Przeszkoda religii

Franciszek Kucharczak

|

GN 11/2012

publikacja 15.03.2012 00:15

Myśl wyrachowana: Gdy zlikwiduje się problem Boga w szkole, problemem stanie się sama szkoła

Przeszkoda religii Franciszek Kucharczak

Co zrobić, gdy naród nie ma z czymś problemu, a według zamówienia mieć powinien? Proste: grupka zamawiających musi jęczeć o tym w mediach, aż wszyscy uwierzą, że to ich własny problem. Tak jest z katechezą w szkołach. Weszła tam po okresie komunistycznej niewoli w sposób naturalny jako przywrócenie normalności – bo normalnością jest, że szkoła uczy i wychowuje według systemu wartości rodziców.

Społeczeństwo nie mogło wtedy nie pamiętać, że walka ze szkolną katechizacją to była specjalność komunistów. Komuniści bowiem dobrze wiedzieli, że dla utrzymania się przy władzy muszą mieć wyłączny wpływ na wychowanie dzieci i młodzieży.

Nie trzeba było być historykiem, żeby zauważyć, że religia wracała do polskich szkół zawsze wtedy, gdy wracała wolność. I wraz z wolnością stamtąd odchodziła.

Dziś ta świadomość zaciera się. Ciemny czas komunistycznej ateizacji jawi się wielu jako sympatyczny okres zbliżony atmosferą do filmów Barei. I nie jest już jasne, że szkoła pomaga w wychowaniu rodzicom, a nie odwrotnie. To dlatego feministyczno-gejowskie grupy „edukatorów” ośmielają się wchodzić do szkół ze swoim programem demoralizacji. Działanie tego rodzaju środowisk zmierza, oczywiście, do wprowadzenia wynaturzonych poglądów na stałe do programu szkolnego. Ci ludzie nie mogą jednak tego zrobić, dopóki w szkole uczy się czegoś przeciwnego. Religia więc musi zniknąć. W tym celu trzeba przedstawić katechetów jako nieprzygotowanych do uczenia, ośmieszyć ich i zestawić z nauczycielami „nowoczesnymi”.

Gdy już się religię ze szkół wycofa, będzie można zdjąć krzyże – i nic już nie stanie na drodze pochodowi twórców „nowego świata”. Pomagają im tej w walce – choć pewnie nieświadomie – ci, którzy powtarzają, że religia powinna wrócić do salek parafialnych. Nie zadają sobie przy tym najwyraźniej pytania, dlaczego akurat tego samego bardzo pragną ci, co życzą Kościołowi jak najgorzej.

Jesteście naiwni, jeśli sądzicie, że gdyby tak się stało, do salek przyszłyby tłumy i wszystko byłoby tak jak wcześniej. Nic nie dzieje się dwa razy tak samo. Nawet gdyby religia cały czas odbywała się tylko przy parafiach, dziś salki świeciłyby pustkami, bo ten stan utrwaliłby przekonanie, że religia to coś ograniczonego do kościelnego ogrodzenia. Że wolny naród nie może sam decydować, czego i gdzie się uczy jego dzieci. I że o kształcie państwowego nauczania muszą decydować ludzie, którzy wyznają religię braku Boga, a przynajmniej Jego nieobecności w codziennym życiu.

To tylko sentyment do lat młodości wmawia wielu z nas, że wystarczy cofnąć się do starych form, a wróci również dawna treść. Nie wróci.

A przecież chodzi nie o powrót do poprzedniego stanu, lecz o więcej! Dysponujemy najlepszą rzeczą na świecie – nauką Chrystusa. Musimy więc zabiegać o każdą szansę głoszenia Ewangelii, a nie, w imię rzekomej tolerancji, te szanse osłabiać. Wyznawcy neutralności światopoglądowej mogą sobie uważać inaczej, ale my, katolicy, wiemy przecież, że nie mają racji.

Medialny parytet

Szumnie zapowiadana manifa, na której feministki „przecinały pępowinę łączącą Sejm z Kościołem”, zgromadziła w Warszawie ledwie 1,5 tys. osób. Ale to i tak nie przeszkodziło mediom szeroko się o manifie rozpisywać. Nie byłoby to dziwne, gdyby nie to, że wielotysięczne manifestacje w obronie wolności mediów i TV Trwam w głównych mediach w ogóle nie były zauważane. Być może i tu dochodzi do głosu myślenie parytetowe, wedle którego każde zgromadzenie kobiet („postępowych”, rzecz jasna) jest uprzywilejowane. Jest to o tyle zrozumiałe, że w takich miejscach często zjawia się też Magdalena Środa. A wtedy takie zgromadzenie to już jest przecież ŚRODO-wisko.

Pusta demagogia

Skoro o Środzie mowa, to warto zauważyć jej obecność na spotkaniu kobiet („postępowych”, rzecz jasna) w Sejmie 8 marca. Znana „etyczka” była tam w kuluarach indagowana przez dziennikarza Razem.tv, dlaczego można zabić np. dwunastotygodniowe dziecko (dla niej, oczywiście, „płód”). Odpowiedziała, że to dlatego, iż „nie ma świadomości”. Na pytanie, czy w takim razie człowieka śpiącego wolno zabić, wpadła w irytację. „To jest taka pusta demagogia, nie ma co z panem rozmawiać” – zdenerwowała się i poszła. Dostępny na stronie gosc.pl film Razem.tv pokazuje tę rozmowę. Później kamera przenosi się do sali, w której kobiety („postępowe”, rzecz jasna), obradują nad nowym, lepszym światem. Nagle odzywa się kobieta „niepostępowa”, pytając o los niepełnosprawnych, nienarodzonych dziewczynek. Wybucha wrzawa („postępowa”, rzecz jasna), po czym na pytanie odpowiada feministka Agnieszka Graff: „W tym miejscu się nie spotkamy”. Tyle w tym temacie. I proponuje rozmowę na temat urlopów osób zatrudnionych na czas określony. Następnie głos zabiera Magdalena Środa i mówi o… „holokauście zwierząt”. Bo „cierpienie zwierząt jest czymś, czym powinniśmy się zajmować”.

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.