Stanowczy czy agresywny?

Stefan Sękowski

|

GN 04/2012

publikacja 26.01.2012 00:15

O nowym przewodniczącym Parlamentu Europejskiego Martinie Schulzu mówi się, że jest zwolennikiem tolerancji, który nie toleruje innych poglądów niż swoje własne.

Stanowczy czy agresywny? pap/EPA/PATRICK SEEGER

Po wybraniu nowego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego współprzewodniczący frakcji Europy Wolności i Demokracji (należy do niej Solidarna Polska), Brytyjczyk Nigel Farage pytał: – Jakiego przewodniczącego Schulza dostaniemy? Godnego, opanowanego człowieka, zachowującego się jak marszałek wszystkich wielkich parlamentów, kogoś, kto staje ponad codziennymi politycznymi sporami i jest ambasadorem, a nawet mężem stanu? Czy jednak Martina Schulza, którego od 2004 roku zdążyliśmy poznać jako lidera frakcji socjalistów? Wiecie, kogo mam na myśli: warczącego, złego, niezdolnego do pohamowania własnego temperamentu, nietolerancyjnego wobec każdego, kto wyraża inny punkt widzenia.

Nad tym, jaki będzie następca Jerzego Buzka na tym stanowisku, zastanawia się wielu europejskich polityków i komentatorów. A jakim politykiem do tej pory był Martin Schulz?

Rozrzutny burmistrz

Zanim wyjechał do Brukseli, Martin Schulz wiódł raczej nudną, jak na niemieckiego polityka, karierę. Gdy jego koledzy z lewej strony sceny politycznej bili się na ulicach z policją i kibicowali terrorystom z Frakcji Czerwonej Armii, on w 1974 roku zapisał się do Socjaldemokratycznej Partii Niemiec i jej młodzieżówki. Zawodowo trudnił się księgarstwem, a politycznie z mozołem wspinał po kolejnych szczeblach kariery samorządowej, zostając radnym miasteczka Würselen, a w 1987 roku, w wieku 31 lat, najmłodszym burmistrzem w Nadrenii-Westfalii. 20 stycznia 2012 roku miasto przywitało z pompą nowego przewodniczącego PE. Nic dziwnego, w końcu to jedyny znany na cały świat mieszkaniec liczącej niecałe 40 tysięcy dusz miejscowości. Jednak gdy GN spytał biuro prasowe urzędu miasta o budowę basenu Aquana, na które Würselen wydało pieniądze swoich mieszkańców z pomysłu i za kadencji Schulza, usłyszeliśmy odpowiedź: – To zupełnie inna sprawa.

Nic dziwnego, że urzędnicy nie byli zbyt wylewni. W końcu inwestycja do dziś budzi kontrowersje. Sama budowa spowodowała potężną dziurę budżetową w kasie miasta. Do dziś rocznie dopłaca ono ok. 1 mln euro do jego utrzymania, co w przeliczeniu na mieszkańca wynosi ok. 30 euro. Przewodniczący Schulz ma gest – szkoda tylko, że nie za swoje pieniądze.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.