Oscary, czyli ucieczka do przeszłości

Edward Kabiesz

Przegrana „W ciemności” Agnieszki Holland z irańskim filmem „Rozstanie” Asghara Farhadie nie jest klęską. „Rozstanie” z pewnością zasłużyło na wyróżnienie.

Oscary, czyli ucieczka do przeszłości

Być może większe szanse na Oscara Holland miałaby kilka lat temu, bo filmy o Holocauście nagradzano Oscarami już kilkakrotnie. Był Oscar dla  „Listy Schindlera”,  „Fałszerzy” Stefana Ruzowitzky’ego i dla Polańskiego za reżyserię „Pianisty”.

W wyścigu o Oscara za najlepszy film „Hugo i jego wynalazek" Martina Scorsese’a, mający aż 11 oscarowych nominacji, przegrał z „Artystą” Michela Hazanaviciusa. To swoista ucieczka do przeszłości. 

Nagroda dla Meryl Streep za rolę Margaret Thatcher w „Żelaznej damie” nie była niespodzianką. O ile sam film Phyllidy Lloyd  jest produkcją średniej jakości to Streep  stworzyła w nim kreację z pewnością godną wyróżnienia. Prócz talentu aktorki, znaczący udział mieli w tym  charakteryzatorzy, również nagrodzeni Oscarem.

Dlaczego znakomita, brawurowo zrealizowana animacja Stevena Spielberga „Przygody Tintina” nie znalazła się w gronie oscarowych laureatów? Trudno zrozumieć decyzję członków Akademii, którzy filmowi Spielberga przyznali nominację tylko w jednej i to chyba nie najważniejszej dla tego filmu kategorii.

Film irańskiego reżysera Asghara Farhadie  „Rozstanie”, zdobywca Oscara w kategorii filmów nieanglojęzycznych, nie jest filmem politycznym. Jednak z pewnością na werdykt Akademii Filmowej  wpłynął fakt, że Iran nie schodzi od dłuższego czasu z pierwszych stron gazet. Nie chodzi tylko sytuację międzynarodową, ale prześladowania przez reżim irańskich dysydentów, w tym filmowców.  I tu jedna sympatyczna ciekawostka. Realizatorzy „Rozstania" jeszcze przed galą spotkali się z twórcami izraelskiego, nominowanego w tej samej kategorii, filmu „Footnote”. Spotkanie było  przyjazne, obie ekipy zaprosiły się nawzajem do odwiedzenia swoich krajów. Pytanie tylko, czy izraelskim filmowcom wyszłoby to na zdrowie.

TAGI: