Wielka niewiadoma

Tomasz Rożek

|

GN 05/2012

publikacja 02.02.2012 00:15

Nie jestem ekspertem lotniczym. Ale uważnie słucham i czytam wszystko, co dotyczy katastrofy, w której zginęło tylu ważnych Polaków. I coraz częściej zastanawiam się, „o co w tym wszystkim chodzi”?

Wielka niewiadoma Stacja TVN24, 14 lipca 2010 roku, poinformowała, że dowódca Arkadiusz Protasiuk miał przed lądowaniem powiedzieć: „jak nie wyląduję(my), to mnie zabije(ją)”. Takie zdanie nigdy nie padło. Nie ma o nim śladu w żadnym stenogramie Zasoby internetu

Wiem, wiem. Moja rodzina powinna się mnie wstydzić przez następnych kilka pokoleń, a moje nazwisko powinno zostać wymazane… gdziekolwiek będzie wspomniane. No bo jak można podawać w wątpliwość ustalenia ekspertów? I tych z Rosji, i tych z Polski. Jak można? Na jakiej podstawie powstał polski raport tzw. komisji Millera, skoro nie mamy wielu dokumentów, polskich ekspertów nie dopuszczono do kluczowych badań, oryginały czarnych skrzynek są dalej w Rosji, a dowód rzeczowy, czyli wrak samolotu, gnije i rdzewieje gdzieś na płycie zamkniętego lotniska? Jak wierzyć ekspertom rosyjskim, skoro raport MAK za coś, co doprowadziło do katastrofy, uznaje naciski pijanego generała na pilotów. Tymczasem nie było ani nacisków, ani generała, ani pijanego. To dziwne, że w czasach szkiełka i oka, w czasach, w których wszystko ma być racjonalne, chłodny ogląd sprawy akurat w sprawie katastrofy smoleńskiej nie jest w cenie. A mnie właśnie o chłodne spojrzenie na sprawę chodzi.

Co z tym Błasikiem?

Pierwszym oficjalnym raportem, który – w założeniu – miał wyjaśniać przyczyny katastrofy smoleńskiej, był raport rosyjskiego MAK, opublikowany i ogłoszony na konferencji prasowej 12 stycznia 2011 roku. Autorzy raportu stwierdzali, że winne katastrofie samolotu były naciski na pilotów wywierane przez gen. Andrzeja Błasika, dowódcę Sił Powietrznych RP.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.