Wziąć kredyt i nie żałować

Joanna Jureczko-Wilk

|

GN 05/2012

publikacja 02.02.2012 00:15

Kredyt, pożyczka, „chwilówka”, a może debet w koncie... Jak się ratować, gdy mamy nieprzewidziane wydatki, a w emeryckim portfelu pusto? Którą ofertę wybrać, żeby nie wpaść w finansowe tarapaty?

Wziąć kredyt i nie żałować Józef Wolny

Dług niejedno ma imię. Warto je poznać, bo od tego zależy, ile będzie nas kosztował, jakie będziemy mieli obowiązki i w jakim stopniu będziemy chronieni prawem. Wbrew pozorom kredyt i pożyczka to nie to samo.

Najtaniej u rodziny

Takie sytuacje zdarzają się każdemu: zepsuła się lodówka, trzeba opłacić prywatne wizyty u lekarza albo wymienić stare okna na nowe. Szybko potrzebujemy gotówki. Wtedy najczęściej prosimy o pożyczkę kogoś z rodziny. Ale co zrobić, jeśli nikt z bliskich nie ma nadmiaru gotówki? Idziemy do banku lub kasy oszczędnościowo-kredytowej po kredyt. Bank musi mieć pewność, że jesteśmy uczciwym klientem i że będziemy w stanie terminowo wywiązać się z umowy.

Zanim podpiszesz – przeczytaj

Niektóre banki w specjalnych ofertach dla emerytów gwarantują im uproszczone formalności: wystarczy dowód osobisty i ostatni odcinek emerytury lub renty. Jednak tak jak pozostali klienci, muszą udowodnić, że stać ich na kredyt. Wprawdzie dochody mają niewysokie (średnio w miesiącu 1795 zł), jednak w przeliczeniu na członka gospodarstwa domowego przewyższają dochody rodzin pracowniczych o blisko 100 zł. To sprawia, że bankowcy patrzą na emerytów przychylnym okiem. Bo emeryci, jak pokazują raporty InfoDług, są grupą, której najrzadziej przytrafiają się problemy ze spłatą zobowiązań.
Kredytu nie dostaniemy od ręki, szczególnie w banku, w którym nie mamy konta. Bank najpierw sprawdzi naszą wiarygodność. Musimy wykazać, że mamy przyznaną emeryturę lub rentę, podać jej wysokość, zaświadczenie o innych dochodach. Ważne jest, czy prowadzimy gospodarstwo domowe sami, czy ze współmałżonkiem, czy mamy na utrzymaniu inne osoby, ile kosztuje miesięcznie czynsz, samochód, czy spłacamy już jakieś kredyty, mamy karty kredytowe lub otwarte linie kredytowe w koncie (nawet jeśli z nich nie korzystamy). Bank sumuje nasze miesięczne dochody, potrąca wydatki i kalkuluje, czy będzie nas stać na opłacanie raty kredytu. Jeśli mamy tzw. zdolność kredytową, czyli nasze finanse pozwalają
nam bezpiecznie się zadłużyć, możemy złożyć wniosek o kredyt. Ponieważ banki różnie liczą ową zdolność i przyjmują różne kryteria, jeśli nie uzyskamy kredytu w jednej placówce, warto spróbować w innych.
Rozpatrując nasz wniosek, bank sprawdzi w Biurze Informacji Kredytowej, czyli na liście dłużników, czy nie zdarzyło się nam w przeszłości nieterminowo spłacać kredyt, zalegać z czynszem lub innymi opłatami. Jeśli bank będzie miał jakiekolwiek wątpliwości (np. kwota kredytu jest duża, a wnioskodawca ma powyżej 70 lat), może zażądać dodatkowych zabezpieczeń: żyrantów, wykupienia polisy na życie…

Po pozytywnym rozpatrzeniu wniosku będziemy musieli przyjść do banku, by spisać umowę. Z badań Federacji Konsumentów wynika, że prawie połowa starszych klientów banków z różnych powodów nie czyta przedkładanych im umów. To błąd! Umowy wraz z wszystkimi załącznikami nie musimy od razu podpisywać – możemy całość zabrać do domu i spokojnie przeczytać. Warto przyjrzeć się załącznikom, w których często zawarta jest informacja o opłatach czy karach za nieterminowe płacenie rat. Jeśli podpiszemy, a potem mamy wątpliwości, w przypadku kredytu konsumenckiego możemy z niego zrezygnować w ciągu dwóch tygodni, ponosząc tylko koszty opłat wstępnych.
Po podpisaniu umowy dostaniemy harmonogram spłat – czyli dokładną informację, kiedy i w jakiej wysokości mamy płacić raty. Musimy go przestrzegać, bo opóźnienie chociaż o jeden dzień może nas słono kosztować. Jeśli mamy problem ze spłatą, warto wcześniej zgłosić to bankowi – może zawiesić nam spłatę kilku rat, zmniejszyć miesięczne raty, wydłużając okres kredytu. Trzeba jednak pamiętać, że bank nie anuluje nam zadłużenia. Kredyt w całości będziemy musieli spłacić, a im dłużej to robimy, tym drożej nas kosztuje.

Ile to kosztuje?

Szukając najtańszego kredytu, często patrzymy jedynie na jego oprocentowanie podawane w skali rocznej. Banki to wiedzą i rzeczywiste koszty „ukrywają” pod postacią różnego rodzaju opłat, prowizji, dodatkowych ubezpieczeń. Zapytajmy więc, ile kosztuje rozpatrzenie wniosku (zapłacimy za nie, nawet gdy bank odmówi nam udzielenia kredytu), jak wysoka jest prowizja (maksymalnie 5 proc. wartości kredytu), czy będziemy musieli dodatkowo zapłacić za wcześniejsze uregulowanie zadłużenia, ile kosztuje aneks do umowy i przygotowanie nowego harmonogramu rat (w razie problemów ze spłatą). Upewnijmy się też, że np. promocyjne oprocentowanie lub zwolnienie z opłat nie trwa tylko przez pierwsze dwa miesiące, a potem gwałtownie rośnie. Całkowity koszt kredytu może być znacznie wyższy, niż sugerowałoby oprocentowanie. Dla przykładu, biorąc 3 tys. kredytu na rok w banku, gdzie oprocentowanie wynosi 13,99 proc., oddamy bankowi w sumie 521 zł więcej, a np. w innym banku przy oprocentowaniu 15,5 proc. – 359 zł. Różnica bierze się z wysokości prowizji, wymaganego ubezpieczenia i dodatkowych opłat. Dlatego chcąc porównać kredyty, pytajmy o ich całkowite koszt (wyrażone kwotowo) lub rzeczywistą roczną stopę procentową (RRSO).
Wysokość opłat za kredyt zależy od ryzyka, jakie bank ponosi, pożyczając nam pieniądze. Dlatego poszukując dogodnego kredytu, należy zacząć od banku, w którym mamy konto – jako klienci możemy zwykle liczyć na preferencyjne warunki. Przy niewielkich sumach korzystny może być tzw. kredyt w koncie. Jest zawsze dostępny, tańszy od tradycyjnego kredytu gotówkowego, a co najważniejsze: odsetki płacimy tylko od tego, co rzeczywiście pożyczamy, a nie od limitu kredytu.

Najdrożej „na mieście”

Na słupach ogłoszeniowych, w prasie reklamują się firmy, które gotowe są nam pożyczyć duże pieniądze „bez zbytnich formalności, bez sprawdzania wysokości dochodu, na dowód osobisty”. Czasami nawet „z dostawą do domu”. To zdecydowanie najdroższy rodzaj pożyczki i decydując się na niego, najłatwiej jest wpaść pętlę długów. Wracając do przykładu pożyczki 3 tys. zł na rok, w firmie parabankowej możemy zapłacić za nią dodatkowo ponad tysiąc złotych, a w innych podobnych firmach nawet 3,5 tys. Pożyczkę możemy też załatwić przez internet, a nawet wysyłając SMS. Uwaga, wtedy oprocentowanie może wynieść nawet 600 proc. w skali roku!
Na klientów tych firm czyhają jeszcze inne pułapki. W podsuwanych umowach często zamieszcza się katalog zabezpieczeń, z którego klient ma wybrać stosowne do wysokości pożyczki. Ale pożyczając zaledwie kilka tysięcy złotych, jako zabezpieczenie mamy np. hipotekę, poręczenie osób trzecich, weksel in blanco, czyli takie, które banki stosują przy dużych kredytach hipotecznych. Dlatego decydując się na pożyczkę w instytucjach parabankowych, szczególnie uważnie trzeba czytać umowę, ale też inne podpisywane dokumenty, jak tabele opłat, wnioski, oświadczenia. I co najmniej dwa razy się zastanowić. 
Zainteresowała Cię treść artykułu? Podziel się nim z najbliższymi! Zaproś ich do odwiedzenia strony www.gosc.pl/Finanse_seniora,gdzie zamieszczamy kolejne odcinki z cyklu „Finanse seniora” oraz nazwiska laureatów konkursu. Masz pytanie lub wątpliwości odnośnie do tematyki poruszonej w powyższym artykule? Napisz na adres: WKM „Gość Niedzielny”, ul. Wita Stwosza 11, 40-042 Katowice lub finanse@gosc.pl

Jaki kredyt?

Gotówkowy – zazwyczaj nie wyższy niż 100 tys. zł, przeznaczony na dowolny cel; spłacany w ciągu 2–3 lat: zazwyczaj wysoko oprocentowany.
Hipoteczny – udzielany na zakup mieszkania, działki, budowę domu i spłacany przez dłuższy czas; pożyczona kwota jest zabezpieczona hipoteką, np. mieszkaniem, działką, przez co oprocentowanie kredytu jest niższe.
Celowy – na zakup samochodu, mieszkania; dłuższy okres spłaty niż w przypadku kredytów gotówkowych.
Konsolidacyjny – kilka kredytów scalonych zostaje w jeden, dzięki czemu klient zamiast kilku płaci jedną, najczęściej niższą ratę; jest to możliwe dzięki wydłużeniu okresu kredytowania, ale w sumie kredyt staje się droższy.
W koncie (odnawialny, linia debetowa) – w zależności od wpływów na konto bank przyznaje limit, do którego właściciel konta może się zadłużyć (mieć ujemne saldo); płaci się tylko za wielkość aktualnego zadłużenia i za czas pożyczki; kredyt co roku jest odnawiany, za co pobierana jest jednorazowa opłata.

Uwaga! Konkurs!

Przeczytaj uważnie tekst z cyklu „Finanse seniora”, a następnie odpowiedz na dwa proste pytania zamieszczone na str. 3 tego wydania „Gościa Niedzielnego”.
Najwytrwalsi uczestnicy konkursu, którzy odpowiedzą na pytania do wszystkich ośmiu odcinków cyklu „Finanse seniora”, wezmą udział w losowaniu nagrody specjalnej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.