Boy, Ratzinger i Hašek

ks. tomasz horak

|

GN 19/2012

Nie lekceważąc dzieł dostojnych i poważnych, warto czasem do poduszki pobawić się słówkami lekkimi.

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Mniej czytam niż kiedyś. Jednak koło łóżka mam lektury do poduszki. Ostatnio przybył Ratzingera „Mój brat papież”. I tak leży sobie pospołu ze „Słówkami” Boya. Do niedawna leżały „Przygody dobrego wojaka Szwejka” Haška, po czesku oczywiście. Przyznacie, że zestaw zaskakujący, by nie rzec – piorunujący. W przygodach Szwejka ważny jest dla mnie jako księdza wątek dotyczący feldkurata Katza (feldkurat to „duszpasterz polowy”, a jego nazwisko od kota się wywodzi). Portret owego nieszczęsnego (dla siebie i Kościoła) księdza jest bez wątpienia przejaskrawiony i tendencyjny. Warto jednak stanąć oko w oko z taką karykaturą, by rachunku sumienia dokonać. Jak nie osobistego, to takiego „stanowego”. A jeśli nie rachunku sumienia – to choć pomedytować, jak mogą nas widzieć ci, dla których powinniśmy być świadectwem. A bywamy antyświadectwem. I to jest ten składnik piorunujący zastawienia książek na dobranoc. Opowieści starszego Ratzingera przedstawiać nie trzeba – bestseller ostatnich tygodni. I zasłużenie. Brat papieża zachował takie ciekawe, świeże (nie zawsze spotykane w jego wieku) spojrzenie. A miał na co patrzyć przez tyle lat swego życia! Charakterystyczny koloryt jego opowieści płynie pewnie stąd, że oprócz kapłańskiego powołania w jego życiu spełniła się profesja muzyka. Przecież Joseph Raztinger przedstawiał się niegdyś jako „młodszy brat słynnego dyrygenta”. Zauważ, że mam na myśli fakt, iż ksiądz-muzyk ma szanse popatrzyć na świat księży, Kościoła, wiary tak nieco z boku. Można wtedy więcej zobaczyć, niż gdyby się było tylko „w środku”. A jeśli owemu obserwatorowi nie brak krytycznego zmysłu i pewnej dozy niezależności i humoru – to jego spojrzenie i diagnozy warte są uwagi. A Boy-Żeleński? Ten lekarz, poeta, liberał (raczej obyczajowy niż polityczny), mason, niektórzy zakrzykną, iż zdrajca. Cóż on robi w tym moim zestawie do poduszki? „Jak błazenkowie mali/ Słówko się z słówkiem cacka,/ To jęzor mu wywali,/ To szczypnie je znienacka” – pisał w wierszu pt. „Słówka”. Sporo humoru, nawet błazeństwa, lekkość myśli, łatwość słowa, ostrość diagnozy – dzięki tym zaletom można zobaczyć więcej, niż by się patrzyło na świat z wysokości pomnika. Może w takim oglądzie jest jakieś „ducha ich ubóstwo” (to cytat z tego samego wiersza). Ale w pomnikowych spojrzeniach i filipikach też bywa ducha ubóstwo. Dlatego nie lekceważąc dzieł dostojnych i poważnych, warto czasem do poduszki pobawić się słówkami lekkimi. Nie zawsze przyznając rację, ale swoje racje lepiej rozumiejąc.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.