Franciszek Smuda: Modlę się o sukces

GN 11/2012

publikacja 15.03.2012 00:15

O szansach naszej reprezentacji na Mistrzostwach Europy w Piłce Nożnej, modlitwie o sukces i farcie w sporcie z Franciszkiem Smudą rozmawia Bogumił Łoziński.

Franciszek Smuda: Modlę się o sukces Franciszek Smuda jest od 2009 r. trenerem reprezentacji Polski w piłce nożnej Jakub Szymczuk/GN

Bogumił Łoziński: Podobno pości Pan w okresie Wielkiego Postu?

Franciszek Smuda: – To prawda. Kiedyś miałem wypadek samochodowy i ledwie uszedłem z życiem. Mogłem zginąć, ale Pan Bóg mnie ocalił, jakby podarował mi życie jeszcze raz. Postanowiłem Bogu jakoś podziękować za to ocalenie, a także za wszystkie sukcesy sportowe, które odnoszę. Dlatego co roku w okresie Wielkiego Postu nie piję alkoholu i nie jem słodyczy. Nigdy nie złamałem tego postanowienia.

A w tym roku do tej intencji dziękczynnej nie dołączy Pan prośby, aby Polska została mistrzem Europy na turnieju, który odbywa się w naszym kraju i na Ukrainie?

Jestem realistą. Wiem, że wszyscy Polacy i ja oczywiście też cieszylibyśmy się z mistrzostwa Europy, ale nie mamy tak silnego zespołu, żeby to osiągnąć. Naszym realnym celem jest wyjście z grupy.

Wyjście z grupy będzie już sukcesem?

Na pewno to będzie sukces. Mamy nowy zespół, budowany przez dwa lata, a to jak na reprezentację bardzo krótki czas.

Nie marzy Pan jednak czasem o zdobyciu mistrzostwa?

Musimy sobie uświadomić, że nie jesteśmy Niemcami, Francją czy Hiszpanią, które mają wielkie zespoły. Nie ma co się zachłystywać jakimś jednym dobrze rozegranym meczem z silnym zespołem, np. z Niemcami. Na pewno nie mogę odpowiedzialnie powiedzieć, że z tym zespołem wygram mistrzostwa.

Czy nie za bardzo się Pan asekuruje? Jak się patrzy na skład naszej reprezentacji, to jest to najlepszy zespół w ostatnich latach: Robert Lewandowski, Kuba Błasz-
czykowski i Łukasz Piszczek to mistrzowie Niemiec, Wojciech Szczęsny i inni też grają w bardzo silnych zespołach
.

Oczywiście to są bardzo dobrzy piłkarze, ale oni nie mają jeszcze doświadczenia, nie grali w żadnym mistrzowskim turnieju, dlatego to nie jest jeszcze gotowy zespół, aby walczyć o najwyższe cele. Mogę marzyć o zwycięstwie z jakimś zespołem, ale nie jestem takim wariatem, aby liczyć na mistrzostwo. Choć oczywiście w piłce wszystko jest możliwie, więc nie można wykluczyć, że nam się to uda. Czasem pomaga fart, ważna jest dyspozycja zawodników w danym dniu.

W czasie losowania grup pierwszej fazy mistrzostw mieliśmy fart?

Mówią, że jestem farciarzem i dlatego taką grupę wylosowaliśmy. W sporcie szczęście jest potrzebne. Niemcy mówią na fart: Liebe Gott (miłość Boga).

Ale nasi grupowi rywale też są zadowoleni. Nie niepokoi to Pana?

W tej grupie wszyscy się cieszą, a najbardziej Rosjanie i Czesi, bo myślą, że pokonają nasz zespół. Lepiej być pokornym i osiągnąć swój cel, niż teraz krzyczeć, jacy to my jesteśmy silni, a potem nic nie ugrać.

Jakim stylem gra nasza reprezentacja?

Staramy się grać szybko, z pierwszej piłki. Wygrywać pojedynki jeden na jeden w odbiorze, w ataku nie zalecam kiwania się. Naszą siłą jest kontratak.

Kto jest liderem drużyny?

Liderem na boisku musi być zespół. My nie mamy takich indywidualności jak Lionel Messi, nie mamy co liczyć, że ten czy inny zawodnik indywidualnie wygra dla nas mecz. Dlatego ważna jest siła zespołu jako całości, Polska zawsze dobrze grała zespołowo.

Polska reprezentacja imponowała też przygotowaniem fizycznym, zaangażowaniem. Piłkarze będą na mistrzostwach gryźć trawę?

W czasie poprzednich mistrzostw Europy zarzucano naszym zawodnikom, że są przemęczeni. My nie chcemy takiego błędu popełnić. Jestem przekonany, że z moim sztabem tak przygotujemy zespół, by od pierwszej do ostatniej minuty zawodnicy mieli siły do walki.

Jest Pan znany z umiejętności motywowania piłkarzy. Jakie metody Pan stosuje?

W pierwszym roku, jak składaliśmy tę reprezentację, było mi trudno motywować piłkarzy, bo często się zmieniali. Teraz

ich już dobrze poznałem, znam ich charaktery, mentalność i wiem, jak z nimi postępować. Nie ma jednej metody – w stosunku do niektórych trzeba być łagodnym, demokratycznym, a do innych ostrym, autorytarnym.

Mecz otwarcia z Grecją 8 czerwca rozpoczniemy w takim składzie jak z Portugalią, tyle że z Lewandowskim w ataku?

Nie chcę teraz gdybać, mogą przecież pojawić się kontuzje, jak na przykład teraz Damiena Perquisa. Ale myślę, że jedenastka, która grała z Portugalią, nie będzie się wiele różnić od tej na mistrzostwa, może będą jakieś dwie, trzy zmiany, ale pozostali to są podstawowi zawodnicy.

Wprowadził Pan do reprezentacji graczy polskiego pochodzenia, za co był krytykowany. Czy to był dobry pomysł?

Ja ściągam Polaków. Jedynie można mieć wątpliwości co do Perquisa, którego pradziadkowie mieli polskie korzenie. Ale on chce kontynuować nasze tradycje i dlatego trafił do reprezentacji. To nie jest taki zawodnik jak Olisadebe czy Roger, którzy wcześniej nie mieli nic wspólnego z Polską. Uważam, że ściąganie do reprezentacji Polaków grających za granicą jest słuszne.

Im bliżej Euro, tym bardziej oczy wszystkich Polaków są zwrócone na Pana, rośnie oczekiwanie sukcesu. Czuje Pan tę presję?

Nie, choć wiem, że różnie o mnie piszą. Rozsądnej krytyki słucham, ale złośliwą, niesprawiedliwą się nie przejmuję. Po prostu niektórych gazet nie czytam, aby się nie denerwować.

Kto jest faworytem Euro?

W finale najprawdopodobniej zagrają Niemcy z Hiszpanią.

Zna Pan stadiony na całym świecie. Jak ocenia Pan obiekty wybudowane na Euro w Polsce?

Nie mamy się czego wstydzić, to są naprawdę bardzo ładne stadiony. Narodowego w Warszawie mogą nam zazdrościć. To jeden z ładniejszych, a może najładniejszy stadion w Europie.

W przygotowanie do mistrzostw zaangażował się też Kościół katolicki, na przykład uczy młodzież na katechezie kulturalnego dopingu, będzie też służył opieką duszpasterską kibicom z całej Europy. Jak Pan postrzega takie działania?

To są dobre inicjatywy, bardzo potrzebne. Ja się wychowałem w Kościele, w katolickiej wierze. Ta wiara bardzo mi w życiu pomogła, także w moich sukcesach.

Na stadionach są kaplice. Gdyby piłkarze chcieli przed meczem uczestniczyć we Mszy św., pomodlić się, zezwoli im Pan?

Absolutnie nie będę miał nic przeciwko, bo sam to będę robił.

Będzie Pan prosił Boga o sukces?

Już się modlę każdego dnia, nawet dużo, o sukces na Euro dla naszej reprezentacji. Zawsze się modliłem i nie wstydzę się tego. Przed wylotem do Kijowa na losowanie grup poszliśmy rano razem z Tomkiem Rząsą na Mszę do kościoła św. Aleksandra w Warszawie, który jest obok naszego hotelu.

Jeśli dobrze wypadniemy na Euro, będzie Pan nadal trenerem reprezentacji, czy ma Pan jakieś inne plany?

Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. W jednym z wywiadów powiedziałem, że wiem, co będę robił po mistrzostwach, i rozpoczęły się spekulacje, gdzie będę pracował. Ja Panu ujawnię, co będę robił: pojadę na wakacje, zaszyję się gdzieś, gdzie mnie nikt nie znajdzie. I o to mi chodziło w tym wywiadzie.

Podobno lożę prezydencką na Stadionie Narodowym wykupił na czas Euro rosyjski miliarder i właściciel Chelsea Londyn Roman Abramowicz. On właśnie szuka trenera dla swojego klubu. Może jak Polska będzie dobrze grać, złoży ofertę Panu?

Ja jestem skromnym człowiekiem i o takich ofertach nie myślę. Zawsze powtarzam, że wszystko musi samo się ułożyć, nie ma co robić dalekich planów. Właśnie się dowiedziałem, że zmarł Włodek Smolarek. Jeszcze niedawno rozmawialiśmy o przyszłości, o Euro, a dziś już go z nami nie ma. Ja na razie żyję Euro i niczym więcej.

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.