Znak czułości Boga

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 05/2012

publikacja 02.02.2012 00:15

Namaszczenie chorych nie powinno być uważane za sakrament jakby mniej ważny od innych – pisze Benedykt XVI w orędziu na Światowy Dzień Chorego.

Znak czułości Boga Do sprawowania sakramentu chorych używa się oleju poświęconego przez biskupa w Wielki Czwartek Henryk Przondziono/GN

Sakrament ten zasługuje dziś na większą uwagę zarówno w refleksji teologicznej, jak i w działalności duszpasterskiej wśród chorych – zauważa Ojciec Święty. Skoro padają takie słowa, to znaczy, że wciąż mamy jakiś problem z namaszczeniem chorych. Znany teolog ks. Alfons Skowronek napisał, że to „kopciuszek” wśród siedmiu sakramentów. Uważa, że „to kościelna posługa usunięta w głęboki cień, w każdym razie nie wybijająca się wśród licznych czynności naszych duszpasterzy, przez wiernych też jakby zapomniana, a przynajmniej przemilczana”. Ksiądz Krzysztof Goik, kapelan szpitala w Tychach, zauważa, że wciąż żywe jest wśród ludzi przekonanie, że jest to „ostatnie namaszczenie”. – Mała jest świadomość, że to sakrament umocnienia w chorobie. Kiedy w szpitalu proponuję komuś namaszczenie, bywa to odczytywane: „aha, już pora umierać”. Przekonuję czasem „statystycznym” argumentem, że  zdecydowana większość namaszczonych wraca ze szpitala do domu. Z drugiej strony spotykam ludzi, którzy w parafiach byli na Mszy św. z udzielaniem tego sakramentu albo odwiedzał ich regularnie ksiądz w domu. Ci bardzo świadomie proszą o namaszczenie.  

Wysyłał uczniów, by leczyli rany

Benedykt XVI: „Z lektury Ewangelii wynika wyraźnie, że Jezus zawsze okazywał chorym szczególne względy. Nie tylko wysyłał swoich uczniów, by leczyli ich rany, ale także ustanowił dla nich specjalny sakrament: namaszczenie chorych”. W Ewangelii św. Marka czytamy, że uczniowie Jezusa „wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali” (6,13). A zmartwychwstały Pan, posyłając uczniów z misją głoszenia Ewangelii, obiecuje im, że „na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie” (16,18). Potwierdzeniem, że młody Kościół dobrze odczytał zamiar swojego Założyciela, jest tekst z Listu św. Jakuba: „Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone” (5,14-15). W celebracji namaszczenia chorych istotne są dwa znaki. Kapłan w milczeniu wkłada ręce na głowę chorego i modli się w ciszy. Potem namaszcza olejem czoło, wypowiadając słowa: „Przez to święte namaszczenie niech Pan w swoim nieskończonym miłosierdziu wspomoże ciebie łaską Ducha Świętego”. Namaszczeniu dłoni towarzyszą słowa: „Pan, który odpuszcza ci grzechy, niech cię wybawi i łaskawie podźwignie”.  Katechizm Kościoła mówi, że łaską tego sakramentu jest szczególny dar Ducha Świętego. Na czym polega ten dar? To łaska umocnienia, pokoju i odwagi w znoszeniu choroby lub starości. To także odnowienie ufności w Bogu i siła do walki z pokusą zniechęcenia i trwogi przed śmiercią. To łaska odpuszczenia grzechów, uzdrowienia duszy, a nieraz także i ciała, jeśli taka jest wola Boga. – Kiedyś przywieziono z wypadku studenta, lekarze orzekli, że stan jest krytyczny – opowiada ks. Arkadiusz Zawistowski, kapelan szpitala na Bródnie w Warszawie. – Udzielałem sakramentu namaszczenia chorych, łaska Jezusa tak zadziałała, że przyszło uzdrowienie.

Ten człowiek dziś jest już mężem i ojcem. Parę osób mówiło mi, że w momencie nałożenia dłoni ma odczucie jakiegoś ciepła, często słyszę od chorych: „doświadczyłem pokoju”. Matka trójki dzieci, u której wykryto guza na mózgu, była strasznie rozbita, nie pomagały leki na uspokojenie. Przyszła na Mszę z mężem. To była Msza w jej intencji. Zaproponowałem sakrament namaszczenia chorych. Już po operacji powiedziała mi: „po namaszczeniu wszedł we mnie taki pokój, że wszystko się uda”. Ksiądz Goik: – Jezus nie wszystkich uzdrowił. Ale ten sakrament to znak jedności z Nim. Dla wierzących to umocnienie. Widzę to za każdym razem. Sakrament jest skuteczny, niekoniecznie przywracając zdrowie. Namaszczenie nie jest jakimś dodatkowym lekarstwem w sensie medycznym. Jest znakiem, który mówi: „Jezus przychodzi do ciebie”.

Góra Oliwna w olejach Kościoła  

Jest jeszcze coś więcej. „Przez łaskę tego sakramentu chory otrzymuje siłę i dar głębszego zjednoczenia z męką Chrystusa. Jest on w pewien sposób konsekrowany”, czytamy w katechizmie. Życie konsekrowane kojarzy się nam z klasztorem, z zakonnikami i zakonnicami. Okazuje się jednak, że jest jeszcze jedna nadzwyczajna forma życia konsekrowanego – „zakon” ludzi chorych. Wiele osób należy do tej wspólnoty: są nowicjusze, którzy pierwszy raz otarli się o szpital, są i tacy, którzy całe życie borykają się z chorobą. Cierpienie samo w sobie jest bez sensu, jest czymś złym, może niszczyć człowieka nie tylko fizycznie, ale i duchowo, emocjonalnie. Kto jednak w chorobie potrafi zjednoczyć się z krzyżem Jezusa, ten zamienia swoje łoże boleści w ołtarz ofiarny. Ludzkie cierpienia zostają włączone w dzieło zbawienia i przemieniają się w nieustającą modlitwę wstawienniczą za innych. Benedykt XVI zauważa, że sakrament chorych jednoczy cierpiących z Ogrodem Oliwnym. Z tym miejscem w Jerozolimie wiążą się dwie tajemnice życia Jezusa. Pierwsza: Jezus tam przeżywał swoją godzinę próby, modlił się w obliczu cierpienia i śmierci. Tam Ojciec wskazał Mu drogę męki jako najwyższy akt miłości. Chrystus wziął na siebie cierpienie i mękę świata, „przemieniając je w wołanie do Boga, zanosząc je przed oczy Boga i składając w Jego ręce, a tym samym doprowadzając je rzeczywiście do momentu odkupienia”. Druga tajemnica: „Ogród Oliwny jest także miejscem, z którego wstąpił On do Ojca, jest zatem miejscem odkupienia”. Papież zwraca uwagę na skojarzenie Góry Oliwnej z olejem (wyrabianym przecież z oliwek) używanym w sakramentach. „Podwójne misterium Góry Oliwnej jest również wiecznie »żywe« w sakramentalnych olejach Kościoła, olej jest znakiem dobroci Boga, która nas dotyka”. I to nie wszystko. Sakrament chorych jest modlitwą Kościoła, który wstawia się do Boga za cierpiącymi siostrami i braćmi. I vice versa, „ze swej strony chory przez łaskę tego sakramentu przyczynia się do uświęcenia Kościoła i do dobra wszystkich ludzi” (KKK). Innymi słowy, przez ten sakrament Kościół mówi choremu: „nie jesteś sam, należysz do nas, twoje cierpienie jest dla nas cenne”. Kościół to naczynia połączone. Gdy ktoś znosi cierpliwie chorobę, ufa Bogu i ofiaruje Mu swój ból, to jego postawa buduje Kościół, uświęca go. Być może na Sądzie Ostatecznym przekonamy się, jak wiele łask dla świata wyprosili chorzy.  Ksiądz Zawistowski: – Czuję się narzędziem w ręku Pana Jezusa. To On działa i chce, aby się nad Jego chorą siostrą lub bratem pomodlić i udzielić łaski, którą specjalnie dla nich przeznaczył. Pamiętam Pawła, w wieku 22 lat umierał na raka kości. Powtarzał: „będę walczyć”. Cierpienie zaciemniało mu wiarę, a on tak kochał Jezusa, że chciał wytrwać przy Nim do końca. Nie walczył o to, by pokonać cierpienie, tylko o to, by być do końca przy Bogu. To świadectwo mną mocno wstrząsnęło. Praca w szpitalu to jest dla mnie wielka lekcja, za którą jestem wdzięczny Bogu.

Ostatnie namaszczenie?

Sakrament chorych nazywany był przez wieki „ostatnim namaszczeniem” lub „sakramentem odchodzących”. To nie były popularne, ludowe określenia, ale nazwy funkcjonujące oficjalnie w liturgii. Soborowa odnowa Kościoła słusznie upomniała się o to, by nie traktować namaszczenia chorych jako sakramentu, który przyjmuje się tuż przed śmiercią, w agonii. Ale nazwa „ostatnie namaszczenie” miała sens teologiczny i nie należy jej uważać za błędną. Oznaczała ostatnie z namaszczeń, które człowiek przyjmuje w życiu po chrzcie, bierzmowaniu, a niektórzy i kapłaństwie. Podkreślanie, że namaszczenie chorych nie jest sakramentem umierających, musi mieć swoje granice. Tak, to jest sakrament wszystkich chorych. I tych, którzy wrócą do zdrowia, i tych, którzy zakończą swoją ziemską wędrówkę. I jednym, i drugim ten sakrament obiecuje życie, w najgłębszym sensie tego słowa. Jako wierzący nie możemy nie dostrzegać śmierci. Powinniśmy się na nią przygotować.

Katechizm wyraźnie przypomina, że sakrament chorych pozostaje także sakramentem umierających. „Jeśli sakrament namaszczenia chorych udzielany jest wszystkim, którzy cierpią z powodu ciężkiej choroby i niedołęstwa, to tym bardziej jest on przeznaczony dla tych, którzy zbliżają się do kresu życia (…). Namaszczenie chorych dopełnia rozpoczęte przez chrzest dzieło naszego upodobnienia się do misterium Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa. Jest ono ostatnie w szeregu świętych namaszczeń, które wyznaczają etapy życia chrześcijanina: namaszczenie przy chrzcie wycisnęło na nas pieczęć nowego życia; namaszczenie przy bierzmowaniu umocniło nas do życiowej walki. To ostatnie namaszczenie otacza koniec naszego ziemskiego życia jakby ochroną, zabezpieczającą nas na ostatnią walkę przed wejściem do domu Ojca”. To nie oznacza, że należy zwlekać z przyjęciem tego sakramentu aż do agonii. Przeciwnie, należy go przyjmować na początku choroby. Prawdziwym ostatnim sakramentem powinien być Wiatyk, czyli Komunia św. przyjęta na drogę do wieczności. Nazwa „wiatyk” pochodzi od łacińskiego via – droga. Benedykt XVI: „Eucharystia – zwłaszcza jako Wiatyk – jest, zgodnie z definicją św. Ignacego z Antiochii, »lekarstwem nieśmiertelności, antidotum na śmierć«, sakramentem przejścia ze śmierci do życia, z tego świata do Ojca, który czeka na wszystkich w niebieskiej Jerozolimie”. Ksiądz Zawistowski zwraca uwagę na potrzebę zachęty w parafiach do przyjmowania sakramentu chorych. – W wielu kościołach namaszczenia chorych udziela się podczas rekolekcji. To dobra praktyka, ale to tylko raz czy dwa razy w roku. A ludzie chorują częściej. Przydałoby się więc, aby tam, gdzie są informacje o Mszach św., o spowiedzi i innych sakramentach pojawiła się na stałe informacja o sakramencie chorych, np. że jest możliwość przyjęcia go zawsze po Mszy św. w jakimś dniu, miesiącu czy nawet tygodniu. Ten sakrament to przecież wielka pomoc i wielkie pocieszenie. Benedykt XVI: „Otoczenie chorych uwagą i opieką duszpasterską jest z jednej strony znakiem czułości Boga dla cierpiących, a z drugiej przynosi duchową korzyść również kapłanom i całej wspólnocie chrześcijańskiej, ponieważ wszystko to, co czyni się najmniejszemu z braci, czyni się samemu Chrystusowi”. 


Korzystałem z książki ks. Alfonsa Skowronka „Chorzy i ich sakrament”, Włocławek 1997

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.