Banalność profanacji

Franciszek Kucharczak

|

GN 05/2012

publikacja 02.02.2012 00:15

Profanacja jest wielką krzywdą – dla sprawcy.

Banalność profanacji Franciszek Kucharczak

Mediolan – „Ostatnia Wieczerza” Leonarda da Vinci, „Pieta” Michała Anioła, tysiące zabytków, galerie, teatry, wielka kultura, wielka sztuka. Między tym Jezus w fekaliach – najnowsze osiągnięcie owej sztuki. Premiera odbyła się w minioną sobotę. Konkretnie chodzi o wystawiony w Mediolanie spektakl Romea Castellucciego „O twarzy. Wizerunek Syna Boga”. W jego trakcie rozpylany jest smród fekaliów, a potężny wizerunek twarzy Chrystusa pokrywa się brązową cieczą, z której tworzy się napis: „Nie jesteś moim pasterzem”. Sztuka ma, oczywiście, głębię, bo przecież każde szambo ma głębię. I ma też przesłanie, między innymi takie, że Jezusa nie ma, bo gdyby był, to by nie dopuścił do takich rzeczy jak Auschwitz.

Nic nie dały długotrwałe protesty katolików, nie pomogły prośby kardynała z Mediolanu do reżysera, żeby nie deptał tego, co dla chrześcijan najważniejsze. Spektakl ruszył, gnój został rozlany.

Z pewnością reżyser i artyści mają poczucie misji, bo przecież łamią stereotypy, podnoszą tematy kontrowersyjne, obalają tabu – takie rzeczy. Ale głęboko się mylą, bo obalanie i łamanie to już w Europie okropny banał. Tu już wszystko, co było do złamania, złamano, co było do obalenia – obalono. Topienie wizerunku Syna Bożego w ekskrementach już dawno było, choć może w mniejszej skali. Trudno sobie wyobrazić, co jeszcze można zrobić, żeby jeszcze bardziej zranić nas, dla których nie ma nikogo droższego nad Jezusa Chrystusa. Nie ma już u nas żadnego dawnego „tabu”, bo wszystko, co było chronione barierą wstydu, zostało wywleczone i pokazane tłumom. Wartości wyśmiane, zasady wykpione, znaki odwrócone, kierunki pomylone. Europa, która jak żaden inny kontynent doświadczyła łaski Chrystusa, jak żaden też inny kontynent sponiewierała swojego Zbawiciela. I to już też jest banał.

Jeszcze się mówi, że taka sztuka jest „odważna”. Ale cóż to za odwaga, gdy twórcy dla tego swojego „przesłania” nie ryzykują ani życiem, ani zdrowiem, ani nawet uznaniem salonów. „Odważni” artyści nie pójdą ze swoimi szambiarskimi „wartościami” do Mekki, nie obalą „tabu” muzułmanom, bo nawet gdyby zdołali tam wystawić te swoje „kontrowersyjne przekazy”, faceci w turbanach w 27 minut zrobiliby z nich interesujące instalacje artystyczne. A czemu w 27? Racja, na pewno szybciej.

My jednak nie naśladujemy muzułmanów, bo im chodzi o spokój, a nam o pokój. Chrześcijanie, jeśli mają być wierni Chrystusowi, nie mogą zabijać ani nawet bić bluźnierców. Ani nawet lżyć ich, ani im wygrażać i źle życzyć. Skoro sam Jezus pozwolił się najstraszniej sprofanować, jak miałby oczekiwać, żebyśmy reagowali agresją na profanację Jego wizerunku?

Kardynał Angelo Scola z Mediolanu zarządził modlitwy wynagradzające. – A komu to potrzebne i co z tego wynika? – powie ktoś. Bluźniercom to potrzebne. Europie potrzebne, światu potrzebne. Ludzie nie mogą przepaść. A co z modlitwy wynika, to się okaże w ostatniej godzinie świata, gdy rozstrzygnie się to, dla czego jedynie warto było i żyć, i umierać.

Drogie dzieci

Z najnowszych danych GUS wynika, że w 2011 roku urodziło się 391 tys. dzieci, czyli o 22 tys. mniej niż rok wcześniej. Specjaliści oceniają, że to skutek złej sytuacji na rynku pracy, konsekwencja słabych zarobków i niepewności finansowej. Centrum im. Adama Smitha wyliczyło, że na utrzymanie dziecka do 20. roku życia rodzice wydają średnio 190 tys. zł. W ciągu ostatnich trzech lat kwota ta wzrosła o 30 tys. zł. To teraz już wiadomo, czemu do niedawna, choć warunki były o wiele gorsze, rodziło się dużo dzieci. Z niewiedzy. Nie było urzędu, który by ludziom policzył, ile ich te dzieci kosztują.

Wlał, zabił, wylał

Proaborcyjne agendy ONZ – UNICEF (fundusz na rzecz dzieci) i UNFPA (fundusz ludnościowy), zostały poddane audytowi na zlecenie rządu Norwegii. Jak informuje serwis HLI, chodziło o ustalenie, czy działania obu agend są zgodne ze standardami tzw. dobrej praktyki. Audytorzy chcieli sprawdzić, co dzieje się z pieniędzmi wpływającymi na konta tych oenzetowskich instytucji. Okazało się, że urzędnicy UNICEF nie umieli szczegółowo rozliczyć się z rozchodów. Innymi słowy nie wiadomo, kto i ile dostaje pieniędzy z UNICEF-u. UNFPA natomiast „nie było w stanie lub nie chciało” rozliczyć się z 200 mln dolarów, co roku przekazywanych tym i owym. Co więcej, agenda odmówiła ujawnienia danych o wynagrodzeniach i innych kosztach związanych z jej funkcjonowaniem. Jak podaje HLI, to praktyka stosowana od lat. Coroczne sprawozdania finansowe pokazują, że budżet UNFPA wzrósł w ciągu ostatniej dekady z 250 mln dolarów do 870 mln. Choć agenda nie może bezpośrednio finansować aborcji, kierownictwo w 2007 r. przyznało, że płaci „dostawcom usług aborcyjnych”. Patrzcie Państwo – w przyrodzie nic nie ginie. Kto „zaoszczędzi” na wychowaniu wyabortowanego dziecka, zapłaci na utrzymanie urzędnika promującego aborcję.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.