Nieznośna lekkość II filara

Piotr Legutko

|

GN 12/2012

publikacja 22.03.2012 00:15

Miały być emerytury w ciepłych krajach pod palmami, zostały marne resztki.

Nieznośna lekkość II filara Po 10 latach funkcjonowania OFE w reklamach już nie ma mowy o palmach i domkach z ogródkami… East News/REPORTER/Włodzimierz Wasyluk

Wcieniu dyskusji o podwyższeniu wieku emerytalnego warto przypomnieć, jak rodziła się, a potem rozpadała reforma emerytalna rządu Jerzego Buzka. Żadna nie miała tak dobrej prasy. I takiej reklamy. Celebryci pospołu z ekspertami i politykami zapewniali, że po uruchomieniu Otwartych Funduszy Emerytalnych każdy Polak będzie mógł liczyć na spędzenie jesieni życia we własnym domku z ogródkiem. Nawet tych średnio zarabiających przekonywano, że ich pieniądze, zamiast trafiać do Zakładu Utylizacji Składek, będą się teraz mnożyć pod czujnym okiem fachowców inwestujących je na rynkach kapitałowych. Czas pokazał, że były to puste obietnice.

Ile można stracić?

Reforma ruszyła w 1999 r. Rząd Buzka wzorował się na systemie wprowadzonym w Chile. Minister Ewa Lewicka, będąca twarzą tamtej reformy, broni się dziś, że pomysł na podział składki między państwowy i prywatny fundusz był sprawdzony w innych krajach, bo wprowadzały go z powodzeniem Peru, Szwecja i… Kazachstan. Żadne z dużych europejskich państw nie zdecydowało się do dziś na podobne rozwiązanie.

Kluczowe było więc pozyskanie ludzi dla takiej reformy. Automatycznie miały w nią wejść jedynie osoby urodzone po 1968 r., zaś urodzonych przed 1949 r. nie warto było wyciągać z ZUS. Pozostali mogli wybierać, czy chcą swoje składki powierzać w całości państwu, czy część oddać komercyjnym podmiotom. To do nich adresowana była kampania o emeryturze pod palmami. Co trzeci Polak mający taki wybór zdecydował się 7,3 proc. pensji przekazać OFE.

Poza nadzieją na pomnożenie składek przez fakt, że środki powierzone Powszechnym Towarzystwom Emerytalnym, czyli spółkom zarządzającym OFE, będą rozsądnie inwestowane, kuszono ludzi także innymi bonusami. Po pierwsze możliwością dziedziczenia środków gromadzonych w OFE, po drugie możliwością wypłaty jednorazowej środków z chwilą przejścia na emeryturę. Obie przynęty po latach okazały się iluzją. Nie powiedziano wtedy jasno, co dzieje się ze środkami emeryta członka OFE w przypadku jego śmierci. Nie wyjaśniono, kto i w jaki sposób będzie za 10 lat wypłacał świadczenia, nie mówiąc już o tym, że nie określono ich wysokości. Czas pokazał też, że emerytura, którą nowy system oferuje, może, przy optymistycznych założeniach, oscylować wokół 30 proc. ostatniego wynagrodzenia!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.