Po tym doświadczeniu wyszedłem z kościoła i poszedłem dalej pić wódkę. Brnąłem w grzech, żyjąc, jak żyłem. Ten stan powrócił jednak po latach – przypomniał o sobie w czasie Eucharystii w neokatechumenacie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.