Bunt w Radomiu

Grzegorz Majchrzak

|

Robotnicy przeciw władzy

publikacja 07.03.2012 15:41

Czerwiec należy do najmniej znanych polskich miesięcy. A epoka Edwarda Gierka kojarzy się dziś powszechnie nie ze „ścieżkami zdrowia” czy nękaniem działaczy opozycji, a z liberalizacją systemu i wzrostem poziomu życia. Czasem też z długami, które wciąż jeszcze z tego powodu spłacamy.


Bunt w Radomiu 
Tłumienie demonstracji w Radomiu, 25 czerwca 1976 r. EAST NEWS/ARCHIWUM SOLIDARNOśCI

Mimo że pierwsza połowa lat 70. XX w. była niewątpliwie okresem wzrostu stopy życiowej w PRL, to jednak ponad 30 proc. polskiego społeczeństwa żyło poniżej minimum socjalnego, a około miliona osób potrzebowało pomocy społecznej. W takiej sytuacji przywódcy PZPR zdecydowali się na podwyżki cen artykułów spożywczych, wybierając w dodatku najbardziej radykalny wariant ich jednorazowego wzrostu. Oznaczał on np. podniesienie ceny szynki gotowanej z 90 do 186 zł, cukru z 10,50 na 20 zł czy kiełbasy zwyczajnej z 44 do 70 zł. W grupie najmniej drożejących znalazły się takie rarytasy jak coca-cola (butelka 0,25 l z 5 na 6 zł) czy oranżada (0,33 l z 1,60 na 2 zł).
Ekipa Gierka nie zapomniała lekcji Grudnia 1970 r., kiedy to wprowadzenie podwyżek zakończyło się krwawo stłumionymi protestami społecznymi, które doprowadziły do zmian na szczytach władzy, wynosząc do niej obecnego I sekretarza KC PZPR. Tym razem postanowiono zatem nie podnosić cen z zaskoczenia, a przeprowadzić „konsultacje społeczne”. Były one czystą fikcją. 24 czerwca 1976 r. premier Piotr Jaroszewicz przedstawił w Sejmie „propozycję zmian struktury cen”, ale z decyzjami nie czekano, jeszcze tego samego dnia rozesłano po kraju (w zaplombowanych workach) nowe cenniki.
Co prawda miały im towarzyszyć rekompensaty, ale – jak oświadczył polskim towarzyszom radziecki premier Aleksiej Kosygin – „rachunki (...) są zrobione niedbale i każdy zobaczy, że to jakieś oszustwo”. Proponowane rozwiązania były sprzeczne ze społecznym poczuciem sprawiedliwości (najmniej zarabiający mieli otrzymać 240 zł miesięcznie, a ci najlepiej wynagradzani nawet 600 zł).


„…bito mnie i kopano do nieprzytomności…”


Nic zatem dziwnego, że następnego dnia rano zaprotestowali robotnicy. Protesty objęły 97 zakładów w 24 województwach. Uczestniczyło w nich 70–80 tys. osób. Najbardziej dramatyczny przebieg miały protesty w Ursusie, Radomiu oraz Płocku.
W Ursusie pracę przerwali robotnicy Zakładów Mechanicznych „Ursus”. Początkowo oczekiwali oni na terenie fabryki na przybycie przedstawicieli dyrekcji. Później udali się poza teren zakładu pod budynek biurowy, by przedstawić swe żądanie – przyjazd na konsultacje z załogą przedstawicieli władz państwowych. Ponieważ nie zamierzano go spełnić, wyszli na znajdujące się obok tory i zatrzymali ruch pociągów na trasie Warszawa–Kutno i Warszawa–Skierniewice. Cały protest miał dość spokojny przebieg. Około 20.00, po wysłuchaniu premiera odwołującego podwyżki, robotnicy zaczęli rozchodzić się do domów. Półtorej godziny później nielicznych już manifestantów zaatakowała milicja, używając gazu łzawiącego i pałek. Do rana funkcjonariusze MO wyłapywali na ulicach Ursusa często przypadkowych przechodniów. Zatrzymanych bito pałkami, kluczami od samochodów, sprzączkami od pasów, kopano – często do utraty przytomności. Później, po przewiezieniu na komendę, musieli oni jeszcze przejść przez szpaler milicjantów bijących ich pałkami.
Z kolei w Płocku zastrajkowali pracownicy Mazowieckich Zakładów Rafineryjnych i Petrochemicznych. Po południu na terenie „Petrochemii” odbył się wiec, po którym część protestujących udała się pod budynek Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Manifestacja długo miała spokojny przebieg i dopiero atak milicji na mocno już przerzedzony tłum (około 21.00) sprowokował zamieszki.
Najbardziej gwałtowny przebieg miał protest w Radomiu. Rano zastrajkowali tam robotnicy z Zakładów Metalowych im. Waltera. Do wznowienia pracy próbowała ich przekonać, bez powodzenia, dyrekcja. Część z protestujących wyszła na ulice, formując pochód. Inni wyjechali na miasto na wózkach akumulatorowych. Przed budynkiem Komitetu Wojewódzkiego PZPR zaczął gromadzić się tłum domagający się (oczywiście bezskutecznie) rozmowy z I sekretarzem KW. W południe część z manifestantów dostała się do gmachu. Później rozpoczęło się jego demolowanie (m.in. wyrzucanie przez okno mebli czy telewizorów), a około 16.00 siedzibę partii podpalono. Tymczasem na ulicach miasta rozpoczęły się gwałtowne walki. W ich trakcie, na jednej z barykad, zginęli na skutek przygniecenia przyczepą z betonowymi płytami Jan Łabędzki i Tadeusz Ząbecki. Wieczorem milicja opanowała sytuację w mieście. Później, podobnie jak w Ursusie, zaczęło się regularne polowanie na ludzi. I, podobnie jak tam, ścieżki zdrowia. „Zostałem bardzo pobity i kopany przeprowadzony do wozu MO. Oprzytomniałem następnego dnia (...) w areszcie śledczym przy KW MO. Dnia 26 VI [19]76 zostałem przewieziony do Kielc na zamek, czyli do więzienia. Oczywiście bito mnie i kopano aż do nieprzytomności” – pisał w skardze do Prokuratury Generalnej PRL Stanisław Adamski. „Syn szedł przez Park Kościuszki główną aleją do domu, z którego przed paroma minutami wyszedł, żeby odprężyć się od nauki. Milicjant rzucił się na syna z tyłu. Syn usiłował się bronić, po prostu wyrwać, lecz kiedy zorientował się, że to milicjant, dał się spokojnie aresztować. Mimo to był bity, widziałam ślady jeszcze po miesiącu, w czasie widzenia w Radomiu” – to z kolei fragment listu Janiny Nazimek do Amnesty International.
 Bunt w Radomiu   25 czerwca 1976 r. Tłum pod gmachem KW PZPR w Radomiu EAST NEWS/ARCHIWUM SOLIDARNOśCI

„Większość oskarżeń 
była fałszywa…”


Takich świadectw można by przytoczyć więcej, gdyż według oficjalnych danych w Radomiu zatrzymano 634 osoby, w Ursusie 72 i w Płocku 55. 
Wynikiem protestów i „przywracania porządku” przez MO były straty materialne. Największe, oczywiście, w Radomiu.
W kolejnych dniach (podobnie jak w Marcu 1968 r.) w całym kraju odbywały się wiece, na których (zamiast „bananowej młodzieży”) potępiani byli „warchołowie” z Radomia i Ursusa. W tym samym czasie ponad 1000 robotników (głównie z Radomia) oskarżanych o udział w protestach zostało zwolnionych („w trybie natychmiastowym”) z pracy. Oczywiście z „wilczym biletem” nie mogli później znaleźć zatrudnienia.
Część z nich stanęła przed kolegiami ds. wykroczeń, a 50 osób (25 w Radomiu, 7 w Ursusie i 18 w Płocku) przed sądami. Najwyższe wyroki zasądzono wobec niektórych radomian, sięgały one 10 lat więzienia (ostatnich skazanych uwolniono na podstawie amnestii z lipca 1977 r.).
„W niedzielę 27 VI rozpoczęły prace kolegia orzekające, które pracowały do późna w nocy. Zatrzymanych oskarżano o atakowanie milicjantów, nieusłuchanie rozkazu do rozejścia się, demolowanie sklepów, wagonów. Większość oskarżeń była fałszywa. Świadczyli milicjanci, przeważnie zresztą nie ci, którzy zatrzymali oskarżonych, a rozprawy odbywały się w oparciu o pisemne zeznania nieobecnego świadka oskarżenia” – opisywano później w jednym z dokumentów Komitetu Obrony Robotników.
Do dwóch wymienionych wcześniej ofiar śmiertelnych Czerwca 1976 r. należy zaliczyć również Jana Brożynę i ks. Romana Kotlarza. Tego pierwszego, robotnika z Radomia, pobili (w nocy z 29 na 30 czerwca) milicjanci. Zmarł w kilka godzin po przewiezieniu do szpitala. Z kolei ten drugi (kapelan błogosławiący protestujących 25 czerwca radomskich robotników, a potem Bunt w Radomiu   Podpalony gmach KW PZPR w Radomiu EAST NEWS/ARCHIWUM SOLIDARNOśCI odprawiający Mszę w intencji pobitych i represjonowanych) umarł w wyniku brutalnego pobicia przez „nieznanych sprawców” 18 sierpnia 1976 r.
W odpowiedzi na represje władz – w celu niesienia pomocy represjonowanym robotnikom i ich rodzinom utworzony został Komitet Obrony Robotników, o którego powstaniu poinformowano 23 września 1976 r. W sprawie represjonowanych robotników interweniował też Kościół.
Cofnięcie podwyżek przyspieszyło załamanie polityki gospodarczej prowadzonej przez ekipę Gierka. Doszło do niego na przełomie lat 1976/1977. Wcześniej w sierpniu 1976 r. wprowadzono kartki na cukier.


Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.