„Solidarność” na rozdrożu


Antoni Dudek

|

Stan wojenny

publikacja 13.03.2012 09:49

Nie wiadomo jak potoczyłyby się losy „Solidarności”, gdyby nie wprowadzono stanu wojennego, ale jej słabnąca popularność w społeczeństwie była faktem.


„Solidarność” na rozdrożu
 
I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność”, Gdańsk-Oliwa, wrzesień 1981 r. AGENCJA GAZETA/TADEUSZ ROLKE

Świadomość tego w drugiej połowie 1981 r. miało już wielu działaczy związkowych. Towarzyszyło jej – już w szeregach samego związku – coraz mniejsze poparcie dla zastosowania potencjalnie najsilniejszej broni, jaka pozostawała w ręku „Solidarności”, czyli strajku generalnego.


Efekt demobilizacji


Niewątpliwie był to efekt demobilizacji, jaka pojawiła się po kompromisowym sposobie rozwiązania kryzysu bydgoskiego w marcu 1981 r., który należy uznać za apogeum solidarnościowej rewolucji i punkt zwrotny także pod względem poziomu akceptacji społecznej dla związku. Na ten właśnie proces czekały władze PRL. Pod datą 8 sierpnia 1981 r. wicepremier Mieczysław Rakowski zanotował w swoim dzienniku o naradzie, jaka tego dnia odbyła się w gabinecie gen. Wojciecha Jaruzelskiego: „Na podstawie danych, jakie ma Kiszczak, stwierdzamy zgodnie, że po raz pierwszy od sierpnia ubiegłego roku mamy do czynienia z polaryzacją społeczeństwa. Jakaś część przestaje wierzyć przywódcom Solidarności”.
12 grudnia 1981 r., przemawiając na ostatnim posiedzeniu Komisji Krajowej w Gdańsku, Ludwik Dorn (wówczas pracownik Ośrodka Badań Społecznych Regionu „Mazowsze”), w następujący sposób omówił wyniki przeprowadzonych kilka dni wcześniej badań socjologicznych wśród członków mazowieckiej „Solidarności”: „Najmniejszą akceptację uzyskało stwierdzenie, że konfrontacja jest konieczna i nie ma już na co dłużej czekać, choćby nam od jutra przyszło ogłosić strajk generalny; (…) Następnie, jeżeli pada stwierdzenie, że konfrontacja jest nieuchronna i trzeba za tę konfrontację zapłacić, uzyskuje się mniejszą akceptację niż wtedy, kiedy się mówi, że konfrontacja jest nieuchronna, ale na dziś byłaby ona głupotą, na dziś strajk generalny byłby głupotą”. Wynika z tego, że w przededniu stanu wojennego, zanim jeszcze generał rozpoczął olbrzymią akcję zastraszania, towarzyszącą jego wprowadzeniu, niemal połowa członków „Solidarności” nie chciała już uczestniczyć w strajku generalnym. Po 13 grudnia okazało się, że było ich znacznie więcej, a liczba zaledwie 199 zakładów, w których doszło do strajków przeciwko stanowi wojennemu, zestawiona z kilkoma tysiącami przedsiębiorstw, w których działały dotąd struktury „Solidarności”, pozwala ocenić skalę spadku nastrojów.


Odcinkowa konfrontacja


Warto też dodać, że konsekwentne stosowanie opracowanej w MSW taktyki „odcinkowych konfrontacji” (czyli mnożenia lokalnych konfliktów) oraz zmasowanej propagandy chaosu, straszącej obywateli załamaniem dostaw żywności oraz systemu energetycznego kraju w trakcie rozpoczynającej się zimy, przyniosło istotne społeczne efekty, o których tak mówił Dorn: „W ostatnim okresie związek, opinie w związku ulegały pewnemu podziałowi. Wyodrębniała się pewna duża mniejszość – licząca nieco poniżej 1/3 (…) którą można by nazwać mniejszością ugodową, która wiązała niezwykle silne nadzieje z porozumieniem, z dialogiem, z zawarciem pewnego kompromisu. Jest to jeden element. Drugi element: następowało i następuje (…) pewne rozchodzenie się opinii większości członków związku w pewnych elementach i opinii tych obywateli, tych ludzi w Polsce, którzy nie są członkami Solidarności”. To właśnie na obu tych grupach, które najwyraźniej zresztą okazały się liczniejsze, niż to oceniał Dorn, gen. Jaruzelski oparł pogrudniowy aparat władzy, który nie funkcjonował przecież w społecznej próżni. Otwarte pozostaje jednak pytanie, czy gdyby nie nastąpił stan wojenny, Stanisław Kania – który wolał ustąpić ze stanowiska I sekretarza KC PZPR, niż zaakceptować wprowadzenie stanu wojennego – doczekałby się w końcu wyłonienia z NSZZ „Solidarność” ugodowo nastawionego nurtu. Niemożliwy wydaje się też rozstrzygnięcia spór o to, która z dwóch ścierających się w 1981 r. strategii działania „Solidarności” (umiarkowanej – uosabianej przez Lecha Wałęsę i radykalnej – firmowanej przez takich jego oponentów jak Andrzej Gwiazda czy Jan Rulewski) była trafniejsza. 


Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.