Policjancie spałuj się sam

Stefan Sękowski

Jakim prawem katowiccy antyterroryści skopali leżących podejrzanych?

Policjancie spałuj się sam

Śląscy policjanci pomylili adres. We wtorek zamiast uderzyć na dom potencjalnego przestępcy, wpadli do mieszkania, w którym znajdowali się niewinni ludzie.

Sam fakt pomyłki jeszcze mnie nie szokuje: niestety, tego typu sytuacje się zdarzają, od antyterrorystów trudno oczekiwać, że grzecznie zapukają do drzwi potencjalnie uzbrojonego bandyty, choć oczywiście i w takim przypadku poszkodowanym należy się zadośćuczynienie. Prawdziwym skandalem jest jednak fakt, iż kobietę i mężczyznę zamaskowani sprawcy zwyczajnie zmasakrowali. Głową dwudziestoczterolatki sześciokrotnie uderzono o podłogę, już leżącą przeciągnięto za włosy po podłodze. Mężczyznę skopano i złamano mu nos. Ich dom zdemolowano.

Nie będę owijał w bawełnę: takiego bestialstwa dopuszczają się tylko bandyci, bez względu na to, czy mają odznaki policyjne, czy nie. Ich zachowania nic nie tłumaczy – ani obawa przed posiadaniem broni, ani fakt, iż napadnięci nie chcieli współpracować z policją. Do współpracy z zamaskowanymi bandziorami zmusiłoby mnie jedynie śmiertelne przerażenie. Kopanie leżącego jest zwyczajnie niemęskie. Bezpośrednio zaangażowani w ten skandal winni zostać dyscyplinarnie zwolnieni z pracy, powinni także z własnej kieszeni wypłacić odszkodowanie. Moje zdanie nie byłoby inne także wówczas, gdyby w ten sposób potraktowano osobę, którą po uczciwym procesie skazano by prawomocnym wyrokiem sądu. Rolą policji jest w tego typu przypadkach dostarczenie uchylających się od odpowiedzialności przed oblicze sprawiedliwości, a nie ich maltretowanie.

Nie od dziś świadomość, iż porządku w Polsce pilnuje Policja, ani o drobinę nie zwiększa mojego poczucia bezpieczeństwa. Nie tylko dlatego, iż wiem, że umundurowani bywają bardzo nieskuteczni, także w sprawach błahych, ale także dlatego, że często sami stanowią zagrożenie. To, czego dopuścili się katowiccy antyterroryści pokazuje, że standardy panujące w polskiej policji tak naprawdę często  niewiele różnią się od tych panujących w Rosji, gdzie na porządku dziennym jest np. gwałcenie przesłuchiwanych butelkami.

„Stróże prawa” muszą wreszcie zauważyć, że w 1990 roku Milicja Obywatelska przestała istnieć. Policja ma służyć społeczeństwu, a nie je gnębić.