Kto widzi, nie błądzi

Franciszek Kucharczak

|

GN 15/2012

publikacja 12.04.2012 00:15

Gdyby ludzie widzieli swoje grzechy, to by ich nie mieli.

Kto widzi, nie błądzi Franciszek Kucharczak

Dziecko zdążyło zapłakać, zanim ktoś utopił je w kuble z wodą. Normalna rzecz. W Chinach robią miliony takich rzeczy rocznie. Późna aborcja i tyle. Nie jest jednak normalną rzeczą, że ktoś takie utopione dziecko sfotografuje. A tym razem tak się właśnie stało. Fotografia trafiła do sieci i... wybuchła burza. Nawet chińska opinia publiczna (mają tam, okazuje się, opinię publiczną) była wstrząśnięta. Pytanie, co się takiego stało? Przecież to jedno zdjęcie, w dodatku nie takie znowu drastyczne, bo widać tylko główkę dziecka i jakąś nogę pracownika „szpitala”. Skromniutki wycinek tego, co dzieje się dziennie na całym świecie, i to nieraz dużo bardziej krwawo. I mało kogo to rusza. Skąd więc nagle taka reakcja?

Z prostego powodu: ludzie to zobaczyli. Dopóki o czymś tylko słyszę, moja wyobraźnia tworzy jedynie taki tego obraz, jaki jest dla mnie do przyjęcia. Nie będzie tam nic nieznośnego. Wyobraźnia „ze słuchu” nie robi właścicielowi przykrości, a rozumowaniem najkoszmarniejsze zło da się tak zaklajstrować, że wygląda jak modelka prosto z Photoshopa.

Ale zupełnie co innego dzieje się, gdy się to „dobro” pokaże. Obrazem nie da się tak manipulować jak informacją. Tu nie trzeba komentarza. Patrz, człowieku, co popierasz. Patrz, co nazywasz dobrem kobiet, patrz, co jest skutkiem twojego „prawa do wyboru”, patrz, na czyjej liście płac jesteś.

Niedawno pani satyryk chwaliła się dwiema aborcjami. Wielu to kupiło, bo za gładkimi słówkami nie było widać jej maleństw. A przecież one też miały rączki i nóżki, też miały główki. I także wylądowały w kuble. Tyle że nikt nie zrobił zdjęcia i nie pokazał. Kiedy więc ludzie słyszą taką kobietę, nie myślą o niemym krzyku jej dzieci i krwawej miazdze, w którą je ludzie zmienili. W świadomości jest tylko starsza pani, która mówi śmieszne rzeczy, a to znaczy, że to, co zrobiła z „płodami” też jest zabawne.

Nic dziwnego, że wystawom antyaborcyjnym i innym tego typu przedsięwzięciom towarzyszy taka histeria, jakby PiS miał wrócić do władzy. Są argumenty z etyki, z estetyki, pedagogiki, jest zarzut, że nie wolno pokazywać zabitych ludzi. A ja pytam, dlaczego nie wolno, skoro wolno ich zabijać?

Sam diabeł ma interes w tym, żeby ludzie nie widzieli, co robią, bo przestaliby to robić. Nikt nie weźmie obrzydlistwa, gdy widzi, że to obrzydliwe. Trzeba więc to pokazywać. To nie jest epatowanie okrucieństwem. To pokazywanie prawdy o tym, co zgodnie z prawem wolno robić, po to, żeby nie było wolno. Niech wrażliwi protestują, niech krzyczą, niech i mdleją ze zgrozy – nie czas na komfort i miłe doznania estetyczne, gdy morduje się ludzi. Trzeba myśleć o ratunku dla nich, a nie o własnej wygodzie. I wcale nie chodzi tylko o ratunek dla dzieci, bo głównymi ofiarami grzechu są ci, którzy go popełniają. Ich trzeba ratować. W imię Bożego miłosierdzia. Bo, wbrew mniemaniu niektórych, miłosierdzie nie jest Bożą pobłażliwością. Jest doprowadzeniem człowieka do nawrócenia, a ono zawsze zaczyna się od zobaczenia i uznania prawdy.

Załatwić księdza

W maju minionego roku irlandzka telewizja RTE wyemitowała program o ks. Kevinie Reynoldsie, który, gdy 30 lat temu pracował na misjach w Kenii, miał zgwałcić nieletnią. Widzowie dowiedzieli się, że dziewczyna urodziła dziecko, a ksiądz przez wiele lat wspierał ją finansowo. Ksiądz Reynolds jeszcze przed emisją programu proponował badanie DNA w celu zaprzeczenia ojcostwa. Telewizja jednak odmówiła i nie dając księdzu możliwości obrony, program wyemitowała, w wyniku czego ksiądz został usunięty z parafii. Doprowadził jednak do badania DNA. Dwukrotnie przeprowadzone testy potwierdziły jego niewinność. Władze telewizji przeprosiły księdza i na polubownej zasadzie wypłaciły mu odszkodowanie. Sprawa jednak trafiła do irlandzkiej instytucji nadzorującej media. Wkrótce ma być gotowy raport dotyczący skandalicznego programu. Stacji grozi kara w wysokości do 250 tys. euro. Ciekawe, czy przekroczy zyski z programu?

Cuda nie dla luda

Advertising Standards Authority (ASA), brytyjska instytucja chroniąca konsumentów, zabroniła chrześcijańskiemu stowarzyszeniu Healing On The Streets (HOTS) mówić publicznie o możliwości wyzdrowienia za sprawą modlitwy. Stowarzyszenie HOTS składa się z wolontariuszy, którzy modlą się za chorych i informują o tym na swojej stronie internetowej. Działanie łaski jest jednak, jak się okazuje, sprzeczne z angielskim kodeksem reklamowym. ASA stwierdził, że jest to reklama „bezprawna i nieodpowiedzialna”, bo „rozbudza fałszywe nadzieje”. Paul Skelton, założyciel HOTS, odwołuje się od decyzji ASA. Zwraca uwagę na fakt, że w tej sytuacji w przyszłości nie będzie wolno twierdzić, że istnieją cuda. Gdyby jednak naprawdę zakazano wiary w cuda, to pierwszymi ofiarami byliby politycy. Jak w tych warunkach robić kampanie wyborcze?

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.