Jedynym ratunkiem dla polskiej prasy regionalnej może okazać się powrót do jej obywatelskich korzeni.
Wielu Francuzów nie wyobraża sobie poranka bez regionalnej gazety east news/Ryman Cabannes
We Francji, Austrii czy Wielkiej Brytanii dzienniki regionalne trzymają się świetnie. Przede wszystkim dlatego, że są najmocniej zakorzenione. Siła tradycji i przyzwyczajenia stanowi w tym przypadku swoistą poduszkę amortyzującą kryzys mediów drukowanych. Lokalna gazeta to tam produkt pierwszej potrzeby. W Polsce sytuacja jest odmienna, bo wydawcy zrobili w ciągu ostatnich kilkunastu lat bardzo wiele, by pokonać siłę przyzwyczajenia, lekceważąc czytelnicze nawyki.
Koniec pewnej epoki
Wszystkie dzienniki regionalne wychodzące w Polsce zanotowały w 2011 r. kilku – lub kilkunastoprocentowe spadki sprzedaży. W 2012 roku też nie dzieje się lepiej. Największy tytuł „Polska Dziennik Zachodni” sprzedaje dziś codziennie (średnio) niewiele ponad 60 tys. egzemplarzy. W ciągu dekady nakład prasy regionalnej spadł o połowę. Dodatkowo w branży dominuje pesymizm, by nie rzec panika. Jej początki sięgają 2008 roku. Wtedy właśnie z oferty największych agencji reklamowych zniknęła pozycja o nazwie „dziennik regionalny”.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.