Specjaliści od niewiedzy

Franciszek Kucharczak

|

GN 19/2012

publikacja 10.05.2012 00:15

Nieprawości sprzeciwia się nie prawo, lecz prawda.

Specjaliści od niewiedzy Franciszek Kucharczak

Na jednym z lewicowych portali znalazłem kiedyś artykuł psychologa społecznego i członka SDPl, który zwrócił się do „heteryków” (tak homodziałacze nazywają ludzi o naturalnych skłonnościach seksualnych) z apelem o poparcie idei związków partnerskich. Stwierdził tam, że nie wierzy „w nienawiść polskiego kleru wobec osób homoseksualnych”, bo, uwaga: „polscy księża sami są w większości homoseksualni”. I dalej pisał, że księżom „nie chodzi o homoseksualizm, ale o władzę i pieniądze”, dlatego boją się, że rejestrowane związki partnerskie odbiorą im wpływy finansowe ze ślubów.

Były w tym tekście jeszcze inne dziwne rzeczy, na przykład informacja, że „kościół katolicki w przeszłości błogosławił związki jednopłciowe”. Na dowód tego autor przytoczył… powieść historyczną, która w dodatku nie traktowała o tym, co sobie życzył, lecz o związku braterskim szlachciców. Coś w rodzaju przymierza Winnetou i Old Shatterhanda. Ale cóż – chcieć to móc.

Najbardziej zaintrygowała mnie jednak ta informacja o homoseksualizmie polskich księży. Zadzwoniłem więc do tego pana i zapytałem, skąd ma taką wiedzę. Powiedział mi, że tak mu wyszło z „osobistych doświadczeń”.

– Współżył pan z większością polskich księży? – zdumiałem się. Na to on jął tłumaczyć, że zna „wielu homoseksualnych księży”. Nie chciał powiedzieć, co znaczy „wielu”, ale nic nie wskazywało na to, że chodzi o ponad 15 000 (nawet po odjęciu wszystkich zer). Twardo jednak obstawał przy swoim. Ostatecznie obiecał łaskawie, że dopisze pod spodem tekstu, iż „wiedzę” o polskich księżach zaczerpnął z własnych doświadczeń i że nie istnieją na ten temat żadne oficjalne dane.

Później dowiedziałem się, że mój rozmówca jest jednym z głównych organizatorów homomarszów i innych parad, i że ma wpływ na tworzenie homoseksualnej propagandy w Polsce. Piszę o tym, bo wielu nie ma świadomości, jak „rzetelne” osoby tworzą ciśnienie społeczne na zmiany prawne, których olbrzymia większość Polaków (a na to akurat są oficjalne dane) sobie nie życzy. Warto wiedzieć, jak tworzy się ideologia „równości” i jakie to siły doprowadzają do tego, że – jak zapowiadają władze PO – Sejm w niedługim czasie będzie się zajmować sprawą związków partnerskich. To ważne, bo w potocznym rozumieniu sprawami wagi państwowej zajmują się ludzie, którzy wiedzą, co robią. Panuje przekonanie, że skoro czymś zajmuje się taka instytucja jak Sejm, to widocznie jest to sprawa poważna. Skoro nad czymś pochylają się te same twarze, które znamy z telewizji, to znaczy, że nam też pozostaje pochylić głowę i się z tym zgodzić.

A otóż nie. Żadne wykształcenie i żadna pełniona funkcja nie chroni przed szaleństwem. Gdy ludzie wybierają ciemność – na przykład kierując się w życiu „neutralnością światopoglądową” – tracą orientację i dają sobą kierować siłom tejże ciemności. I niczego nie zmieniają tu ich deklaracje, że w takie siły nie wierzą. Bo dramat polega na tym, że niewiara w to co jest, jest wiarą w to, czego nie ma. A za tą wiarą idą wybory sprzeciwiające się prawdzie. I wszyscy na tym tracą.

Nagroda w kratkę

Graham Preston z Brisbane w Australii, ojciec siedmiorga dzieci, trafił do więzienia na 8 miesięcy. To kara za to, że nie płacił grzywien nakładanych na niego przez ostatnich 10 lat za to, że blokował (pokojowo) kliniki aborcyjne. 56-letni Preston był już za to więziony 5 razy. Przesiedział w sumie 10 miesięcy, głównie w więzieniach o najostrzejszym rygorze. Ostatni wyrok jednak jest najwyższy, jaki wydano w Australii za obronę ludzkiego życia. Preston odmawia płacenia kar, wyjaśniając, że wysiłki na rzecz ratowania życia niewinnych ludzi to nie przestępstwo. Sąd jednak, choć zwykle za każde 100 dolarów nieopłaconej grzywny wymierza 1 dzień więzienia, Prestonowi wlepił po 3 dni. – Zawsze zdawaliśmy sobie sprawę, że sprzeciw wobec kultury śmierci będzie kosztował i staraliśmy się, aby te koszty nie odstraszały nas od robienia tego, co uważamy za słuszne – powiedziała żona Grahama, Liz. Ze wzruszeniem i z dumą mówią o tacie także dzieci Prestona. Przy okazji: w czwartki pod szpitalem bielańskim, gdzie zabija się dzieci, też stoją pikiety.

Moralność sprzedana

Niewidomy chiński dysydent Chen Guangcheng, szykanowany za dokumentowanie przymusowych aborcji i sterylizacji, uciekł z aresztu domowego do ambasady USA. Ponieważ do Pekinu wkrótce miała przyjechać pani Clinton, sprawa stała się „delikatna”. Po sześciu dniach Guangcheng „z własnej woli” opuścił ambasadę, zaś przedstawiciel administracji USA obiecał, że był to „incydent, który się nie powtórzy”. USA oświadczyły jednocześnie, że wymogły na chińskich władzach obietnicę bezpieczeństwa dla Chena i że dołączy do niego rodzina. Sam Chen powiedział dziennikarzom, że w ambasadzie powiedziano mu, że jeśli tam pozostanie, jego żona zostanie pobita na śmierć. Cóż, Chiny mają pieniądze. Wygodniej troszczyć się o „prawa człowieka” w Afryce. Obsypie się tubylców kondomami – i gotowe.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.