Wiara zmaterializowana

ks. Tomasz Horak

|

GN 17/2012

Lubię wielkanocny wystrój kościoła. Tyle w nim tajemniczej symboliki…

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Lubię wielkanocny wystrój kościoła. Bardziej niż bożonarodzeniowy. W wielkanocnym jest więcej tajemniczej symboliki. Najpierw paschał – od dziecka fascynował znakami, cyframi, czerwonymi gałkami. Potem krzyż z czerwoną stułą – ozdobiony nią krzyż stanowił całość z paschałem. Figurka Zmartwychwstałego jakby była z innego świata. I zwykle tak jest – bo miewa metrykę starszą niż kościół. Wreszcie hortensje – kiedyś był to kwiat bardzo tajemniczy, przywożony z odległego miasta. Kościelna przepędzała nas, ministrantów, z pomieszczenia, gdzie hortensje czekały na swój wielki dzień. Nie było ich tyle co dziś, ale były ładniejsze. W kościele mego dzieciństwa zmieniał się też kolor wiecznej lampki – z fioletowego na czerwony. Gdy w zakrystyjnych szpargałach mojej obecnej parafii znalazłem fioletowe szkło do wiecznej lampki, ucieszyłem się – i kolor też się zmienia. Wreszcie szarfy. Te zwieszające się od sufitu ku bocznym ścianom nad ołtarzem i nad ławkami. W tej wielkanocnej dekoracji zwykle dużo złoceń, kolorów, blasku. W tak udekorowanym kościele odmawiałem brewiarz. A potem wszystko zaczęło do mnie mówić.

Najpierw hortensje. Drogie? Niedrogie? Parafianie sami, jak co roku, znoszą pieniądze z różnych części parafii. Nigdy nie brakowało, zostaje nawet na jakieś inne zakrystyjne cele. Widać, że potrzebują tych kwiatów na ołtarzu – ofiarodawcy, ale i ci, co chodzą i zbierają. Potrzebują tego świątecznego wystroju. Jasne, przecież to nie kwiaty, a wiara w kwiaty zamieniona. Dla gromady ministrantów (chłopców i dziewcząt) pracujących w kościele przed świętami, motorem napędowym też jest wiara. Znam ich dobrze, wiem, że to nic innego, tylko wiara. Czasem już im się nie chce, czasem znużeni tym, co w kościele robią – a jednak przychodzą na kolejne godziny, a jest w nich tyle radości, że budzą duszę starego proboszcza. Nawet nie zdają sobie sprawy, że bardziej to budzenie potrzebne niż sama praca. Patrzę na złocistą, zabytkową figurkę Zmartwychwstałego... Ktoś ją dawno temu rzeźbił, ktoś ufundował, przetrwała kilka wojen. Ostatnio wziął ją w ręce konserwator (parafianin, oby takich jak on i jego rodzina więcej) – urok barokowych kształtów i barw znowu cieszy oczy. Wiara tylu ludzi w niej zmaterializowana, a figurka – namodlona. A czerwona stuła! Ogromna, bo i krzyż ogromny. Zawieszanie jej to całe misterium sprytu i... wiary. Na koniec szarfy. Mamy elektryczną wyciągarkę do nich. Znam jej historię. W tym też wiara i modlitwa jednego z parafian. Zmartwychwstały jest wśród nas!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.