Kontynuacja czy imitacja?

Stefan Sękowski

|

GOSC.PL

publikacja 25.03.2012 09:00

90 lat temu powstała Młodzież Wszechpolska. Jaki miała wpływ na Polskę?

Kontynuacja czy imitacja? JAKUB SZYMCZUK/GN

Międzynarodowa organizacja prawników? Korzystające z rządowych grantów stowarzyszenie studenckie? Nie - największą potęgą na uniwersytetach dziewięćdziesiąt lat temu była organizacja, którą oskarżano by dziś o upolitycznianie uczelni. Założona 25-26 marca 1922 roku jako Związek Akademicki Młodzież Wszechpolska była dominującą organizacją studencką na wszystkich polskich uniwersytetach, nie licząc, przejściowo, Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wiodła prym w „Bratniakach” (ówczesny odpowiednik samorządów studenckich), kołach naukowych a nawet Akademickim Związku Sportowym. – Nie bez powodu AZS ma barwy biało-zielone, czyli kolory endecji – mówi serwisowi Gosc.pl politolog dr Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego.

Jednak MW nie powstała po to, by animować kulturę fizyczną. Od samego początku była ściśle związana z ruchem narodowym. – W tych czasach reprezentantem danego nurtu nie była po prostu partia polityczna, ale różne organizacje społeczne, zawodowe, kobiece czy młodzieżowe, związane także z partiami – mówi serwisowi Gosc.pl filozof i religioznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego, dr hab. Rafał Łętocha. Wyraźne nawiązanie do idei narodowej widać już w Deklaracji Programowej MW, uchwalonej w 1922 roku. - Naród jest najwyższym dobrem, jakie mamy. Wszelkie fakty i zagadnienia z dziedziny etyki i polityki muszą być rozpatrywane i sądzone wyłącznie z punktu widzenia narodowego. Dobro Ojczyzny, Jej potęga winno być dla nas najwyższym prawem, a obowiązki względem Niej są pierwsze przed wszystkimi – pisali młodzi narodowcy.

Nacjonalizm katolicki?

- Warto jednak zauważyć, że z biegiem czasu cała endecja ewoluowała od nacjonalizmu świeckiego do katolickiego. Wiązało się to z niezaprzeczalnym renesansem religijności w ówczesnym młodym pokoleniu, nie tylko narodowców – tłumaczy Łętocha. – Żarliwy katolicyzm uchronił narodowców przed przyjęciem ich antysemityzmu rysów biologicznych, jakie miał np. w południowych Niemczech – mówi Chwedoruk.

A zagrożenie istniało, bo tzw. kwestia żydowska stanowiła istotny temat działalności MW. Około 10 proc. mieszkańców ówczesnej Polski stanowili Żydzi, jednocześnie widoczny był ponadproporcjonalny udział przedstawicieli tego narodu na uniwersytetach. Narodowcy znaleźli odpowiedź na rzekomy niedobór Polaków wśród studentów: numerus clausus, czyli ograniczenie liczby żydowskich studentów, by bardziej odpowiadała proporcjom ich występowania w społeczeństwie oraz prześladowania w postaci getta ławkowego czy pobić. – To bardzo niechlubny element w historii tej formacji – mówi Chwedoruk.

Różnicę między antysemityzmem w wydaniu nazistowskim i endeckim doskonale obrazuje postać Jana Mosdorfa. Przez pewien okres był prezesem MW, później jednym z liderów Obozu Narodowo-Radykalnego. W latach 30-tych był autorem napastliwych i skandalicznych antysemickich pamfletów. Zginął w Oświęcimiu za… pomoc Żydom.

Nowa rzeczywistość

II wojna światowa położyła kres przedwojennemu ruchowi narodowemu w Polsce. Także Młodzieży Wszechpolskiej. Została odtworzona dopiero w 1989 roku przez młodych ludzi, którym przewodził Roman Giertych – wnuk ideologa młodego pokolenia międzywojennych narodowców Jędrzeja i syn Macieja. Młodzież Wszechpolska organizuje spotkania dyskusyjne, debaty i manifestacje. Jednak to nie prelekcje historyków czy pomoc w budowie kościołów na Ukrainie trafiają do mediów, a manifestacje przeciwko Paradom Równości i bójki pseudokibiców po marszach organizowanych przez narodowców. – Działalność MW po 1989 roku nie ma wiele wspólnego z tym, co działo się w XX-leciu międzywojennym. To bardziej epifenomen subkultur młodzieżowych i pewna moda na prawicowe ideologie, swoiste naturalne odreagowanie „w prawo” po okresie PRL – mówi Chwedoruk. Dodaje, że współcześni endecy mają problem z odnalezieniem w aktualnej rzeczywistości: nie potrafią zrozumieć stosunku swoich poprzedników do niepodległości i geopolityki, mają problem z relacją wobec Zachodu. Rafał Łętocha zarzuca Wszechpolakom małą kreatywność. – Mamy do czynienia z epigoństwem, jest tu zbyt wiele historyzmu, sięgania po hasła, które już dziś nie mają znaczenia. Kopiowania stanowisk sprzed kilkudziesięciu lat, jak np. antysemityzmu czy przywiązania do Rosji – mówi.

Przed tymi zarzutami broni się obecny prezes MW, Robert Winnicki. – Jest prawdą, że przedstawiciele subkultur byli obecni w MW, ale tak jest w coraz mniejszym stopniu. Wielu z nich dzięki działalności u nas stało się wartościowymi członkami społeczeństwa – mówi. Nie zgadza się też ze stwierdzeniem o politycznym antykwaryzmie jego formacji. – Tak było rzeczywiście, ale gdzieś do 2007 roku. Odchodzimy od stereotypowych wyobrażeń na temat tego, czym powinna być myśl narodowa. Kwestia żydowska obecnie w Polsce nie istnieje i nie ma sensu się nią zajmować. Nie można też zadekretować po wiek wieków, że ktoś, np. Niemcy, jest naszym wrogiem lub przyjacielem. To jest sprzeczne z ideą narodową, która szuka interesu narodu w każdej sytuacji – tłumaczy.

Skok w przyszłość

Winnicki, który kieruje MW od 2009 roku zdaje sobie sprawę z problemów swojej formacji. – Jesteśmy cieniem Młodzieży Wszechpolskiej sprzed wojny, tak samo zresztą jak cieniem jest cały ruch narodowy – przyznaje. Jednocześnie stwierdza, że chce patrzeć w przyszłość i twórczo czerpać z tradycji, która była wbrew pozorom bardzo postępowa. Za wyraz zmiany podejścia Wszechpolaków do swej dotychczasowej działalności można uznać Marsz Niepodległości, który poparło bardzo wiele osób niezwiązanych z endecją. 11 listopada 2011 roku ulicami Warszawy maszerowało ponad dwadzieścia tysięcy osób, które chciały w ten sposób zamanifestować swój patriotyzm.

To wydarzenie jest niezrozumiałe dla Rafała Chwedoruka, który stwierdza, że 11 listopada nigdy nie był świętem endeków, co najwyżej jako rocznica zwycięstwa Ententy w I wojnie światowej. – Nie możemy walczyć z tym, że dla Polaków 11 listopada to Święto Niepodległości. To byłoby utopijne. Lepiej w tej dzień pokazywać ludziom, co dla nas znaczy niepodległość – ripostuje Winnicki. Pytany o to, jak to możliwe, że narodowcy śpiewali tego dnia piłsudczykowską „Pierwszą Brygadę”, odpowiada: - Nie jest ważne, czym była I Brygada, ale co dla ludzi dziś znaczy jej śpiewanie. Ma ono wyraz co najmniej niepodległościowy i już to jest dobrym powodem, by to pochwalać.

Wstyd czy duma?

Ten weekend to dla Wszechpolaków czas wspomnień ale i zastanowienia się nad swoją przyszłością. Nie widzi jej zbytnio Rafał Chwedoruk: - W dzisiejszej Polsce idea endecka jest przebrzmiała. I dobrze, bo więcej było w niej momentów złych, niż dobrych. Odrodzić się może co najwyżej, gdy do Polski przybywać zaczną imigranci zarobkowi, np. z Ukrainy. Jednak miałaby ona bardziej robotniczy, niż inteligencki charakter, a taka właśnie była przedwojenna endecja – mówi. Z kolei Rafał Łętocha, także wyrażający sceptycyzm wobec przyszłości MW, widzi ciekawe inicjatywy intelektualne, które z niej wyrosły, np. pisma „Polityka Narodowa” czy „Myśl.pl”, które tworzą ludzie związani niegdyś z MW.

Może w takim razie Wszechpolacy powinni zmienić szyld i zacząć coś nowego? - Endecja zawsze była modernistyczna, także my dziś używamy pojęć, które konserwatystom nie przeszłyby przez usta, jak np. bunt,  antysystemowość, rewolucja – odpowiada Winnicki. Dodaje, że jednym z mało typowo „prawicowych” form działalności MW jest udział w protestach przeciwko podpisaniu przez Polskę porozumienia ACTA. – Ruch narodowy musi się zmieniać i dostosowywać do czasów, ale to nie znaczy, że mamy odrywać się od historii. – podsumowuje.

Czy jest ona dla Wszechpolaków powodem do wstydu, czy dumy? – Zbyt wiele było wokół niej kontrowersji – mówi Chwedoruk, wymieniając m.in. antysemickie wybryki z międzywojnia. – Nie widzę powodu, by mieli się czegoś wstydzić. MW uformowała wielu wspaniałych ludzi – replikuje Łętocha, wymieniając m.in. omawianego już wcześniej Jana Mosdorfa, czy lidera Stronnictwa Narodowego i późniejszego działacza emigracyjnego, Tadeusza Bieleckiego.