Pułapki pamięci.pl

Barbara Fedyszak-Radziejowska

|

GN 20/2012

publikacja 17.05.2012 00:15

Nowe pojęcie: fakty „internetowe” – nieudokumentowane, ale obecne w internecie.

Barbara Fedyszak-Radziejowska Barbara Fedyszak-Radziejowska

W kwietniu w miejsce zlikwidowanego „Biuletynu IPN” ukazał się nowy miesięcznik „Pamięć.pl”, o którym nowy naczelny A. Brzozowski pisze, że wychodzi „naprzeciw wyzwaniom i potrzebom współczesności”. W styczniu tego roku napisałam list do prof. A. Paczkowskiego, do niedawna przewodniczącego Rady IPN, wyrażając troskę o przyszłość „Biuletynu”. Otrzymałam życzliwą odpowiedź z zapewnieniem, że członkowie Rady pozytywnie przyjęli projekt nowego pisma. Dzisiaj „Pamięć.pl” jest już na rynku. Jako „ostatnia” przewodnicząca Kolegium IPN czuję się w obowiązku napisać o nim kilka słów.

Część mediów zadziwił szczególny zestaw kwietniowych wydarzeń umieszczony w „Kalendarium miesiąca”. Wybrano sześć, a wśród nich objęcie przez Z. Najdera funkcji dyrektora RWE; podpisanie polsko-sowieckiej umowy o budowie Pałacu Kultury i Nauki; nadanie przez podziemne radio Solidarność pierwszej audycji oraz rozpoczęcie przez PPR w 1947 roku „bitwy o handel”. Za równorzędne uznano rozpoczęcie 28 kwietnia przymusowych przesiedleń ludności ukraińskiej z ziem południowo-wschodniej Polski na Ziemie Odzyskane oraz wyruszenie 3 kwietnia pierwszego transportu polskich „jeńców i więźniów” (?) z Kozielska do Katynia, o których „dziś często mówi się (?), że w Katyniu zginęła elita II Rzeczypospolitej”. Nie ma w kwietniowym kalendarium ani słowa o tragicznej śmierci prezesa IPN prof. Janusza Kurtyki, który 10 kwietnia 2010 r. zmierzał do Katynia, by w 70. rocznicę tej zbrodni złożyć hołd jej ofiarom. Nie lubię pisać przymiotnikami, ale w tej sprawie inaczej nie potrafię – to kompromitująca małostkowość.

Jest w kwietniowym miesięczniku jeszcze jeden (!) artykuł o „Zbrodni katyńskiej”, poświęcony edukacji historycznej. Zaczyna się zdaniem: „Słowo Katyń u części społeczeństwa często wywołuje skojarzenia z martyrologiczną nudą” oraz cytatem z internetowego forum: „Gdyby moje dziecko (ze szkoły) przyniosło album o Katyniu, zrobiłabym awanturę w kuratorium”. Nie znam sondaży potwierdzających istnienie opisywanej przez autorkę wrogości moich rodaków do pamięci o katyńskiej zbrodni, mimo że wyniki wielu socjologicznych badań nad pamięcią o Katyniu znam. Czy idąc tropem tzw. faktów prasowych, niekoniecznie prawdziwych, ale opublikowanych w prasie, autorzy „Pamięci.pl” wprowadzają nowe fakty – tym razem „internetowe”, nieudokumentowane, ale obecne w internecie?

Jest w nowym miesięczniku IPN ważna rozmowa z prof. A. Paczkowskim o Instytucie i pułapkach pamięci. Pada w niej teza o powszechnym stosowaniu przez „wszystkich” techniki wymazywania z pamięci pewnych osób i wydarzeń, której systematyczne stosowanie skutkuje wyparciem tychże osób. Czy tak właśnie ma być z pamięcią o prof. Januszu Kurtyce, prezesie IPN? Także w artykule „Marzec jako przedmiot analizy socjologii historycznej”, autorstwa M. Kuli, znalazłam wyraźne przykłady stosowania tej właśnie techniki. I to nie dlatego, że pamiętam Marzec, bo w 1968 r. studiowałam archeologię na UW. Byłam 8 marca na uniwersyteckim dziedzińcu przed starym BUW, chodziłam na spotkania Komitetu Strajkowego UW ze studentami oraz dałam się rozpędzić na Marszałkowskiej w czasie marszu studentów PW na Krakowskie Przedmieście. Prywatna, osobista pamięć to za mało, więc z uwagą przeczytałam socjologiczno-historyczne rozważania M. Kuli o wydarzeniach, które, jak pisze, rozgrywały się „w wielu planach jednocześnie”. Marzec był, jego zdaniem – cytuję sformułowania autora – „momentem nienawiści etnicznych, a w szczególności antysemityzmu, kolejną odsłoną wymiany kadr, wyrazem zmiany legitymizacji ustroju, który z socjalistycznego stał się bardziej narodowy”. Był także „zastrzykiem szowinizmu, punktem w polskiej emigracji, zwróceniem się komunizmu przeciwko inteligencji, etapem powstrzymywania demokratycznej ewolucji (?!?) ustroju komunistycznego”, a także kolejnym „rozdziałem historii światowego ruchu studenckiego”.

W marcowym epizodzie M. Kula zobaczył wiele różnych spraw i wiele konkretów. Są wśród nich pieluszki i wózki demograficznej fali, jest więzienie uczestników protestów oraz bijatyki milicji ze studentami na ulicach polskich miast. Są hasła antysemickie głoszone przez aparat partyjny, w jakimś zakresie „pozytywnie przyjęte przez społeczeństwo”, oraz migracja polskich Żydów i ludzi żydowskiego pochodzenia. M. Kula przypomina też Moczara, Łysenkę, A. Schaffa, W. Gomułkę, rewizjonizm, propagandę i ówczesne dowcipy, a także volksdocentów (ja pamiętam docentów marcowych). Bezdyskusyjnie ma rację, kpiąc z koncepcji, że „garstka młodzieży z rodzin starokomunistycznych i z pochodzeniem żydowskim wyprowadziła tysiące młodzieży na ulice”. Ale nie pisze ani słowa o tym, co konkretnie wyprowadziło tę młodzież na ulice. Nic o 30 stycznia i ostatnim, zdjętym z afisza, przedstawieniu „Dziadów”. Nic o manifestacji studentów UW i PWST pod hasłami: „Chcemy prawdy Mickiewicza, wolności bez cenzury i dalszych przedstawień”. Nie ma wyrzuconych z UW A. Michnika i H. Szlejfera oraz haseł, pod którymi zwołano pamiętny wiec 8 marca. Studenci przyszli, by protestować w sprawie „Dziadów”, popierać rezolucję Oddziału Warszawskiego ZLP, a także bronić (!) relegowanych z uczelni. Bez tych faktów, które nie są jedynie moim osobistym wspomnieniem, analiza Marca nie jest ani wiarygodna, ani trafna. Chyba że chodzi o wymazywanie wybranych wydarzeń z pamięci. Co Instytutowi Pamięci Narodowej najzwyczajniej nie przystoi.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.