Mikrofony bez żaru

Agata Puścikowska

|

GN 17/2012

publikacja 26.04.2012 00:15

Kinga, Damian, Ania i jedenastu pozostałych. Nowe katolickie głosy w naszych domach? „Catholic Voices Polska” ruszają, by dawać światło...

Mikrofony bez żaru Spikerzy: 1. Michał Grodzki, 2. Kinga Sadłoń, 3. Bogna Obidzińska, 4. Piotr Szczepaniak, 5. Jakub Mroczkowski, 6. Katarzyna Durkalec, 7. Elżbieta Kwiecień, 8. Piotr Szular, 9. Karol Olszewski, 10. Anna Bosiacka, 11. Damian Żurawski, 12. Tadeusz Czubowski, 13. Karolina Liberadzka-Czubowska, 14. Małgorzata Mąsiorska Jakub Szymczuk/GN

Jak to często z wielkimi inicjatywami bywa, zaczęło się skromnie. Od obserwacji i marzeń. Obserwacja dotyczyła polskiej debaty publicznej, w której katolicki głos nie zawsze jest słyszalny. Ale obserwacja obejmowała i kraje zachodnie, gdzie można czasem zobaczyć coś godnego naśladowania. I tak w Wielkiej Brytanii niejaki Jack Valero, Brytyjczyk hiszpańskiego pochodzenia, wpadł na pomysł, by przy okazji wizyty Benedykta XVI na Wyspach wyszkolić grupę świeckich katolików do reprezentowania Kościoła w mediach. Udało się: kilkunastu katolików podczas pielgrzymki papieża mówiło w telewizji i radiu o Kościele. Podobno z powodzeniem. Inicjatywa zwana „Catholic Voices” przyjęła się potem w kolejnych krajach.

A polskie marzenia były takie, żeby i w kraju nad Wisłą, w programach publicystycznych, o sprawach moralności, wiary mówili prócz znanych komentatorów zupełnie nowi, odpowiednio przygotowani wierzący świeccy. Marzenie ściętego mikrofonu? Przekonamy się już wkrótce.

Kanap(k)owe początki

To między innymi on za tym stoi. Tomasz Sulewski. Redaktor Radia Wnet, publicysta „Teologii Politycznej”, specjalista od PR-u, katolik, mąż i ojciec. Jeden z twórców i liderów „Catholic Voices Polska”.

– Dlaczego przez kilka miesięcy pracowałem wolontaryjnie, żeby wyszkolić kilkunastu spikerów? Sprawa oczywista: to świetny sposób na zdobycie wielkiej kasy, szybkich samochodów i sławy większej od Kuby Wojewódzkiego – krztusi się ze śmiechu Sulewski. – A tak na serio: myśl, że trzeba działać, by w mediach widać było katolików, chodziła za mną już od jakiegoś czasu. Brakuje świeżych twarzy. Kiedy więc okazało się, że istnieje sprawdzony know-how z Wielkiej Brytanii, pomyślałem, że to jest taka szansa rzucona pod nogi przez Pana Boga. I skoro On to podsuwa, to trzeba podjąć ryzyko i zadziałać. Rezygnacja byłaby… grzechem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.