Pacyfikacja podlaskich wsi: pamięć ofiarom

PAP

publikacja 29.01.2012 15:07

W niedzielę, w 66. rocznicę pacyfikacji pięciu wsi z okolic Bielska Podlaskiego (Podlaskie) i rozstrzelania grupy furmanów przez oddział niepodległościowego podziemia, dowodzony przez kpt. Romualda Rajsa "Burego", rodziny ofiar uczciły ich pamięć.

W intencji zmarłych modlono się w cerkwi w Bielsku Podlaskim oraz na tamtejszym cmentarzu, gdzie jest pomnik upamiętniający ofiary wydarzeń, które miały miejsce 29 i 31 stycznia oraz 2 lutego 1946 roku, na terenie ówczesnego powiatu Bielsk Podlaski. Przy pomniku, po modlitwach, zapalono znicze.

W czasie pacyfikacji spalone zostały wsie Zanie, Zaleszany, Końcowizna, Szpaki i Wólka Wygonowska, zamieszkane przez ludność białoruską wyznającą prawosławie. Według szacunków społecznego komitetu rodzin ofiar, zginęły 82 osoby, w tym 30 furmanów wykorzystywanych przez oddział do przemieszczania się po okolicy, a potem rozstrzelanych. IPN, który prowadził śledztwo dotyczące pacyfikacji przyjmuje, że ofiar było 79.

Historycy nie są zgodni, co do motywów działania podziemia. Według jednych, były to działania mające znamiona zbrodni ludobójstwa i były powodowane uprzedzeniami etnicznymi czy religijnymi. Inni uważają, że czynnikiem determinującym stosunek podziemia do mniejszości białoruskiej, był stosunek tej mniejszości do komunizmu i nie można mówić o "czystkach etnicznych".

IPN prowadził przez dłuższy czas żmudne śledztwo dotyczące pacyfikacji wsi koło Bielska Podlaskiego. Przyjął kwalifikację prawną zbrodni ludobójstwa. W 2005 roku je umorzył m.in. dlatego, że po wojnie prawomocnie zakończyło się postępowanie w tej sprawie wobec części sprawców, inni już nie żyli, a pozostałych nie udało się ustalić. Sam "Bury" został po wojnie skazany na śmierć i rozstrzelany (w latach 90. ubiegłego wieku go zrehabilitowano, przeciwko czemu protestują rodziny zamordowanych w pacyfikacjach - PAP).

Gdy Instytut umarzał śledztwo w sprawie pacyfikacji, informowano, iż w materiałach archiwalnych nie znaleziono potwierdzenia, iż zastrzeleni furmani byli agentami UB lub że zabici mieszkańcy pacyfikowanych wsi byli działaczami komunistycznymi. Nie było też żadnych zweryfikowanych danych, że oddział "Burego" został ostrzelany w którejś z tych wsi, co mogłoby być pretekstem do odwetu.

Sprawa wciąż budzi bolesne wspomnienia członków rodzin osób zamordowanych, którzy przed laty powołali społeczny komitet. Jego członkom udało się w latach 90. odnaleźć miejsce pochówku rozstrzelanych furmanów, a w 2002 roku postawić zabitym pomnik w Bielsku Podlaskim.

Rodziny uważają, że jakąś formą zadośćuczynienia byłyby finansowe odszkodowania. W poprzedniej kadencji w Sejmie był projekt nowelizacji ustawy o kombatantach z zapisem, który dawałby możliwość dochodzenia takich odszkodowań. Ostatecznie propozycja utknęła na poziomie podkomisji i przed końcem kadencji parlamentu nie zapadły żadne rozstrzygnięcia.

Jak powiedział w niedzielę PAP przewodniczący społecznego komitetu Józef Antoniuk, inne drogi dochodzenia roszczeń nie są możliwe. Np. droga sądowa jest dla rodzin ofiar zamknięta z powodu przedawnienia.